Polsko-Szkocki Festiwalu, zorganizowany przez Polish Association w Aberdeen udowadnia, że budowanie wspólnoty opartej na łączeniu bardzo różnorodnych kulturowo środowisk jest możliwe i stanowi remedium na osaczający nas brak tolerancji, zrozumienia, empatii i szacunku do drugiego człowieka.
Polish-Scottish Ceilidh
Zaczęło się tradycyjną szkocką i polską muzyką, w piątek, 25 stycznia, w klubie Blue Lamp. Muzyczno-taneczny event poprowadziła Helen Lynch. To ona profesjonalnie i jednocześnie zabawnie wtajemniczała publiczność w arkana szkockich i polskich tańców. Najpierw tłumaczyła jak wykonywać kolejne kroki, a potem wraz z pozostałymi członkiniami zespołu Danse McCabre grała na przemian Flying Scotsman, krakowiaka, Highland Schottische i poloneza. Wśród wielu chętnych do uczenia się tradycyjnych ludowych tańców byli Polacy, Szkoci, a nawet Japończycy. Kiedy uczestnicy potrzebowali odpoczynku, ustępowała miejsca na scenie gościom specjalnym wieczoru. Najpierw wielokulturowemu zespołowi „S.H.A.” z fantastycznymi wokalistkami: Hanką Wójciak i Susanną Jara. Wspólnie z Jackiem Długoszem i Miłoszem Skwirutem te niezwykle utalentowane artystki przeniosły słuchaczy w magiczny świat utworów, których źródłem był folklor góralski, łemkowski, słowacki i romski. Indywidualizując stare ludowe melodie i wzbogacając je o własne oryginalne pomysły muzyczne zabrały publiczność ze szkockiego pubu pod Tatry i na Łemkowszczyznę. Zupełnie inny charakter miał krótki występ Bogdana Hołowni – wybitnego polskiego pianisty jazzowego, który zapraszał nim na swoje recitale i koncerty organizowane w ramach polsko-szkockiego festiwalu. Subtelne i delikatne dźwięki utworów wykonywanych przez Hołownię wyrwały słuchaczy z pełnego zgiełku i hałasu klubu, by pozwolić im zmierzyć się ciszą, którą można odnaleźć między nutami.
Miasto, którego miało nie być
Kiedy poproszono Bogdana Hołownię o podanie repertuaru na sobotni recital w St Andrew’s Cathedral, pianista postanowił zrezygnować z improwizowania znanych standardów jazzowych. Podjął decyzję o zaproponowaniu szkockim melomanom wysłuchania poświęconych Warszawie utworów wybitnych polskich kompozytorów. I dlatego w repertuarze koncertu znalazły się m.in. „Sen o Warszawie”, „Pokoik na Hożej”, „Jak przygoda to tylko w Warszawie”. „Kamienne schodki”. W ascetycznym wnętrzu aberdeeńskiej katedry zabrzmiały więc urzekające swoim pięknem piosenki o mieście, którego miało nie być, a jednak jest. O mieście „kolorowych snów”, „gdzie czeka nadwiślański świt”, które jest „jak uśmiech dziewczyny kochanej i wiosny budzącej się wiersz”. Wypływająca spod palców pianisty opowieść malowała dźwiękami obraz Warszawy, która dla większości słuchaczy była miastem nieznanym i dalekim. I nagle stała się bliska. Nic więc dziwnego, że po zakończeniu koncertu Bogdan Hołownia otoczony został przez zachwyconych nieznanymi utworami melomanów. Pianista musiał się jednak spieszyć, bo czekało go spotkanie z… Robertem Burnsem.
Oda do haggisa
Noc Burns, a właściwie Kolacja Burnsa to święto obchodzone na cześć Roberta Burnsa – narodowego poety Szkocji. Rozpoczyna się ono dźwiękiem dud i „Odą do haggisa”, wierszem, który Burns napisał na cześć tej szkockiej potrawy. Dalsze części kolacji to czytanie poezji i śpiewanie poezji wieszcza oraz zabawa taneczna „céilidh”. I właśnie w „Multicultural Burns Night 2019” wzięli udział polscy artyści: Bogdan Hołownia i Hanka Wójciak z zespołem „S.H.A.” To ważne dla Szkotów wydarzenie odbyło się w Aberdeen Multicultural Centre. Lord Provost Barney Crockett witał gości, gdy sala The Church of Jesus Christ of Latter-Day Saints wypełniła się publicznością złożoną ze Szkotów, Indusów, Jamajczyków, Nepalczyków, Anglików i Polaków. W tym wielonarodowym i wielokulturowym tłumie wykonawców i publiczności panowała radosna, przyjazna atmosfera. Muzyka, taniec i poezja łączyła ludzi, dla których tym razem wspólnym mianownikiem była twórczość Burnsa. I oczywiście haggis. O whisky nie wspomnę, bo przecież w Szkocji wszyscy wiedzą, że ceremoniałem Burns Supper jest wypicie tego trunku przy pomniku poety. Tymczasem o godzinie 20.30 w Aberdeen Arts Centre rozpoczynała się „Polish-Scottish Folk Night”.
