28 maja 2019, 09:26
Małe ojczyzny Ewy Kwaśniewskiej: Murale

Bardzo lubię miejskie murale (szczególnie te w mojej rodzinnej Łodzi!) Sentyment zaczął sie wiele lat temu, kiedy na ścianie przydomowego śmietnika znalazłam „malowidło” o treści następującej: „Efka z IIIB jest gupia” (pisownia oryginalna!) Pod kredowym  napisem – czerwone  serce przebite strzałą! Wiedziałam, że” artysta” namalował to dzieło tylko dla mnie! Mieliśmy po dziewięć lat.  Od tamtego czasu z przyjemnością oglądam ten szczególny rodzaj miejskiej sztuki. Niezwykle sie rozwinął!  Wspaniałe murale znajdują się teraz na całym świecie. W Londynie i w Croydon też!

Spacer po coraz bardziej modnym East End, dostarcza wielu takich wrażeń i warto je sobie zafundować. Choćby ze względów historycznych. Na Cable Street, obejrzymy ścienne malowidło upamiętniające wydarzenie z 1936 roku. I to jakie! Odbyła sie tam tzw. Bitwa na Cable Street. Starli się policjanci z demonstrantami reprezentującymi… Brytyjski Związek Faszystów! Marsz w końcu odwołano, ale słynne zawołanie „They shall not pass”, do dziś jest przecież używane, przez  antyfaszystowskie organizacje. Być może Londyn nie ma aż tak wielkiej tradycji politycznie motywowanych murali jak Belfast czy Dublin, niemniej właśnie na East End, w Bow czy Poplar znajdziemy je, jako wizualizacje radykalizmu i protestu. Te sentymenty  zawsze w tej dzielnicy były silne, choć może mało się o nich mówiło.

Najbardziej znane nam wszystkim są londyńskie murale tajemniczego Banksy. Chyba wszyscy gdzieś, coś, widzieliśmy. W końcu to najbardziej znany i rozpoznawalny uliczny artysta. Właściwie nie wiadomo kim jest. To mistrz mistyfikacji i roztaczania wokół siebie aury tajemniczości. Niejeden już próbował dociec jak się naprawdę nazywa. Pewne tropy wskazują, żę urodził się najprawdopodobniej w Bristolu, być może w 1974 roku, ale może i nie. Może jest fotografem albo prowadzi jakąś galerię sztuki, a może sprzedaje swoje prace tylko w internecie?! Ach jak ja lubię takie „suspensy” godne Agaty Christie i słynnego zawołania „who dunnit?!”. Co wiemy napewno, to to, że jego prace należą do najchętniej kupowanych w światku Hollywood. Podobno Brad Pitt i Angelina Jolie wydali na jego dzieła, podczas aukcji w Galerii Lazarides (Soho) ponad milion dolarów. Mój ulubiony mural Banksiego to ten z Essex Road w północnym Londynie. Teraz już niestety mocno zniszczony. Przedstawiał „Tesco Kids” – dzieci wciągające na maszt powiewającą dumnie flagę, zrobioną z plastikowej torby reklamowej Tesco.  Pomysł dość niesamowity, ale jakże bardzo przemawiający w dobie powszechnego konsumeryzmu.

W Polsce murale pojawiają się w wielu miastach i ta forma miejskiej sztuki coraz bardziej rozkwita. Widziałam piękne malowidła w Toruniu, Warszawie, nie widziałam niestety tego największego, a zatytułowanego „750 Metrów Chwały”. Znajdziemy go w Legionowie. Przedstawia sto najważniejszych bitew w historii naszego Kraju. I rzeczywiście ma 750 metrów! Powstał przy współpracy Urzędu Miasta, Zespołów Szkół w Legionowie i Narodowego Centrum Kryptologii. Rzeczywiście to coś niezwykłego. No i zachęta dla młodych do poznawania historii Polski. Najpierw popatrzą, a potem (miejmy nadzieję!) doczytają sobie resztę. Kiedy „Wide Walls”, magazyn poświęcony sztuce nowoczesnej i współczesnej, opublikował listę 50 najlepszych murali, znalazł się na niej jeden z naszego Kraju. Stworzyła go Natalia Rak w Krakowie i uznano go za jeden z najpiękniejszych na świecie.

