Od wybuchu konfliktu w Irlandii Północnej minęło dokładnie 50 lat. W sierpniu 1969 roku w Belfaście płonęły ulice. Conway Street i Bombay Street zostały prawie doszczętnie zniszczone. Z obawy przed eskalacją przemocy około 1800 rodzin opuściło swoje domy, w tym 1500 katolików i 300 protestantów. W sumie w pierwszych 10 latach konfliktu przesiedlono do 15 tysięcy osób. Tymczasowe barykady oddzielające katolików od protestantów zamieniły się w trwałe linie demarkacyjne. Tak zwane „ściany pokoju” do dziś dzielą ulice Belfastu.
Jedna z najbardziej znanych biegnie obok wzdłuż Cupar Way, oddzielając republikańską dzielnicę Falls od unionistycznej Shankill. Mur, który powstał w tym miejscu okazał się za niski – rebelianci po obu stronach mogli się na niego z łatwością w drapać. Przedłużono go zieloną blachą falistą, ale znów okazało się, że to nie wystarczające zabezpieczenie, bo można było przerzucić przez nie kamienie i koktajle Mołotowa. Dodano zatem kolejną warstwę z siatki drucianej, która miała blokować pociski.
„Troubles” zabrały ze sobą życie 3,5 tysiące osób, w tym 1854 cywilów. Porozumienie wielkopiątkowe zakończyło trwający trzy dekady konflikt. Zakończyło, ale nie rozwiązało. W Belfaście cały czas czuć napięcie. Po stronie lojalistów wciąż powiewają brytyjskie flagi, po stronie nacjonalistów – irlandzkie. Nie można o tym zapominać zwłaszcza w kontekście brexitu.
Z czasem „ściany pokoju” pokryły się muralami. Coraz więcej turystów przy okazji zwiedzania Belfastu fotografuje się na tle kolorowych graffiti przedstawiających Nelsona Mandelę lub Bobby Sands. Sami mieszkańcy przyzwyczaili się do widoku murów. Jak podają lokalne media, chcą je utrzymać, mimo że strategia zagospodarowania przestrzennego Belfastu zakłada likwidację „ścian pokoju” do 2023 roku. „Dzięki nim czuję się bezpiecznie”, powiedziała mieszkanka Belfastu reporterowi „Irish Times”. Jej wypowiedź to dowód na to, że „ściany pokoju” są nie tylko barierą fizyczną, ale również symboliczną.
– Murale w Irlandii Północnej to taki społeczno-polityczny barometr i często to, co jest na muralach odzwierciedla nastroje społeczne – mówi Maciej Bator, reprezentujący projekt For Your Freedom and Ours.
Polacy na celowniku
Jest rok 2004. Od porozumienia wielkopiątkowego minęło sześć lat. Do Unii Europejskiej wchodzi Polska i dziewięć innych krajów. Za chlebem do Wielkiej Brytanii, w tym też do Irlandii Północnej coraz częściej przyjeżdżają Polacy. Ci, którzy osiedlili się w Belfaście, przeważnie wybierają wschodnie dzielnice miasta, zamieszkałe przez protestantów. Nowo przybyli nie chcą się angażować w konflikt, ale tubylcy patrzą na nich podejrzliwie. W końcu Polacy to katolicy. Gdy polska społeczność zaczyna być coraz bardziej widoczna n ulicach, podejrzliwość zmienia się w wrogość. 12 lipca 2009 roku, w święto Oranżystów na kilku tradycyjnych ogniskach w Irlandii Północnej zostały spalone polskie flagi.
– Po wejściu Polski do Unii Europejskiej Polacy stali się największą grupą etniczną w Irlandii Północnej – tłumaczy Bator. – Pojawiliśmy się tu dość świeżo po konflikcie i nieświadomie wbiliśmy się pomiędzy katolików i protestantów, co powodowało, że te środowiska lokalne nieprzychylnie patrzyły na Polaków. Szczególnie w dzielnicach protestanckich ta widoczność Polaków, była źle postrzegana. Niektórzy uważali wręcz, że Polacy przyjechali do Irlandii Północnej wspierać republikanów. Polacy stali się największą grupą ofiar przestępstw na tle etnicznym – dodaje.
