Dramatyczna śmierć Pawła Adamowicza 13 stycznia otworzyła wreszcie oczy władzom i mediom rządowym w Polsce na ujemny efekt napięć społecznych, które sami rozognili w tym kraju. Nikt na poważnie nie oskarża partii rządzącej o zaplanowanie zabójstwa wieloletniego i popularnego prezydenta miasta Gdańska. Niestety szeroko w szeregach zwykłych Gdańszczan panowało przekonanie, że to jednak nienawiść wobec Adamowicza i jego poglądów ze strony niektórych środowisk prawicowych były tym katalizatorem, który doprowadził do zbrodni na scenie Targu Węglowego w czasie 27. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Okoliczności były makabryczne. Prezydent miasta wystąpił na scenie ze słowami podziękowania artystom i widowni za udany wieczór. Zdążył jeszcze wypowiedzieć słowa: „To jest cudowny czas dzielenia się dobrem. Jesteście kochani. Gdańsk jest najcudowniejszym miastem na świecie. Dziękuje Wam!” Wtedy na scenę wskoczył 27-letni mężczyzna trzymając w ręku nóż którym dźgnął trzykrotnie prezydenta, raniąc go w serce i w brzuch. Przy osłupieniu wszystkich obecnych na scenie, zamachowiec chwycił za mikrofon, podał swoje imię i nazwisko i zawołał: „Siedziałem niewinny w więzieniu. Platforma Obywatelska mnie torturowała. Dlatego właśnie zginął Adamowicz.” Po czym dobrowolnie dał się rozbroić i aresztować przez nieco spóźnione służby bezpieczeństwa, a rannego prezydenta przewieziono do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, gdzie niestety, mimo długotrwałej operacji, następnego dnia zmarł.
We wstępnym wystąpieniu w sądzie zamachowiec nie przyznał się do winy zabójstwa człowieka. Okazało się, że był świeżo wypuszczony z więzienia, w którym odsiedział 5-letni wyrok za akcje rabunkowe banków na terenie Gdańska. Po wypuszczeniu starał się wcześniej wykonać podobny zamach na prezydenta Dudę. Z wypowiedzi jego własnej matki okazało się był podatny na wybuchy niepohamowanej furii połączonej z fizyczną przemocą. Nie należał jednak do żadnej partii ani organizacji politycznej. A więc mimo słów wypowiedzianych na scenie, nie był to w ścisłym sensie tego znaczenia mord polityczny. A jednak…
Adamowicz, tak popularny wśród mieszkańców Gdańska, którzy go sześciokrotnie wybrali na prezydenta miasta, był szczególnym obiektem krytycznych uwag i złośliwych komentarzy ze strony posłów i mediów obozu rządzącego. Krytykowano i wykpiwano jego ostentacyjnie tolerancyjne traktowanie innych wyznań czy uchodźców, czy gejów czy feministek, których środowiska obejmował jako integralną część wspólnoty swojego miasta. Odgrywał dużą rolę w uzyskaniu dla Gdańska placówek o międzynarodowym rozgłosie, jak Europejskie Centrum Solidarności czy Muzeum II Wojny Światowej. Ten ostatni był później szczególnie krytykowany przez rząd jako za bardzo „kosmopolityczny” w swoim charakterze, a za mało „polski”. Razem z prezydentami innych wielkich miast o podobnej orientacji światopoglądowej, wyraził gotowość przyjmowania i opieki nad uchodźcami z Bliskiego Wschodu. Młodzież Wszechpolska zareagowała wówczas, grożąc Adamowiczowi przez wysłanie mu imiennie wypełnionego aktu zgonu. Adamowicz traktował swoje poglądy jako naturalną progresję tolerancyjnych poglądów swoich rodziców przesiedlonych po wojnie z Wilna do Gdańska, jak również jako spuściznę tolerancyjnych, a zarazem patriotycznych haseł Solidarności, wśród której był szczególnie aktywny jako działacz studencki.
Media niezależne w Polsce, jak również zagraniczne, od razu wskazały, do jakiego stopnia sam zamachowiec był nosicielem nieokiełzanego „hejtu” postępującego w mediach społecznościowych. Od początku PiS, mimo swoich zasług w rozprowadzeniu dochodu narodowego pod strzechy biedniejszych obywateli poprzez 500+, wprowadził również element napięcia i stresu w stosunkach międzyludzkich w polityce, poprzez swoją słowną agresję wobec swoich przeciwników i poprzedników. Sugerowano, że wynikało to do pewnego stopnia z potrzeby odwetu za pogardliwe drwiny środowisk intelektualnych wobec PiS-u w latach poprzednich. Wynikało to również z poczucia frustracji z powodu uprzedniej utraty władzy. Wartości europejskie, jak tolerancja czy wielokulturowość, potępiali jako przejawy cywilizacji zachodniej, niepasującej do polskich tradycji. Atakowali nawet działalność popularnej Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy jako inicjatywy społecznej oddalonej od wartości chrześcijańskich, którą w TVP przedstawiono jako Wielką Orkiestrę Świątecznej Przemocy. Przypominały to praktyki znane z PRL-u które równie krytycznie podchodziły do wartości zachodnich i równie ostro tępiły osoby, inicjatywy czy poglądy wychylające się poza oficjalną ideologię rządową, zapominając, że tolerancja religijna i obyczajowa była osobliwym elementem Rzeczpospolitej Obojga Narodów.
