Las, który porasta okolice góry Birów jest całkiem młody, potrafi on jednak wiele ukryć. Chyba najbardziej imponującą niespodzianką wśród drzew jest biały masyw skał, na szczycie którego wznosi się wysoki, drewniany mur z wieżyczkami strażniczymi. Jest to stosunkowo nowa budowla, powstała w latach 2007-2008. Miała ona być wierną rekonstrukcją średniowiecznego grodu na szczycie góry Birów. Znawcy tematu twierdzą jednak, że najbardziej autentyczne jest chyba tylko jej położenie, cała zaś budowla jest jedynie ambitną próbą przyciągnięcia turystów. Jakby nie było, dobrze się stało, bo dzięki tej inicjatywie mamy możliwość poznać fantastyczne skały w urokliwej okolicy Podzamcza w gminie Ogrodzieniec (woj. śląskie).
Życie wśród reniferów
W tych to skałach i znajdujących się w nich jaskiniach dokonano niezwykle cennych znalezisk, dzięki którym inaczej spojrzymy na otaczający nas krajobraz i życie przodków. Otóż 70% kości znalezionych w okolicach góry Birów to pozostałości po… reniferach. Trzydzieści tysięcy lat temu było to bowiem obozowisko łowców tych zwierząt. Wśród mroźnej tundry jaskinie były najcieplejszym, najlepszym schronieniem, nie tylko dla ludzi, ale i dla olbrzymiego niedźwiedzia jaskiniowego. Po okolicy snuły się stada żubrów pierwotnych, gigantyczne mamuty, a nawet nosorożce włochate. Te wielkie grupy zwierząt korzystały z lokalnego wodopoju, którym mogło być nieistniejące dziś jezioro lub zaginiona rzeka. Bobry-karczowniki budowały tam żeremia, lemingi zakładały kolonie. Słowem był to obszar, który dziś określilibyśmy mianem Dalekiej Północy: mroźnej, zasypanej śniegiem, gdzie przetrwanie jest niezwykle trudne i wymagające wielkich nakładów pracy i inteligencji. Klimat ocieplał się powoli a wraz z tym mieszkańcy góry Birów i jej okolic mieli więcej energii i czasu na rozwój duchowy. Na pewno panował wśród nich kult przodków. To właśnie tutaj odkryto najstarsze cmentarzysko na terenie Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Zidentyfikowano aż kilkanaście pewnych i mniej pewnych kurhanów sprzed dwóch i pół tysiąca lat. Są to piaszczysto-kamienne, koliste nasypy, o średnicy od kilku do kilkunastu metrów i wysokości do 200cm. Nie spodziewajmy się jednak, że od razu je dostrzeżemy w krajobrazie, to raczej przywilej wytrenowanego oka archeologa. Kurhan był jakby pomnikiem zmarłego lub zmarłej, grzebanych czasami wraz z cennymi przedmiotami: metalową biżuterią, naczyniami czy też krzemiennymi narzędziami.
Scytowie i Wandalowie
W drugim i trzecim tysiącleciu przed naszą erą góra Birów była prawdopodobnie znanym w całej okolicy ośrodkiem rzemieślniczym, specjalizującym się właśnie w wyrobach z krzemienia. Na jej szczycie znajdowały się pracownie, w których powstawały siekierki, groty do strzał i inne narzędzia. Pomału myśliwi decydowali się na porzucenie koczowniczego trybu życia i zakładali osady rolnicze. W okolicy góry Birów pierwsza taka osada należała do tak zwanej kultury pucharów lejkowatych. Sama nazwa od razu przywodzi na myśl wykwintne przyjęcia, ale zapewne nie w dzisiejszym pojęciu. W VI i V wieku przed naszą erą zaczęła się tworzyć w tej okolicy cała aglomeracja, niczym prehistoryczne Katowice. Góra Birów stała się centrum prężnego zespołu kilku osad. Ten okres rozwoju nie trwał jednak zbyt długo. Z południowego wschodu niczym szarańcza nadciągnęły hordy Scytów. Zrównali osady z ziemią, ludzi pogonili w niewolę a góra Birów znów stała się tylko wapienną skałą. Po tych pierwszych osiedleńcach pozostały jedynie fragmenty naczyń, ich skromne żelazne i brązowe ozdoby i groty strzał Scytów. Już wkrótce jednak pojawili się nowi osadnicy. W IV wieku p.n.e. przybyły tutaj germańskie plemiona Wandalów. Co ciekawe, nie bardzo im ta okolica przypadła do gustu bo tak jak się znienacka pojawili tak i odeszli. To te plemiona, emigrujące z terenu obecnej Polski spowodowały upadek ogromnego Cesarstwa Rzymskiego. Pozostały po nich skorupy naczyń, już toczonych na garncarskich kołach i wiele ozdób wykonanych z metalu. Od ósmego wieku możemy już mówić o osadnikach słowiańskich. Znów powstaje większa grupa osad nazwana później Ogrodzieńcem.
