5 grudnia 1952 roku brytyjską stolicę spowiła bardzo gęsta mgła. Na początku nikt się tym nie przejmował – przecież była to wtedy typowo londyńska pogoda. Nagle mgła zrobiła się żółta i śmierdząca. Na ulicach leżały martwe zwierzęta. Wielki londyński smog w ciągu kilku dni zabił 12 tyś. ludzi. Jakie było źródło tej śmiercionośnej „mgły”? Pojawił się przymrozek i londyńczycy zaczęli palić w piecach kiepskiej jakości węglem z dużą zawartością siarki. Już wtedy wyciągnięto wnioski i podjęto działania w trosce o poprawę jakości powietrze. Po 66 latach w Londynie, największej metropolii Unii Europejskiej, powietrze jest dużo zdrowsze niż w większości polskich miast i miasteczek.
Palenie śmieci w piecach domowych czy w jakimkolwiek innym miejscu do tego nieprzeznaczonym jest grzechem ciężkim! Chrześcijanin, który świadomie i dobrowolnie tak postępuje, narażając w ten sposób siebie i innych na utratę zdrowia a nawet życia, popełnia grzech ciężki. Bardzo jasno mówi o tym papież Franciszek: „Jeśli ludzie zanieczyszczają wody ziemi, jej tereny lądowe, powietrze, życie substancjami trującymi – to wszystko to są grzechy. Ponieważ «zbrodnia przeciw naturze jest zbrodnią przeciw nam samym i grzechem przeciw Bogu»” („Laudato Si’” nr 8).
Spośród 50 europejskich miast z najbardziej zanieczyszczonym powietrzem, aż 33 znajduje się w Polsce. Roczna liczba zgonów spowodowana tą sytuacją szacowana jest na blisko 40 tysięcy. To dane, które przytoczyli polscy biskupi w liście pasterskim „W trosce o wspólny dom”, który był czytany w kościołach 4 października br. Badania Nations Global Compact pokazują, że syf wrzucany do polskich pieców zwiększa o kilkadziesiąt procent ryzyko obumarcia płodu w trzecim trymestrze ciąży oddychającej zanieczyszczonym w ten sposób powietrzem kobiety, podwyższa prawdopodobieństwo rozwinięcia się u dziecka autyzmu, może skutkować obniżeniem jego inteligencji o cztery punkty IQ. Inne badania, których wyników jeszcze nie opublikowano, mają pokazać, że liczba poronień naturalnych z powodu zanieczyszczenia powietrza, zbliżona jest w Polsce do liczby dzieci ginących na skutek legalnie przeprowadzonych aborcji.
I aborcja i palenie trujących śmieci to dla człowieka wyrok śmierci. Od strony teologii moralnej, jako ksiądz, dopuściłbym się uproszczenia, gdybym stwierdził, że aborcja i palenie śmieci to dwie identyczne sytuacje o takim samym ciężarze moralnym. Ocena moralna każdego czynu ludzkiego dokonuje się najpierw w sumieniu. Człowiek o dobrze ukształtowanym sumieniu jest w stanie rozeznać, jak wielkim złem jest palenie śmieci. W ocenie moralnej czynu ważne są kryteria takiej oceny: przedmiot czynu, intencja i okoliczności. To sprawia, że w jednym przypadku dany czyn zostanie jednoznacznie oceniony jako moralnie negatywny, w innym ta ocena może się różnić. Myślę jednak, bez wchodzenia w szczegóły, że tak aborcja, jak i podtruwanie innych jest skazywaniem na śmierć i domaga się pokuty oraz zadośćuczynienia. „Środowisko jest dobrem publicznym, mieniem całej ludzkości i wszyscy są za nie odpowiedzialni. Ten, kto posiada jego część, ma ją jedynie po to, aby zarządzać nią dla dobra wszystkich. Jeśli tego nie czynimy, to bierzemy na swe sumienie ciężar zaprzeczenia istnieniu innych” – pisze papież Franciszek we wspomnianej encyklice ekologicznej „Laudato Si’” (nr 95).
Zdarza się, że wiele osób w danej społeczności wie, że ich sąsiad jeździ pijany samochodem, a jednak nic z tym nie robią. Przebudzenie przychodzi dopiero wraz z tragedią, np. gdy ów sąsiad śmiertelnie potrąci dziecko. Tak samo w przypadku palenia śmieciami, przebudzenie może przyjść za rok lub za pięć lat, kiedy okaże się, że ludzie z danej społeczności nagle zaczną, ni stąd ni zowąd, powszechnie chorować na raka. Przecież to już się zaczyna dziać. Jasne, że można ten problem bagatelizować, bo tych smogowych zgonów „gołym okiem” jeszcze nie widać. Nie znam nikogo, kto wyszedł na niedzielny spacer, zaczął się dusić wdychanym powietrzem i zmarł w ciągu pięciu minut. To właśnie jest nasza krótkowzroczność. Jeśli nie widzimy natychmiastowych efektów, wydaje nam się, że coś jest niegroźne. Smog to jednak bomba z opóźnionym zapalnikiem. Dziwi mnie, że ludzie nie zastanawiają się nad prostym faktem, że coraz więcej osób w ich otoczeniu choruje na nowotwory. Ze zdziwieniem patrzymy, jak rak dziesiątkuje nasze rodziny, zabiera naszych przyjaciół, uśmierca znajomych. Może warto się zastanowić, czy do śmierci sąsiada z klatki obok nie przykładam ręki paląc śmieciami w moim „prywatnym” piecu. Prawda jest niestety brutalna i jeśli palę śmieciami, oponami czy plastikiem, jestem współodpowiedzialny nie tylko za chorobę sąsiada spod dwójki, ale też za powolną śmierć tego dziecka, który żyje nieświadome wraz ze swoimi rodzicami kilka czy kilkanaście kilometrów dalej oraz tego dziecka, które jest moim „oczkiem w głowie” i żyje pod jednym dachem ze mną – swoją matką, ojcem, babką czy dziadkiem. Warto o tym pamiętać, nim będzie za późno.
Fragmenty wywiadu Łukasza Różańskiego z księdzem Bartoszek Rajewskim, który ukazał się w „Wiadomościach Wrzesińskich”.