Przez wiele lat Adamowicz był radnym, a potem prezydentem wybranym, wpierw z ramienia Platformy Obywatelskiej, ale w ostatnich wyborach wystartował jako kandydat bezpartyjny pod hasłem „Wszystko dla Gdańska”. Mimo niepotwierdzonych oskarżeń ze strony mediów rządowych o korupcję i posiadanie dużej ilości prywatnych mieszkań, Adamowicz zastrzegł, że będzie dalej kandydował, nawet jeżeli będzie musiał prowadzić kampanię „za kratami”. Pod swoim apolitycznym hasłem pokonał dotkliwie rywala z ramienia PiS-u.
Jego niespodziewana śmierć była szokiem oczywiście dla całej Polski. Rada miejska Gdańska natychmiast ogłosiła 6 dni żałoby aż do terminu jego pogrzebu, a zaraz potem prezydenci Warszawy i Poznania ogłosili 3 dni żałoby w swoich miastach.
Ale śmierć ta była również szczególnym szokiem dla władz. Zaraz po zamachu, ale jeszcze przed zgonem Adamowicza, prezydent Duda wziął na siebie rolę podawania publicznie kolejnych komunikatów o jego stanie zdrowia, a po ogłoszeniu jego śmierci również zapowiedział żałobę narodową na dzień pogrzebu. W Twitterze napisał: „Wrogość i przemoc przyniosła najtragiczniejszy smutek I ból; nie wolno nam się z tym pogodzić”. Najbardziej dobitnym znakiem nietypowej wrażliwości społecznej była decyzja PiS-u, aby nie wystawiać własnego kandydata do przyszłych wyborów w marcu na następcę prezydenta Gdańska. Ponadto minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński potępił nie tylko tą zbrodnię, ale również wszelkie podobne objawy „hejtu” i gróźb w internecie. Na fali tej zbrodni aresztowano np. osobę za groźbę karalną wobec Donalda Tuska. Brudziński zmusił nawet niechętnego wojewodę pomorskiego do ogłoszenia żałoby w całym województwie obejmującym miasto Gdańsk.
Premier Mateusz Morawiecki był obecny w czasie minuty ciszy w Sejmie, ku pamięci zmarłego, która nastąpiła po przemówieniu szefa PO Grzegorza Schetyny. Niestety z niejasnych powodów „nie zdążyli” na minutę ciszy Jarosław Kaczyński i wicemarszałek Terlecki. Mimo tych potknięć rząd rzeczywiście wyczuł, że zlekceważenie tego incydentu mogłoby się obrócić przeciwko PiS-owi i wolał przełknąć swoje poprzednie gwałtowne ataki i oszczerstwa wobec Adamowicza, aby teraz przeżyć ze społeczeństwem chwilę narodowej żałoby i pojednania. Tego samego, które odczuł naród w pierwszych miesiącach po katastrofie smoleńskiej. Ta ostrożność opłaciła się PiS-owi, bo w najnowszych sondażach PiS utrzymał wciąż swoje pierwsze miejsce.
19 stycznia przeszło trzy tysiące zaproszonych osób uczestniczyło na uroczystym pogrzebie w Bazylice Mariackiej w Gdańsku. Trumnę wnosili koledzy prezydenci sześciu miast. Mszę odprawiał Arcybiskup Głódź, piękne przemówienie potępiające politykę opartą na kłamstwach, nienawiści i pogardzie wygłosił ojciec Ludwik Wiśniowski. Miały miejsce modlitwy nie tylko katolickie, ale również innych wyznań, a obecni byli nie tylko przyjaciele partyjni Adamowicza i prezes Rady Europejskiej Donald Tusk, ale również prezydent Duda, premier Morawiecki i wicepremier Gliński. Telebimy nagłaśniały szczegóły mszy pogrzebowej dla wielotysięcznych tłumów na ulicach Gdańska i innych miastach polskich. Co prawda, prezydent Duda żadnemu politykowi z opozycji nie podał ręki w bazylice, ale po mszy prezydent Duda przyjął, że słowa ojca Wiśniowskiego były skierowane do wszystkich polityków, łącznie z nim samym. Żywiono nadzieje, że obniżenie temperatury w konfliktach politycznych mogłoby wreszcie nastąpić… Czy tak będzie?
Jednak znaleźli się tacy, którzy ruszali do ataku, jeszcze przed pogrzebem. Wojciech Cejrowski zaczął wyliczać rzekome przekroczenia prawa Adamowicza i porównywał go do Al Capone, a jego pogrzeb do pogrzebu Stalina; Grzegorz Braun cieszył się, że Adamowicz staje już przed sądem boskim, ale żałuje, że nie mógł stanąć przedtem jeszcze przed sądem ludzkim. Oskarżono Tuska, że nawołując o spokój na mszy, inicjuje nową kampanię wyborczą dla siebie. W czasie nagrania słów o. Wiśniowskiego kamera TVP koncentrowała się na osobie Tuska, jakby to on miał być obiektem tych oskarżeń.
Nie wiem, czy apele księży i wdowy po zmarłym prezydencie wystarczą, aby pokonać mowę nienawiści szalejącą w mediach i internecie w Polsce, ale również w całej Europie. Pamiętajmy, że nawet w „spokojnej” Anglii, mimo powszechnego oburzenia, zabójstwo posłanki Jo Cox nie zmieniło wyniku nadchodzącego referendum i nie powstrzymało fali wrogości w mediach społecznych.
Wiktor Moszczyński