Co jazz i folk mają wspólnego
Najpierw próba. Bogdan Hołownia siada do fortepianu i nagle Hanka Wójciak podchodzi do instrumentu. Proponuje wspólne wykonanie piosenki Jerzego Wasowskiego i Jeremiego Przybory „O, Romeo”. Uradowany pianista zaczyna grać. Szybkie i skuteczne poszukiwanie w telefonie tekstu utworu sprawia, że po chwili próba rozpoczyna się na dobre. I tak w 15 minut narodził się nieprzewidziany duet tak bardzo różnych od siebie stylistycznie artystów. Gdy sala prawie całkowicie wypełniła się gośćmi przy fortepianie zasiadł jazzman, o którym Magda Umer powiedziała: „wszystkie kobiety powinny zazdrościć takiego czułego dotyku, jaki Bodzio proponuje czarnym i białym klawiszom, bo są one jego największą miłością. Jakże wzajemną.” Słuchając w wykonaniu Hołowni piosenek Kabaretu Starszych Panów i nie tylko, nie sposób się z tymi słowami nie zgodzić. Pianista oczarował publiczność, przeprowadził ją „na drugą stronę jeziora ciszy”, tak sam definiuje swoje granie. Na zakończenie do współtworzenia tego magicznego świata zaprosił Hankę Wójciak. Za ten dodatkowy punkt programu, publiczność podziękowała artystom gromkimi brawami. I w ten sposób Hanka Wójciak przeprowadziła słuchaczy od jazzu w świat muzyki inspirowanej nie tylko polskim folklorem. O tej niezwykłej artystce napisano, że kryje w sobie tajemnicę, „jest liryczna, ale i wybuchowa, a góralski temperament jest u niej tylko punktem wyjścia do własnej artystycznej drogi”. Jej poszukiwania połączone z fantastycznymi interpretacjami zafascynowanej kulturą Łemków Susanny Jara wzbogacone dźwiękowo o gitarę Jacka Długosza i kontrabas Miłosza Skwiruta spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem. Energetyczny, kipiący emocjami, ale też liryczny i nastrojowy występ „S.H.A.” bardzo podobał się publiczności. W drugiej części koncertu wystąpił szkocki zespół – Iona Fyfe Trio. Jego wokalistka została w 2018 r. uhonorowana tytułem Scots Singer of the Year. Nagradzana była mimo młodego wieku wielokrotnie, a jej debiutancki album „Away From My Window” zyskał uznanie krytyków nie tylko brytyjskich. Interpretacje Iony Fyfe najlepiej określa stwierdzenie, że to „magiczny i charyzmatyczny szkocki folk”. Zwieńczeniem tego polsko-szkockiego festiwalowego koncertu było wspólne wykonanie przez Ionę Fyfe, Hankę Wójciak i Sussanę Jara utworu „Wild Mountain Thyme”.
Torn From Home
Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu to święto mające na celu uczczenia pamięci ofiar pochodzenia żydowskiego, pomordowanych w czasie II wojny światowej przez nazistowskie Niemcy. Datę obchodów wyznaczono na 27 stycznia – rocznicę wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau w 1945 r. Na całym świecie przypomina się wtedy o zbrodniach ludobójstwa, podkreślając, że niestety nie należą one do przeszłości. W Aberdeen uroczystości poświęcone ofiarom holokaustu odbyły się w tym roku w Belmont Filmhouse. Słowo „uroczystości” nie oddaje jednak poruszającego charakteru spotkania, które nie miało w sobie nic z okolicznościowej akademii. Nie było hymnu, przemówień, przedstawiania ważnych gości, nie licząc krótkiego powitania Lorda Provosta. Na początku Bogdan Hołownia wykonał recital złożony z utworów polskich kompozytorów żydowskiego pochodzenia. Potem organizator wydarzenia – Colin Farquhar zapowiedział program, po czym zapalił małą świeczkę. Zrobiło się absolutnie cicho, nastał czas pamięci. Ubrali ją w słowa, najpierw uczniowie Grammar School w Aberdeen, którzy opowiedzieli o swojej trudnej wizycie w Auschwitz. Następnie Jennifer Robertson, która w dramatyczny, niezwykle emocjonalny sposób przeczytała fragment własnej książki „From the Volga to the Clyde”. Jako kolejny głos zabrał David Donaldson, który wyjaśnił hasło tegorocznych obchodów (Torn from home ) i przedstawił krótko wojenne losy Romów. Na koniec dr Helen Lynch i Tommy Campbell przeczytali wiersze o czasach, o których nie wolno zapomnieć. Emocjonalny ładunek i siła przekazu tych wystąpień przez swoją prostotę pozbawioną patosu i afektacji były porażające. Zmuszały do refleksji, które pogłębiła jeszcze kończąca spotkanie projekcja filmu Ferenca Toroka „1945”. Refleksji, którą najlepiej określają słowa Tadeusza Borowskiego: „Nie ma piękna, jeśli w nim leży krzywda człowieka. Nie ma prawdy, która tę krzywdę pomija. Nie ma dobra, które na nią pozwala” („U nas w Auschwitzu”).
