Jednym z cichych bohaterów polskiej powojennej diaspory we Wielkiej Brytanii jest Zbigniew Pełczyński. Nie znajdzie się jego w szeregach polskich organizacji emigracyjnych czy polonijnych, ale jako naukowiec światowej sławy wykonał więcej dla obrony interesów Polski i dla rozwoju odpowiedzialnej demokracji w swoim kraju niż wielu naszych działaczy społecznych. Skuteczność jego działalności i szczegóły jego błyskotliwej kariery jako naukowiec i lobbyista wykazana jest w jego nowej biografii, pióra Davida McAvoy, i przetłumaczonej z języka angielskiego, pod tytułem „Zbigniew Pełczyński – Podarunek Życia” (wydawca BOSZ Szymanik, Olszanica).
Naukowo ambitny syn sklepikarza w Grodzisku Mazowieckim, w czasie okupacji, pod namową Księdza Marianina Włodka Okońskiego, przyszłego duszpasterza na Ealingu, Pełczyński został członkiem Grup Katolickich i wstąpił do Armii Krajowej mając zaledwie 17 lat. Brał udział w Powstaniu Warszawskim na Mokotowiu, uzbrojony w dniu wybuchu tylko kijem. Był parokrotnie ranny, przetrwał bombardowania, patrole nocne i gehennę odwrotu w fetorze kanału. Miał szczęście gdy wydostał się z kanału, że wpadł w ręce żołnierzy Wehrmachtu, a nie SS-manów, którzy rozstrzeliwali więźniów AK-owców. Sceny wojenne są opisane w książce dość dramatycznie, ale Pełczyński do końca był bardzo krytycznie nastawiony do bezsensowności wywołania Powstania z tak słabym wyposażeniem.
Po więzieniu jenieckim udało mu przedostać się po zakończeniu wojny do Anglii i do podjęcia studiów najpierw w Szkocji, na Uniwersytecie w St Andrews, a potem na magisterskie studia nauk politycznych w Oksfordzie. Elegancik w ubiorze, pracowity, dowcipny, dopiął się powoli na drabinie świata akademickiego w pogoni za stypendiami i dochodami przyznanymi, najpierw aby dokończyć doktorat o Heglu, a potem za co raz poważniejsze funkcje wykładowcy oscylującego między oksfordzkimi kolegiami, aż uzyskał dostęp do stałej pozycji członka Rady („Fellow”) przy Pembroke College. Pozostał tym członkiem Rady Kolegium przez 34 lata aż do emerytury i na tym stanowisku cieszył się nie tylko stałym środkiem dochodu, ale również zrobił z niej bazę wypadową na jego zagraniczne wyprawy i cykle wykładów po całym świecie. Wykładał i był tutorem przy szerokim wachlarzu nauk społecznych, obejmujących nauki polityczne, ekonomię i socjologię, ale znany był w świecie akademickim szczególnie jako znawca filozofii Hegla, szczególnie po wydaniu pracy zbiorowej esejów o politycznej filozofii Hegla pisanej przez naukowców rozsianych po całym świecie, ale z jego wstępem i uwagami konkludującymi.
Mimo poważnej tematyki, szczególnie o filozofii politycznej, książka o Pełczyńskim jest przeplatana anegdotami o stylu życiu Anglików, o dziwacznych tradycjach poszczególnych kolegiów, a później o nawykach naukowców amerykańskich. Okazało się na przykład że w Oksfordzie Pełczyński nie mógł zadawać lekcje w piątki bo wtedy poszczególni studentami mieli wiosłowanie i że tradycyjni kucharze w kolegium trzymają się wielowiekowej tradycji tylko wyłącznie kuchni angielskiej a wszelkie próby narzucenia porządnej parzonej kawy kończyły się regularnym sabotażem ekspresu do kawy. Ale jeszcze bardziej ciekawy jest opis o ZAP-ie (jak go studenci nazywali) przez jego studentów I współpracowników, często osoby, które później robiły poważną karierę w świecie akademickim lub w polityce brytyjskiej, amerykańskiej czy kanadyjskiej. Najwybitniejszy z jego uczniów był przyszły prezydent Bill Clinton, który często spotykał się z Pełczyńskim gdy już został prezydentem. Pełczyński był też naocznym świadkiem wybuchu ostrej i znamiennej dramatycznej kłótni między dwoma światowej sławy filozofów politycznych John Plamenatz i Karl Popper, wywołując dyskusję, którą dla mnie, jako byłego studenta nauk politycznych, miało ogromne znaczenie w pojmowaniu koncepcji wolności i „otwartego społeczeństwa”. W jego życiorysie przewijają się wybitne osobistości, jak były premier Harold Macmillan, atleta I naukowiec Roger Bannister, poseł konserwatywny Airey Neave, filozof Isaiah Berlin, historyk G.D.H. Cole, autor „Wyboru Zofii” William Styron, autor „Władcy Pierścieni” J.R. Tolkien i wielu innych. Entuzjastyczne laurki wystawione mu przez byłych studentów i pas sukcesywnych osiągnięć naukowych i towarzyskich nie zamykają jednak sprawy. Są też opisane momenty niepowodzenia, jak np. jego krótka kariera jako dziekan kolegium odpowiedzialny za dyscyplinę studentów, z którego w końcu zrezygnował bo studenci stwierdzili że był dla nich za surowy.