W moim rodzinnym mieście, do którego jak czytelnicy wiedzą mam ogromny sentyment, znajdują się najmilsze dla mnie murale. W ścisłym centrum Łodzi ich liczba jest naprawdę imponująca. Powstaje stała ekspozycja sztuki ulicznej. Na elewacjach kamienic (które i tak są interesujące, bo przecież to słynna łódzka secesja) powstają wielkie plastyczne obrazy. Bajecznie kolorowe, niezwykłe w formie i treści, czasem wręcz niesamowite. A to patrzy na nas twarz kobiety, wyłaniająca się z magicznego drzewa, to znów parę ulic dalej „zlatują nam na głowę” jakieś ptaki czy ptaszydła, trójwymiarowe, trochę straszne, ale wzroku od nich nie da się oderwać. Na ulicy Nowomiejskiej 5, blisko mojego rodzinnego domu, szczurzysko przeogromne wyłazi „zza węgła”, zsuwa się po ścianie od górnych pięter, aż do dołu. Oj, dzieciom w tym domu pewnie trudno zasnąć! Idźmy dalej, a tu na ścianie gromada robotników, pewnie z jakiejś łodzkiej przędzalni. Napewno ich już dawno nie ma. Za kolejnym rogiem dwóch pękatych, żegnających się Żydów, których nie ma z całą pewnością!  Pochłonęło ich łodzkie getto, obozy zagłady, wreszcie 1968 rok. Na ścianach kamienic bajkowe księżyce, śpiące pajace, formy antropomorficzne, obrazy o nasyconych kolorach, czarno białe, lub takie, jakie widzimy na starych rodzinnych fotografiach – zbrązowiała sepia. I do tych mam sentyment szczególny. Znajdują się w mojej dzielnicy i nazwano je „ Dzieci Bałut – Murale Pamięci”.

Koncepcję Katarzyny Tośty, wykonali Piotr Saul i Damian Idzikowski. Dwaj artyści z Wrocławia i Łodzi. Murale powstały z archiwalnych zdjęć, które ocalały. Przedstawiają dzieci polskie, żydowskie i romskie, żyjące 70 lat temu na Bałutach. Było tu przecież zarówno getto, jak i jedyny obóz koncentracyjny III Rzeszy, założony wyłącznie dla dzieci! Przy Parku Promienistych, który powstawał „za moich czasów” na gruzowisku tego strasznego obozu, znajdują się obie moje szkoły. Podstawowa i Liceum Ogólnokształcące im. Marii Curie Skłodowskiej. W tzw. „czynie społecznym” sadziliśmy tam młode drzewka. Teraz to i wielkie drzewa i piękny park, ale także pieczołowicie przechowywana pamięć o tym, co tu kiedyś było! Te blade dzieci moich Bałut, na zawsze utrwalone na szarych ścianach starych domów, nieodmiennie mnie wzruszają.

W Łodzi już od dawna nie mieszkam, więc kiedy zatęsknię za muralami, wsiadam w autobus i jadę do niedalekiego Croydon. Tutaj Kevin Zuchowski – Morrison, właściciel i założyciel Galerii RISE, pokazuje na ulicach to, co jest w tej oryginalnej sztuce najciekawszego. Mamy okazję oglądać murale z Nowego Jorku, Paryża, Libanu, Hiszpanii, Portugalii i przybywa ich coraz więcej. Jest kolorowo, jest ciekawie. Daleką drogę odbyły murale od czasu, kiedy nazywano je „bazgrołami na ścianach!” To urbanistyczna sztuka i warto ją podziwiać.

Ewa Kwaśniewska

 

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (1)

  1. Na pewno jest to sztuka. Widać, że artyści potrafią jeszcze malować a nie tylko bazgrać, chlapać po ścianie albo płótnie.