27 kwietnia 2019, 12:15
Notatki zza kulis: „Zemsta”

Tym razem mam przyjemność przekazać czytelnikom „Tygodnia Polskiego” felieton odzwierciedlający dosłownie nazwę samego cyklu , bo powstał za kulisami przedstawienia i o tym właśnie traktuje. Wartość opisanych w nim wrażeń jest tym większa że ich autor, młody filmowiec towarzyszący zespołowi Sceny Polskiej w objeździe ze spektaklem „Zemsty” nie tylko przygląda mu się od kulis, ale przeżywa je od środka czyli ze scen, gdzie pojawia się jako jeden z trzech murarzy. Przy okazji bierze udział wraz z całym zespołem we wszystkich działaniach koniecznych dla prezentacji naszego przedstawienia , od momentu załadowania dekoracji i wyjazdu o świcie poprzez trzygodzinną podróż, ustawianie dekoracji , dwa pełne przedstawienia, demontaż i późną nocą powrót do Londynu
Reportaż Kuby nie oddaje znoju i wysiłku jakiego wymaga tak spędzona niedziel , jedna z trzech w wiosennej turze zespołu do Birmingham , Corby i Southampton. Jak wszyscy członkowie Sceny Polskiej.UK Jakub robi to bezinteresownie, „dla sprawy”, którą jest sam teatr, jego rozwój i jego rola w życiu polskiej społeczności na obczyźnie.
Ograniczony dostęp Sceny Polskiej.UK do sali teatralnej w POSKu z jednej strony, a z drugiej brak rozrywki kulturalnej w środowiskach polskich poza Londynem, oto co motywuje aktorów i realizatorów . Korzyści płynące z tego poświęcenia są obopólne choć nie mierzymy ich w pieniądzach a tylko we wdzięczności widzów i satysfakcji aktorów że mogą zagrać swój spektakl jeszcze kilka razy, Dlatego w reportażu Kuby nie ma słowa skargi na trudy i zmęczenie a tylko uniesienie i radość jaka udziela się każdej wrażliwej osobie biorącej udział w magicznym rytuale zwanym teatrem.

Helena Kaut-Howson

Zza kurtyn. Kulisy przygotowań do „Zemsty”

Stałem za olbrzymią, czarną kurtyną, po lewej stronie sceny, szykując się do swojego pierwszego teatralnego debiutu. Wojtek aka Cześnik kończył swój monolog, a ja poczułem, jak serce swym biciem rozwala mi klatkę piersiową. Wcześniej nie okazywałem oznak stresu, wręcz byłem spokojny niczym buddyjski mnich oddający się medytacji w jednej ze świątyń w Katmandu. Teraz jednak, tuż przed wyjściem czułem, że ogarnia mnie trema. Wojtek i Renata zeszli ze sceny, rozbrzmiał mazur Wojciecha Kilara, na scenie pojawił się Damian vel Papkin, wykonujący swoisty obrót z parasolką, a dla mnie czas zatrzymał się na krótką chwilę. Rozejrzałem się. Prócz mnie za kulisami po naszej stronie stali jeszcze Łukasz, Jarek i drugi Jarek. Wszyscy powoli wczuwali się w swoje role. Wziąłem kilka głębokich oddechów, poprawiłem swój żółty kask, Papkin zszedł ze sceny i ruszyliśmy. Pierwszy Łukasz, który przesuwał murek, potem ja pchający tzw. większą dekorację. Na sali przeszywające scenę oczy widowni, za kulisami przeszywające scenę oczy kolegów i koleżanek, a na scenie ja, jeden z murarzy oraz Łukasz nasz Majster. Ustawiłem płot przed kurtyną i zszedłem wszystkim z oczu. Pierwsza zmiana dekoracji poszła gładko. Zostały jeszcze dwa wyjścia z lekko większymi zadaniami.