Przez lata powojenne ZAP tak się zżył z brytyjskim światem akademickim, że z natury rzeczy sprawy polskie przestały być dla niego sprawą pierwszoplanową. W latach gierkowskich odwiedzał rodziców I brata w Polsce i interesował się sprawami polskimi do tego stopnia, że pisywał artykuły o Polsce dla „New Society”, pomagał w programach telewizyjnych i był jednym z autorów piszących o najnowszej historii polskiej w pracy zbiorowej „History of Poland since 1863”. Cieszył się też z wyboru Papieża Jana Pawła Drugiego bo widział w tej decyzji koniec komunizmu. Ale te zmiany analizował bardziej jako naukowiec brytyjski, niż jako Polak. Dopiero przy wizycie naukowej w Izraelu, gdzie izraelscy profesorowie traktowali go raczej jako naukowca polskiego, a nie angielskiego, nastąpiła jego „repolonizacja”. Przy dramatycznych zmianach w Polsce wynikających z powstania „Solidarności”, a potem wprowadzenia stanu wojennego, Polska stała się środkiem badań naukowych i szerszego zainteresowania opinii światowej. Pełczyński czuł się powołany, aby to wykorzystać, inicjując w latach 80. Program Gościnności Kolegiów Oksfordzkich, w którym namówił kolegia do zapraszania tanim kosztem wielu polskich naukowców do Oksfordu, aby zapoznali się ze światem naukowym w Wielkiej Brytanii i czerpali ze źródeł brytyjskich materiały do uzupełnienia swoich prac naukowych lub artystycznych. Był to jeszcze okres Jaruzelskiego, ale uczestników z Polski wybierali pracownicy Oksfordu, a nie czynniki partyjne czy władze polskich uniwersytetów. Później te zaproszenia rozszerzono na węgierskich i rosyjskich uczonych. Przy współpracy z Georgem Sorosem powołał jeszcze w roku 1988 Fundację Stefana Batorego, z siedzibą w Warszawie, aby wspierać rozwój inicjatyw oświatowych i naukowych też bez udziału czynników partyjnych. Fundacja działa skutecznie do dzisiaj.
Po odzyskaniu suwerenności przez Polskę Pełczyńskiego zapraszano do Polski jako doradcę rządu na najwyższym szczeblu. Był przygnębiony amatorskim sposobem podejmowania decyzji I kreowania opinii przez nowe demokratyczne władze. Na przykład bardzo krytykował nielogiczny sposób wybierania Prezydenta w powszechnych wyborach, kiedy jego władza pozostaje głównie negatywną i wprowadza automatyczny konflikt z premierem rządu. Stąd powstała następna jego inicjatywa, wsparta znów przez jedną z węgierskich fundacji Sorosa, aby szkolić przyszłych polityków i samorządowców, w tak zwanych Szkołach Młodych Liderów Społecznych i Politycznych, gdzie uczono uczestników bardzo praktyczne lekcje o podejmowaniu decyzji, przekonywaniu do tych decyzji swoich wyborców i wywieraniu lub odpieraniu nacisków lobbystycznych, które z początku były traktowane przez polskich polityków, jako wyłącznie wrogie ciało w społeczeństwie demokratycznym. Były to ważne lekcje dla działaczy nie posiadających jeszcze zachodniej tradycji i praktyki w zarządzaniu. Te szkolenia też trwają do dzisiaj. W tym okresie również był przez szereg lat wyznaczony przez prezydenta Wałęsę, jako powiernik londyńskiego Polonia Aid Foundation Trust.
Jest to cenna i poczytna książka, pisana oryginalnie dla brytyjskich I amerykańskich czytelników, która otwiera nam angielski świat i ocenia dorobek wybitnego naukowca, który czuł się równie dobrze jako Brytyjczyk i jako Polak, mający powołanie, aby to, co najcenniejsze w kulturze jednego państwa, mogło zaowocować skutecznie na korzyść drugiego.
Wiktor Moszczyński