Kiedy zaczynają się angielskie wyprzedaże? Gdzie są najlepsze promocje? Co nietuzinkowego robić w Londynie, gdy przyjeżdżają w odwiedziny znajomi z Polski? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziemy w internecie – wszystkie zebrane w jednym miejscu, jakim jest blog Oszczędnej Pani Domu.
Pod adresem panidomuwlondynie.co.uk znajduje się kompendium wiedzy na temat życia codziennego każdego emigranta na Wyspach: począwszy od tego, gdzie kupić tanie kosmetyki, sprzęt AGD czy ubrania, na wynajmie mieszkania i bezpłatnych poradach prawnych kończąc.
Za dużo płacisz za prąd? Może warto rozłożyć płatność na raty? Albo zmienić dostawcę? Anna Wójcik tłumaczy, jak to zrobić.
– Wystarczy wypełnić online formularz i resztę załatwi za nas firma – pisze na swojej stronie.
Rodzina przyjeżdża na wakacje? Oszczędna gospodyni radzi, jak dwie osoby mogą skorzystać z atrakcji w ramach jednego biletu oraz jak zaskoczyć znajomych nietypową wycieczką, jak na przykład lot helikopterem nad miastem za jedyne £49.
Na stronie można znaleźć też zupełnie przyziemne informacje, jak się robi zakupy na Amazonie lub co opłaca się kupić w sklepie za funta, potocznie zwanym „funciakiem”. Są też komiczne historyjki zaobserwowane przez autorkę. Jak chociażby kobieta w przychodni, która nie znając angielskiego, literowała po polsku recepcjonistce słowo ginekolog. Oczywiście bezskutecznie.
– Niektórzy z Was pomyślą: „No tak, ja nie znam angielskiego, to nie mam co się do brytyjskiego lekarza pchać. Lepiej pójdę prywatnie do Polaka”. Tylko wtedy pożegnamy się z co najmniej 50 funtami i nikt nie zagwarantuje nam, że skończy się na jednej wizycie – czytamy na blogu.
– Jeżeli tylko odpowiednio przygotujemy się do wizyty u GP (ang. general practice doctor, lekarz pierwszego kontaktu) pod względem słownictwa na pewno dostaniemy odpowiednią pomoc. Pamiętajmy: Słownik nasz najlepszy przyjaciel! Lekarze są przyzwyczajeni do pacjentów z różnych stron świata. Lekarz nie oceni naszej znajomości angielskiego. Lekarz oceni nasz stan zdrowia – przekonuje autorka.
Zniżka za list
Pochodząca z Podkarpacia Anna Wójcik ma już sporo doświadczenia jako emigrantka. W 2004 roku wyjechała do Wielkiej Brytanii, ponieważ chciała zarobić na studia.
– Przełożyłam obronę pracy licencjackiej na październik i przez wakacje chciałam popracować w Anglii i trochę zarobić na kolejne lata studiów. Akurat mój znajomy mieszkał w Londynie od paru lat i mnie do siebie kilka razy zapraszał, więc skorzystałam z okazji. Wyszło tak, że na studia już nie wróciłam – opowiada w rozmowie z „Tygodniem Polskim”.
Blog miał na celu pomóc takim jak ona w zaoszczędzeniu pieniędzy bez zbędnego zaciskania pasa.
– Kiedy parę lat temu składałam dokumenty do lokalnego college’u na kurs angielskiego ESOL, pani która przyjmowała dokumenty, zapatrzyła się na moją broszkę – posrebrzaną żabkę wysadzaną półszlachetnymi kamieniami, znalezioną na targu staroci na Portobello – i zapytała, czy dostaję jakieś benefity. Odpowiedziałam, że nie, tylko Working Tax Credit. Na co pani odpowiedziała, że mogę dostać 30% zniżki na kurs. Czym prędzej pobiegłam do domu po list potwierdzający otrzymywanie WTC i zapłaciłam o 30% mniej. Byłam bardzo wdzięczna tej pani za tą informację, tym bardziej, że w mojej grupie nikt nie wiedział o takiej możliwości – wspomina.
– Pomyślałam, że fajnie by było właśnie w taki sposób pomagać innym ludziom, mówiąc im o różnych możliwościach zaoszczędzenia pieniędzy. Dlatego w 2011 roku zaczęłam wiec pisać bloga o tym, jak oszczędzać na zakupach oraz jak samemu za darmo, nie płacąc firmom i księgowym, załatwiać urzędowe sprawy w Wielkiej Brytanii, tak jak rejestracja firmy lub działalności gospodarczej, rozliczenie z podatku, benefity, mieszkanie socjalne. Z biegiem czasu skupiłam się bardziej na zakupach i kwestiach związanych z radzeniem sobie z życiem na Wyspach – tłumaczy blogerka.
Zdarza się, że czasami dostaje emaila od czytelniczki czy czytelnika.
– Najczęściej są to pytania odnośnie radzenia sobie z nieuczciwymi landlordami, pytania o benefity. Jeżeli znam odpowiedź, to po prostu odpisuję. „Dziękuję” w zamian dostaję bardzo rzadko – stwierdza.
