Kilka dni temu pewien Niemiec przejeżdżał przez polskie miasto z prędkością 179 km/h. Chodzi oczywiście o jazdę samochodem a nie pociągiem pendolino. Przypominam to niezorientowanym turystom zza granicy, którzy wierzą, że w Polsce istnieją tak zwane szybkie pociągi. Otóż szybko jeździ się u nas wyłącznie samochodami, pociągi przyspieszą dopiero w XXII wieku.
Ale wróćmy do Niemca. Jechał 180 km/godz. w miejscu gdzie można było jechać 80 km/godz. Niemiec nie uciekał przed polskimi złodziejami aut, ani przed rosyjską mafią. Nie pędził z rodzącą żoną na najbliższy oddział położniczy, nie była to również jazda testowa nowym modelem Jaguara. Nie wyjechał z myjni samochodowej i nie zamierzał w ten sposób osuszać swojego samochodu, chociaż wszyscy kierowcy wiedzą, że szybka jazda to najlepszy sposób na wysuszenie auta. Mój kolega stara się jeździć szybko także w czasie deszczu, twierdzi bowiem, że w ten sposób ucieka przed kroplami wody spadającymi z nieba na jego super brykę. Dzięki temu jego samochód jest zawsze suchy i czysty. Dlaczego Niemiec jechał tak szybko? Otóż dowiedzieliśmy się tego dzięki policji, która go zatrzymała za złamanie przepisów. Niemiec sądził, że jedzie autostradą. Tak przynajmniej mu się wydawało. A każde dziecko wie, że autostrady służą do szybkiego przemieszczania się z punktu A do punktu B. Niemiec był zachwycony, że jedzie przez Polskę tak wygodnie, komfortowo i szybko. Aż napotkał patrol drogówki. I wtedy przestało być miło. Stracił prawo jazdy na 3 miesiące, dostał wysoki mandat i punkty karne. Zdziwił się okrutnie, ale zapłacił. Ja też się dziwię. Za co go ukarano?! Za myślenie za kierownicą? Myślał że to autostrada, a to była zwykła miejska droga? No może nie taka najzwyklejsza uliczka jak w śródmieściu, ale trochę szersza, dwupasmowa, z ekranami dźwiękochłonnymi i innymi nowoczesnymi rozwiązaniami.
Takie drogi się u nas teraz buduje coraz częściej. No i bardzo dobrze. A kto zna się na drogach najlepiej w Europie? Oczywiście Niemcy, to oni zaczęli budować autostrady na masową skalę jeszcze przed II wojną światową. No więc jeśli dziś jedzie taki szwabski kierowca przez Polskę, widzi piękną, równą, szeroką i bezpieczną drogę, to ma prawo uważać, że to normalna autostrada. Takiemu gościowi należą się podziękowania.
Zamiast policji, trzeba było wezwać telewizję żeby go nagrała i puściła we wszystkich serwisach. Niemiec pochwaliłby polskie drogi, że takie dobre i komfortowe. Nie to co kiedyś, gdy w asfalcie było więcej dziur niż asfaltu, na skrzyżowaniach brakowało drogowskazów a boczne drogi miały nawierzchnię brukowaną, zupełnie jak za pierwszych Piastów. Teraz cała Europa może uwierzyć, że Polska to nie jakiś skansen z początków XX wieku, tylko nowoczesne, silne państwo w Unii Europejskiej. U nas nawet drogi lokalne wyglądają jak autostrady. Tacy kierowcy to najlepsza, bo najprawdziwsza reklama polskich dróg. Zamiast zabierać Helmutowi prawo jazdy, trzeba było ufundować nocleg w wygodnym hotelu, żeby się przekonał, że nie tylko ulice mamy fajne. Stać nas również na budowę 5-gwiazdkowych hoteli! Taki Helmut, jak wróci do domu, opowie znajomym o fantastycznym kraju na wschód od Odry, gdzie mają bezpłatne autostrady w każdym mieście, doskonałe hotele w bardzo umiarkowanych cenach i pyszne jedzenie a piwo dużo lepsze niż niemieckie. Lepsze, bo bez chemii. Same zyski. A jak wyszło dzisiaj? Fatalnie. Helmut wróci do domu opóźnionym polskim pociągiem, zły i uboższy o paręset euro. Zamiast boskich wakacji, miał same kłopoty i jeszcze zostawił w Polsce samochód. Teraz będzie wszystkim opowiadał, że ci Polacy to dziwni ludzie. Mają świetne drogi, w każdym mieście mają nawet kawałek autostrady. Ale na tych drogach nie pozwalają szybko jeździć. Ścigają wszystkich, którzy jadą trochę szybciej, ledwie przekroczą 90km/godz. a już mandat się należy.
Bez sensu. – To po co oni budują te autostrady? – zapyta Helmut znajomych.
No właśnie, po co?
Andrzej Kisiel