Ambicją projektu For Your Freedom and Ours była poprawa relacji pomiędzy Polakami a lokalną społecznością.
– Naszym celem nie było atakowanie tych środowisk, lecz nawiązanie porozumienia, które mogło nas przybliżyć do siebie i załagodzić podział – podkreśla Bator, który zarządza projektem.
Pomysł na projekt powstał krótko przed 75. rocznicą Bitwy o Wielką Brytanię. Przez 2 tygodnie w Ulster Museum, największym muzeum w Belfaście gościła wystawa poświęcona Polskim Siłom Powietrznym w czasie II wojny światowej, koncentrująca się na działaniach w Wielkiej Brytanii.
– W tym czasie zrobiliśmy research na temat obecności Polskich Sił Powietrznych w Irlandii Północnej, ponieważ pomiędzy 1943 a 1944 rokiem stacjonowały tu dwa polskie dywizjony: 315 i 303. Po wystawie zostaliśmy z dość dużą ilością informacji i materiałów. Dzięki wystawie udało się nawiązać współpracę z lokalnym organizacjami i historykami, dlatego stwierdziliśmy, że moglibyśmy pójść o krok dalej i zorganizować projekt edukacyjny, który nie tylko przybliżyłby temat wspólnej historii relacji między Wielką Brytanią a Polską, ale też pomógł rozwiązać problem negatywnego nastawienia do Polaków – opowiada koordynator projektu.
Podstawą projektu For Your Freedom and Ours jest sześciotygodniowe szkolenie, które składa się z pięciu warsztatów, dwóch wykładów, przynajmniej dwóch wizyt studyjnych oraz, w zależności od budżetu, również wizyty w Polsce.
– W części dotyczącej wyjaśnianiu wspólnej historii między Wielką Brytanią a Polską, głównym elementem są Polskie Siły Powietrzne oraz polskie dywizjony stacjonujące w Irlandii Północnej, zahaczamy też o Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie czy Rząd na Uchodźctwie. Innym tematem jaki poruszamy jest polska kultura. Kolejne tematy koncentrują się na zrozumieniu złożoności relacji pomiędzy Polakami a społecznościami lokalnymi oraz zastanowieniu się, co dana grupa może zrobić, aby ta relacja została poprawiona – mówi Bator.
Spotkania z historią
Projekt For Your Freedom and Ours swoje działania kierował do grup, które nigdy wcześniej nie brały udziału w podobnych projektach historycznych i które mogą przejawiać negatywne podejście do Polaków lub wywodzą się z takiego środowiska.
– Naszym celem jest współpraca z ludźmi, którzy potrzebują być doedukowani. Na pierwsze kilka szkoleń udało nam się zaprosić uczestników poprzez nasze kontakty lokalne. Następnie pocztą pantoflową poszczególne środowiska dowiadywały się o tym, co robimy. Pracujemy z grupami, które organizują członków na danym terenie i fundusze na realizację projektu. Największą grupą, z jaką udało nam się współpracować, to szeroko pojęci przedstawiciele środowisk lokalnych, głównie osoby dorosłe, wywodzące się z dzielnic, które nie mają dobrej renomy, głównie ze środowiska protestanckiego, które były uwikłane w niedawny konflikt w Irlandii Północnej tzw. „Troubles” – dodaje szef projektu.
Projekt For Your Freedom and Ours to także wizyty studyjne, m.in. w Nothern Ireland War Memorial czy w Ulster Aviation Society, w którym można odnaleźć silnik ze Spitfire’a jednego z polskich lotników, który rozbił się śmiertelnie na terenie Irlandii Północnej. Uczestnicy są zabierani także na cmentarze lokalne, aby dać im możliwość odwiedzenia polskich grobów polskich pilotów i uczczenie ich pamięci poprzez złożenie wieńców. Na koniec odbywa się uroczyste wręczenie dyplomów, w trakcie którego przemycane są elementy polskiej kultury – częstym gościem na tych spotkaniach jest Katy Carr.
