Światło jest jednym z najważniejszych znaków Adwentu. Adwentowe wieńce z czterema świecami zapalanymi w kolejne niedziele, by osiągnąć pełnię światła na progu Bożego Narodzenia. Dzieci z własnoręcznie wykonanymi lampionami spieszące na roraty. Przy ołtarzach roratnie świece – symbol Maryi, która już niesie w sobie – w swym łonie – wcielone Słowo, które rozświetli mroki naszego życia. W te najkrótsze dni roku, Adwent to czas, który krzyczy i woła: „Więcej światła!”
Gdy brakuje światła, gdy pojawia się ciemność, wraz z nią przychodzi niepewność, lęk, nieufność, podejrzliwość. W ciemności – pisał ks. Tischner – ludzie wyglądają jak upiory. Dostrzegamy to w naszym życiu i w świecie, w którym żyjemy. Adwent jest po to, by rozświetlić ciemności naszego życia. By ożywić wszystko to, co jest szare, obskurne, pozbawione życia, piękna, miłości, radości. Dlatego Adwent zapowiada Chrystusa – Wschodzące Słońce, który przychodzi, „by oświecić tych, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają, aby nasze kroki skierować na drogę pokoju” („Kantyk Zachariasza”; por. Łk 1, 68-79).
Światło Adwentu ma nas przemienić. W jaki sposób? – zapytamy. Odpowiedzi udziela nam św. Jan Chrzciciel, którego tłumy również pytały: „Cóż mamy czynić?”. On udziela prostych odpowiedzi. Jego polecenia są zdroworozsądkowe i nieprzekraczające ludzkich możliwości. Jan Chrzciciel mówi nam dzisiaj, że człowiek pobożny, to człowiek nawrócony. Nawrócony zaś to ten, kto jest zwrócony do Boga twarzą, a nie bokiem czy plecami. Nawrócenie do Boga nie oznacza jednak odwrócenia od świata – od zwykłego życia, od dnia powszedniego, codziennych zajęć, obowiązków rodzinnych, zawodowych, społecznych, politycznych. Nawrócenie do Boga – wręcz przeciwnie – oznacza jeszcze mocniejsze zaangażowanie w życie osobiste, społeczne i wspólnotowe. Nawrócenie nie jest dokonywaniem rzeczy niemożliwych, lecz odkrywaniem prostoty codziennego życia z Bogiem i człowiekiem. Miłość ku bliźniemu złączona z miłością ku Bogu jest punktem centralnym. Mamy wyjść poza zwoją strefę komfortu i zwrócić się ku potrzebom innych, których życia nie można nazwać komfortowym. „Kto ma dwie suknie, niech jedną da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni” (Łk 3,11). Nie pobierać więcej ponad to, co się należy, nie znęcać się, nie uciskać bliźniego, poprzestawać na swojej zapłacie.
Czy światło Adwentu może sprawić, że znów będziemy zdolni razem żyć, ze sobą normalnie rozmawiać, razem pracować? Czy to światło uzdrowi nas z podejrzliwości i nieufności? Czy sprawi, że będziemy w stanie razem się modlić? Św. Jan Chrzciciel zapewnia nas, że tak. Tylko serce rozświetlone światłem miłości pozwala nam bez podejrzliwości i lęku widzieć w innych bliźnich. Jeśli tego światła zaczyna brakować, nawet nasi najbliżsi zaczynają wyglądać jak upiory. Więcej światła! Marana Tha! Przyjdź, Panie Jezu!