Od 50 lat nie było takiego koncertu
Na koniec festiwal powrócił do klubu Blue Lamp. Na finałowym koncercie spotkały się na nim dwie gwiazdy muzyki jazzowej: Bogdan Hołowania i Nadya Albertsson. Przed ich występem zagrał zespół Hamlet Collective, złożony z młodych, ale bardzo zdolnych muzyków, którzy swoją pełną pasji interpretacją trudnych utworów, m.in. Duke’a Ellingtona i Chicka Corei wzbudzili aplauz wśród publiczności. Swojego entuzjazmu nie krył także Barney Crockett, który jako włodarz miasta oklaskiwał aberdeeńskich jazzmanów z dumą i autentycznym podziwem. Po ich energetyzującym programie na scenę weszła Nadya Albertsson i wraz z Bogdanem Hołownią przeniosła publiczność do świata nieśmiertelnych standardów jazzowych. Artyści zaczarowali słuchaczy. Pochodząca ze Szwecji i studiująca w Aberdeen Nadya w 2018 r. została uznana za najlepszą młodą wokalistką jazzową w Szkocji. Jej muzyczna wrażliwość i dojrzałość interpretacyjna oraz piękna, ciepła barwa głosu przyniosą jej zapewne sławę nie tylko w Wielkiej Brytanii. Jeden ze stałych bywalców Blue Lamp zauważył, że takiego koncertu nie było tu od 50 lat. Joan MacDonald, która uczestniczyła w prawie wszystkich festiwalowych koncertach gratulowała Mateuszowi Łagodzie z Polish Association Aberdeen organizacji wydarzenia, które odniosło tak wielki sukces.
Nie dbać o bagaż złej przeszłości
Warto na koniec wspomnieć o najbardziej zaskakującym i fascynującym wydarzeniu polsko-szkockiego festiwalu, czyli koncercie, którego miało nie być. A mowa o niesamowitym, spontanicznie zaaranżowanym jam session, którego organizatorem był Nigel Lammas. Ten współzałożyciel „Melting Pot Collective”, twórca „Aberdeen Solidarity With Refugees” to organizator koncertów i zbiórek dla uchodźców, pacyfista, który kocha muzykę, a granie na skrzypcach daje mu taką radość, że niejeden zawodowy artysta mógłby mu jej pozazdrościć. Bogdan Hołownia tego wieczoru towarzyszył grającemu na gitarze Morganowi Taylorowi, a po chwili dołączył do nich Nigel na skrzypcach i jego brat Mark na flecie. Wiersz Burnsa „Red, Red Rose” wykonał we własnej aranżacji Morgan. Hanka została poproszona przez szkockich gospodarzy o zaśpiewanie „Dwóch serduszek”. Skąd znali ten utwór? Widzieli już „Zimną wojnę” i piosenka ich zafascynowała. W pewnym momencie ktoś zawołał: „Remedium”! Kiedy popłynęły pierwsze dźwięki piosenki Maryli Rodowicz Szkoci podchwycili melodię i zaczęli śpiewać po angielsku. I tak przez cały wieczór polskie utwory mieszały się ze szkockimi. Myślę, że w tej muzyce i śpiewie można odnaleźć lek na wszystkie choroby naszego świata. Być po prostu razem, „wsiąść do pociągu byle jakiego” i nie dbając o bagaż złej przeszłości wyruszyć wspólnie w nieznaną, może lepszą przyszłość.
Gabriela Ułanowska