Do Birmingham przyjechaliśmy między 9:30 a 10:00. Pierwszy spektakl zaplanowany był na 14:30, kolejny na 18:00. Od samego początku dało się odczuć atmosferę pełną napięcia, które narastało z każdą minutą przybliżającą nas do występu. Aktorzy nie mieli czasu, aby przejść próbę generalną spektaklu, który na dobrą sprawę ostatni raz grali pół roku temu w Londynie. Dodatkowych zmartwień nastręczał fakt, że bilety słabo się sprzedały. Jeszcze na pierwszym przedstawieniu miejsca były nawet zapełnione (graliśmy dla szkół), tak już z drugim był większy problem. Spodobało mi się powiedzenie Wojtka: „słuchajcie, nie ważne jak liczną mamy publiczność – dajemy z siebie wszystko”. To jedna z wielu rzeczy, która pokazuje, że Scenę Polską tworzą profesjonaliści z pasją grania, z romantyczną miłością do teatru.

Zaczęliśmy od rozkładania scenografii. Z ciężarówki Chrisa wypakowaliśmy olbrzymie drewniane części i na kilka kursów przenieśliśmy je na scenę, gdzie potem pod czujnym okiem Beaty, naszej scenograf, oraz z podkładem dźwiękowym złożonym z wkrętarek i młotków złożyliśmy wszystko w jedną koherentną całość. Pracowali wszyscy członkowie ekipy i niemal wszyscy aktorzy, którzy byli obecni. W trakcie tego zamieszania goniłem z kamerą pomiędzy sceną a garderobą, gdzie nagrywałem i zgrywałem materiał. Po mniej więcej godzinie dwa płoty, dwie wieżyczki, murek, wejście, stół i kilka pozostałych elementów stały na swoim miejscu.

Następnie, pod batutą Wojtka, rozpoczęliśmy próby przestawiania dekoracji, a także ustawienie świateł pod pojawiających się na scenie aktorów. Godzinę przed spektaklem wszyscy aktorzy zaczęli przebierać się w swoje kostiumy, nakładać makijaże i rozgrzewać się. Co rusz słychać było odgrywane duety, każdy powtarzał swoje teksty. Tuż przed wyjściem na scenę panuje specyficzna energia. Światła gasną, powietrze staje się zagęszczone, czujesz oczekujących widzów i dosłownie czujesz ich oczekiwanie na początek. Za kulisami widzisz aktorów, którzy już są gotowi, czujesz ten rytm, czujesz to wspólne bicie serc, które pompuje adrenalina i popycha cię do przodu. Ta wspaniała adrenalina zaczyna w tobie buzować, krew szybciej płynie i gdy myślisz, że już nie wytrzymasz, że zaraz wybuchniesz… dzieje się TO. Magia teatru. Niewidzialna nić napięcia łącząca wszystkich aktorów, nić która prowadzi ich przez cały spektakl. Gdy obserwujesz wszystko zza kulis, gdy wychylasz głowę i przykładasz oko do szpary pomiędzy kurtynami, żeby widzieć scenę i salę pełną widzów, wtedy jesteś w stanie poczuć TO razem z nimi. Będąc za kulisami słyszysz, jak koledzy i koleżanki znają WSZYSTKIE role na pamięć, słuchają się uważnie, a nawet uprzedzają wypowiedzi kolegów ze sceny, szeptając do siebie.

Widziałem ten spektakl pół roku temu, gdy siedziałem na widowni teatru w POSK-u. Pamiętam, że byłem wtedy pod wrażeniem, jak ta sztuka oddaje współczesne realia. Teraz, mając możliwość obserwacji pracy, przygotowań, możliwość zobaczenia wszystkiego mówiąc kolokwialnie „od kuchni”, a nawet samemu zagrania małej roli w tym spektaklu, będąc częścią tego świata, wiem jedno. Warto zobaczyć ten majestatyczny wierzchołek góry lodowej, na który składa się tytaniczna praca całego zespołu. Nie ma lepszej możliwości na bardziej kompleksowe poznanie „Zemsty”. Mocium Panie!

Jakub Kurzynski

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_