Widok ze strażnicy
Za czasów walk dzielnicowych (XIII/ XIV wiek) na szczycie góry pojawiają się fortyfikacje, których to replikę możemy sobie dziś obejrzeć. Zbudowano wtedy potężny wał kamienno- drewniany broniący wstępu na szczyt. Od zachodu pozostawiono wąską szczelinę skalną, która potem stała się wzmocnionym wejściem. Na szczycie, wewnątrz tych umocnień, postawiono chaty i wieże strażnicze. Z tego to okresu i późniejszych archeolodzy dokopali się wielkiej ilości militariów: noży bojowych, ostrzy strzał, fragmentów kolczug, toporów. Fortecy broniła jazda konna bo znaleziono też ostrogi i wędzidła. Góra Birów stała się ważną strażnicą wojskową, której zadaniem było strzeżenie granic państwa polskiego przed atakiem z Czeskiego Śląska. W czasie jednej z wojen, w XIV wieku, wszystkie te drewniane umocnienia po prostu poszły z dymem. Po tym strażnicy już nie odbudowano (nie licząc współczesnej rekonstrukcji) a rolę obronną przejął imponujący, wapienny zamek w Ogrodzieńcu. Możemy go dziś zobaczyć ze szczytu góry Birów. Z 460 metrów n.p.m. widać też inne, najwyższe wzniesienie Wyżyny Krakowsko- Częstochowskiej czyli górę Czubatkę, a nawet odległy zamek w Smoleniu. Więc choćby dla tego widoku warto wdrapać się po schodkach i wstąpić do wnętrza zrekonstruowanego grodu. W tak zwanej „Chacie Właściciela” jest mała ekspozycja archeologiczna a także rekonstrucja warsztatu tkackiego sprzed 2500 lat i wiele innych znalezisk.
Leśne okopy
Do góry Birów doprowadzi nas szeroka i wygodna leśna droga. Przy niej znajdziemy też znak wskazujący pozostałości z historii najnowszej, okopów z Pierwszej Wojny (1914). Przez te tereny przebiegał Front Wschodni, na którym ścierały się trzy armie: rosyjska, austro-węgierska i niemiecka. Pod górą Birów widać charakterystyczne zygzaki wśród leśnego podłoża, gdzie niegdyś były wykopane rowy. Trwali w nich żołnierze oczekując wznowienia walk. Te okopy to raczej najprostsza, spontaniczna forma obrony niż długie, umocnione drewnem korytarze jakie znamy z fotografii Frontu Zachodniego. Na początku były to po prostu prowizoryczne dziury w ziemi, które kopali dla siebie indywidualni żołnierze. Jeśli front stał w miejscu, dziury łączono i umacniano, ale linia nie mogła być prosta ze względu na zabezpieczenie całości. Zygzak sprawiał, że w razie pojedynczego wybuchu w okopie, ogień i odłamki zostawały w jednym miejscu. W tych birowskich okopach tkwili Polacy, Czesi, Słowacy i Ślązacy. Do dziś poszukiwacze z wykrywaczami metalu znajdują łuski z pocisków wystrzelonych w 1914 roku. Spacerów po okolicy jest bez liku, na każdej trasie znajdziemy coś ciekawego. Teren jest płaski i wygodny, więc można zabrać całą rodzinę: dzieci i seniorów. Obszerny parking znajduje się u końca bocznej ulicy dojazdowej w Podzamczu, gdzie główną atrakcją jest oczywiście zamek Ogrodzieniec. Jeśli jednak wolimy ciszę, zapach sosen i spokojny spacer szukajmy znaku na górę Birów. Widok tej schowanej w lesie twierdzy na skale na pewno wynagrodzi nasz trud odnalezienia tego zakątka z niezwykle długą historią.
Tekst i zdjęcia: Anna Sanders