– Robimy też jednodniowe warsztaty czy kilkudniowe pogadanki, np. z Clare Mulley, autorką książki o Krystynie Skarbek „The spy who loved”, która odwiedza nas regularnie i te spotkania zawsze cieszą się dużą popularnością. Współpracujemy też z Krysem Lanowskim, synem Witolda „Lanny’ego” Lanowskiego, który w czasie II wojny światowej służył w Polskich Siłach Powietrznych. A we wrześniu będziemy gościć sir Dermota Turinga, który opowie o historii złamania kodu Enigmy, w którym, jak wiemy, Polacy mieli wiodącą rolę – wymiera Bator.
Polskie ślady, lokalne reakcje
W Irlandii Północnej jest kilka polskich śladów. Obok wymienionych polskich grobów czy silnika z rozbitego Spitfire’a, najnowszym z nich jest symboliczny pomnik upamiętniający polskich lotników w Newtownards. Na czarnej płycie odsłoniętej w listopadzie zeszłego roku widzimy symbole lotniczej szachownicy, dywizjonów 303 i 315 oraz napis po polsku: „Miłość żąda ofiary”.
Są także trzy polskie historyczne murale poświęcone Dywizjonowi 303, Dywizjonowi 300 oraz generałowi Sosabowskiemu. Są one odwiedzane w ramach wizyt studyjnych przez uczestników szkolenia For Your Freedom and Ours, a w powstaniu tego ostatniego projekt miał duży udział.
– Gdy powstał pomysł stworzenia muralu, zaprezentowaliśmy kilka różnych historii z udziałem Polaków w czasie II wojny światowej. Padł wybór na generała Sosabowskiego, ponieważ historia generała nie była dobrze znana w Irlandii Północnej, poza tym osoby, które były zaangażowane w ten projekt, które służyły w armii brytyjskiej, uznały, że zaprezentowanie tej sylwetki będzie najciekawsze i będzie tym, co pozwoli zmienić nastawienie środowiska lokalnego do Polaków – stwierdza Bator.
Mural został odsłonięty dwa lata temu. Ciekawostką jest to, że jest to pierwszy mural malowany na materiale, z którego robi się spadochrony.
– Ten mural został bardzo dobrze przyjęty i stał się początkiem wielu rozmów. Do tego miejsca przyjeżdża wielu Polaków, nie tylko z Belfastu, ale też turystów, co daje ponownie okazję przełamywania lodów z lokalną społecznością. Obecnie nastawienie do Polaków jest dużo bardziej pozytywne, a liczba przestępstw z nienawiści znacząco spadła – akcentuje przedstawiciel projektu.
– Do dnia dzisiejszego w szkoleniu wzięło udział ponad 700 osób. W momencie uruchomienia projektu naszym największym marzeniem było zrobienie w ciągu roku czterech szkoleń dla około 60 osób. Ostatecznie odbyło się ich dziewięć – zaznacza Bator.
Może dziwić, że środowiska lokalne chętnie angażują się w polski projekt historyczny. Jednak trzeba przyjechać do Belfastu, aby zrozumieć, że ci ludzie przez kilkadziesiąt lat nie żyli niczym innym lecz animozjami pomiędzy katolikami i protestantami. I każdy taki projekt wpuszcza do ich środowiska świeże powietrze.
– Takiego projektu nie ma nigdzie indziej w Wielkiej Brytanii. Na pewno nie na taką skalę. Projekt cieszy się niesłabnąca popularnością. I widać wymierne rezultaty. Często osoby, które biorą udział w tych wydarzeniach są zdziwione, jak wiele nas łączy, a ci, którzy mieli okazję odwiedzić Polskę, też bardzo przychylnie wypowiadają się o naszym kraju – podsumowuje koordynator projektu.
Magdalena Grzymkowska