Z Polski do Londynu… wpław
Czytając posty Oszczędnej Pani Domu, nie da się oprzeć wrażeniu, że Anna Wójcik przeżyła wiele przygód na emigracji.
– Mogłabym książkę o tym napisać! Najśmieszniejsza historia związana jest z moim ubieganiem się o National Insurance Number. Było to na samym początku i mój angielski był na słabym poziomie. Pani, która wypełniała dokumenty, zapytała mnie, w jaki sposób dostałam się na Wyspy. Przypłynęłam promem, więc odpowiedziałam: „I swim”. Urzędniczce nawet powieka nie drgnęła – śmieje się.
Od kwietnia mieszka ze swoim partnerem i synkiem w Leicester. Po ponad 10 latach wyprowadzili się z Londynu ze względu na wysokie ceny wynajmu mieszkań.
– Nadszedł czas, gdy zastanowiliśmy się, czy warto mieszkać w Londynie i pracować tylko po to, aby opłacić czynsz i rachunki. W Leicester jest o 2/3 taniej. Niestety z pracą jest o wiele gorzej – przyznaje.
Ale dla przedsiębiorczej Polki to nie jest problem – postanowiła rozkręcić własny interes, jakim jest porownywarkacen.uk – jedyny polskojęzyczny serwis internetowy tego typu na Wyspach.
– Pomysł na porównywarkę wpadł mi do głowy, kiedy byłam jeszcze w ciąży, ale prace nad nią ruszyły pełną parą dopiero kilka miesięcy po porodzie, kiedy to brak czasu spowodowany opieką nad Kubusiem sprawił, że nie byłam w stanie, robiąc zakupy przez internet, porównać manualnie cen z kilku sklepów, a tak zawsze robiłam – mówi.
Porównywarka służy do porównywania cen milionów produktów z setek sklepów w Zjednoczonym Królestwie. Takich stron internetowych jest wiele, np. Kelkoo.co.uk czy PriceRunner.com. Ale wszystkie są wyłącznie w języku angielskim.
Anna zaczęła wcielać pomysł w życie. Na ten cel otrzymała niskooprocentowaną pożyczkę z Job Centre dla osób chcących rozpocząć własną działalność gospodarczą. Sama wymyśliła, jak strona internetowa ma wyglądać, opracowała interfejs i rozmieszczenie poszczególnych modułów. Grafik zaprojektował logo, resztą zajęli się webmasterzy z Polski.
Serwis jest finansowany z wpływów z prowizji od sprzedaży dzięki udziałowi w programach partnerskich. Jeżeli używając porównywarki, użytkownik kupi coś, wówczas serwis otrzyma pewien procent od wartości sprzedaży.
– Ponieważ porównywarka powstała z myślą o ułatwieniu zakupów online internautom i pomocy w zaoszczędzeniu na zakupach, strona wyświetla wszystkie produkty, ze wszystkich dostępnych sklepów, bez względu na to czy płacą one prowizję czy też nie. I to jest najistotniejsza różnica pomiędzy Porównywarka Cen UK, a innymi anglojęzycznymi porównywarkami dostępnymi na rynku, które są bardziej nastawione na zysk i nie opłaca im się wyświetlać produktów ze sklepów, które nie płacą prowizji – podkreśla Wójcik.
– Jak na razie do mojej porównywarki dopłacam, ponieważ wciąż trzeba coś ulepszać, poprawiać – nie przynosi jeszcze zysku – zdradza, zachęcając do zgłaszania sugestii dotyczących wyglądu, działania strony lub ewentualnych błędów.
Od czegoś trzeba zacząć
Anna Wójcik bardzo sobie chwali bycie samozatrudnionym (self-employed) w Wielkiej Brytanii.
– Sam sobie jesteś szefem. Chodzisz do pracy, kiedy chcesz. Robisz sobie przerwę, kiedy chcesz. Możesz odliczać od dochodu różne zakupy na firmę – wymienia, jednocześnie zaznaczając, że prowadzenie działalności w tym kraju nie jest trudne. Podpowiada też, jak założyć stronę internetową, przypomina o możliwości skorzystania z różnych dotacji i programów rządowych, podkreśla wagę referencji. A przede wszystkim zachęca Polaków do rozkręcania własnych biznesów na Wyspach, nieważne czy chodzi o sprzedaż przez internet czy o wyprowadzanie psów.
– Jeżeli macie jeszcze i inne pomysły, to nie zastanawiajcie się długo! Zawsze od czegoś trzeba zacząć. Nie od razu będziecie milionerami. Ważne jest, aby coś robić i zdobywać doświadczenie. Z biegiem czasu nadarzą się nowe pomysły i możliwości – podsumowuje.
Magdalena Grzymkowska
Londynczyk01
Chyba business lekko nie wypalil, porownywarki cenowe nie sa tak popularne w UK jak w Polsce. Tu kroluje ebay, amazon, ewentualnie portale sklepow typu Currys/PC World.