Problem przemocy domowej jest globalny i ciągle rośnie. Szczególnie dotkliwe jest to w środowiskach imigranckich, w tym wśród Polonii – mówi Piotrowi Gulbickiemu Monika Walsh, była Mrs Ireland Universe, a obecnie ambasador Fundacji „Opoka” w Bristolu oraz „Queens without scars” w Meksyku.
Frustracja, alkohol, niedowartościowanie. Co jest najczęstszą przyczyną agresji wobec najbliższych?
– Elementów składających się na całość problemu jest wiele, mogą się też one na siebie nakładać. Najczęściej to utrata pracy, z czym wielu mężczyzn nie potrafi sobie poradzić, tym bardziej jeśli mają na utrzymaniu dzieci. Model żywiciela rodziny zostaje tu zachwiany. Na obczyźnie jest znacznie trudniej niż w ojczystym kraju, gdyż dochodzi do tego bariera kulturowa, językowa, brak wsparcia ze strony najbliższych, przyjaciół, znajomych. Problemy się nawarstwiają, a jedne generują inne. Alkohol, frustracja, lobbing, kłopoty w pracy…
Nie dotyczy to tylko tak zwanych rodzin patologicznych.
– Bynajmniej, tego typu sytuacje zdarzają się wszędzie, bez względu na wykształcenie i status społeczny. Przy czym często jest to ukrywane – ludzie na zewnątrz sprawiający wrażenie przykładnych mężów, ojców czy sąsiadów w istocie potrafią mieć drugie, mroczne życie, świetnie się kamuflując. Kto by pomyślał, że ten miły, uśmiechnięty pan jest katem i zwyrodnialcem… Trudno sobie wyobrazić jak duża i porażająca potrafi być skala brutalności stosowana przez domowych sadystów.
Dominuje przemoc fizyczna?
– Głównie. Ale dochodzi do tego też agresja psychiczna, niemniej uciążliwa, tym bardziej, że trudniej ją udowodnić. Niestety, wiele ofiar milczy, bo boi się albo wstydzi na ten temat mówić.
Ty skupiasz się na pomocy imigrantkom.
– Ich sytuacja jest specyficzna, rodzina i przyjaciele pozostali w ojczystym kraju, a one zdane są same na siebie, zupełnie pozbawione oparcia. To prawdziwy koszmar.
Koncentruję się głównie na środowisku polonijnym w Irlandii i Wielkiej Brytanii, chociaż otrzymuję też sygnały od Polek rozsianych praktycznie po całej Europie. Co więcej, kontaktowały się ze mną kobiety z Brazylii, Węgier i Litwy. Tego typu problemy są wszędzie, a schemat ich drogi przez mękę jest podobny – przyjeżdżają z mężem czy partnerem do obcego kraju, a gdy ten zaczyna być w domu potworem okazuje się, że znajdują się w potrzasku, zdane na jego łaskę i niełaskę. Wstydzą się wrócić do ojczyzny, nie znają języka kraju osiedlenia, nie mają w pobliżu bliskich sobie osób. Żyją w cierpieniu i bardzo trudno im pomóc.
Dlaczego?
– Bo są tak zastraszone, że często nie chcą rozmawiać z obcymi ludźmi o traumatycznych przeżyciach jakich doświadczyły. Ba, na zewnątrz, na przykład w mediach społecznościowych, potrafią udawać, że wszystko jest pięknie, podczas gdy świat im się wali. To bardzo delikatne sytuacje, dlatego trzeba w umiejętny sposób do nich dotrzeć i przekonać, że trwanie w toksycznym związku nie ma sensu, gdyż z czasem będzie coraz gorzej. Podstawą jest zdefiniowanie problemu, który może dotykać wszystkich – naszych sąsiadek, współpracowniczek, koleżanek. Warto co jakiś czas zapytać jak im się żyje, a w przypadku niepokojących, nienaturalnych zachowań, albo na przykład siniaków na ciele – interweniować. Miejmy oczy otwarte, nie bądźmy obojętni na los innych. Mam świadomość, że żyjemy w wirtualnym świecie, gdzie brakuje czasu na rozmowy czy spotkania, ale trzymajmy rękę na pulsie. Szczególnie wyczuleni na to powinni być nauczyciele i lekarze, jako że przedstawiciele tych zawodów w sposób naturalny mają bliski kontakt z ludźmi.
Ty też na brak pracy nie narzekasz.
– Jako że uczestniczyłam w konkursach piękności i modelingowych, występowałam w różnych mediach, więc moja twarz stała się bardziej znajoma. Od czterech lat jestem charytatywnie zaangażowana w tę działalność, przez co ofiary przemocy bardziej mi ufają, otwierają się, opowiadają intymne szczegóły. Zaangażowanie w tego typu akcje osób publicznych jest niezwykle ważne, czasami słowo wsparcia powoduje, że kobiety znajdują w sobie siłę do walki o zmianę swojego losu. Ja rozmawiam z nimi telefonicznie, mailowo, w miarę możliwości staram się też spotykać osobiście. Trzeba działać szybko i zdecydowanie, żeby taka osoba się nie rozmyśliła, co, niestety, czasami się zdarza. Dawanie kolejnej szansy oprawcy niczego nie zmieni.
Gdzie należy kierować ofiary przemocy?
– Jest sporo organizacji pomocowych, ale największa działająca na Wyspach to Women’s Aid. Warto się do nich zwrócić – mają wykwalifikowaną kadrę, pomagają w pierwszych krokach, instruują co robić, gdzie uzyskać wsparcie finansowe itp. A co najważniejsze interweniują szybko i skutecznie, zaczynając od zapewnienia bezpieczeństwa osobie pokrzywdzonej. Potem do akcji wkraczają odpowiednie służby – policja, kuratorzy, psychoterapeuci, psycholodzy – profesjonalnie przygotowani do działania w takich sytuacjach.
Jak duża jest skala problemu?
– Ogromna i niestety ciągle rośnie. Nawet jeśli chodzi o oficjalne statystyki, a przecież wiele tego typu spraw w ogóle nie wychodzi na światło dzienne. Według danych, od 1996 roku w wyniku przemocy domowej w Irlandii zmarło 225 kobiet, a w Wielkiej Brytanii policjanci wzywani są do interwencji ponad 200 razy dziennie!
Finałem przemocy jest rozwód, separacja, rozstanie?
– Trudno generalizować, bo każdy związek jest inny. Wszystko zależy ile to trwa, co jest przyczyną agresji, w jaki sposób się ona przejawia. Warto żeby obie strony skorzystały z pomocy psychologa, jeśli taka możliwość istnieje, jednak nie zawsze daje to pożądane rezultaty. Ja nie jestem za tym żeby rozbijać związki, ale nikt nie może czuć się zagrożony czy prześladowany w swoim własnym domu, który powinien być naszą przystanią, gdzie ładujemy baterie i nabieramy sił do działania.
Wspomniałaś, że tą problematyką zajmujesz się od czterech lat.
– Zaczęło się dość przypadkowo, gdyż temat pojawił się wraz z moim udziałem w konkursach piękności – Mrs Europe, a potem Mrs Universe w 2015 roku. Każda kandydatka musiała przygotować przemowę odnośnie przemocy domowej w kraju swojego pochodzenia. Niektóre z nich same tego doświadczyły, dlatego było to bardzo autentyczne i poruszające. Zgłębiając temat dostrzegłam, że chociaż globalny, o zasięgu światowym, jest on często omijany, bądź zamiatany pod dywan, dlatego postanowiłam go drążyć i nagłaśniać. Wróciły wspomnienia z dzieciństwa, kiedy moja chrzestna została pobita przez swojego męża i kilka godzin później zmarła w szpitalu. Zostawiła dwoje małych dzieci, miała zaledwie 36 lat. Jej i innym ofiarom będzie poświęcona książka, którą planuję wydać pod koniec tego, albo na początku przyszłego roku.
Jesteś ambasadorem dwóch fundacji.
– „Opoka” w Bristolu oraz „Queens without scars” w Meksyku. W obu zaproponowano mi współpracę – to charytatywna pomoc polegająca na tym, że kiedy dostaję informację od osób prześladowanych, mieszkających czy przebywających w tych okolicach, kieruję je do powyższych organizacji. W „Queens without scars” działa większość moich koleżanek, które poznałam podczas konkursów piękności. Wspólnie organizujmy akcje charytatywne, sesje, nagłaśniamy problem.
W tym miejscu warto podkreślić, że chociaż zdecydowaną większość ofiar przemocy domowej stanowią kobiety, to wśród poszkodowanych znajdują się również mężczyźni. Oni przechodzą przez podobne piekło…
Monika Walsh: Działaczka na rzecz ofiar przemocy w rodzinie, ambasador Fundacji „Opoka” w Bristolu oraz „Queens without scars” w Meksyku. Modelka, uczestniczka konkursów piękności. Zdobywczyni korony Mrs Ireland Universe 2014. Reprezentowała Irlandię w zawodach Mrs Europe (gdzie zdobyła tytuł Mrs Personality) oraz Mrs Universe (wygrała tam w kategorii Mrs Charisma). Finalistka konkursu Top Model UK 2014. Pochodzi z Sosnowca, ukończyła pedagogikę w Górnośląskiej Wyższej Szkole Pedagogicznej w Mysłowicach. Od 2004 roku mieszka w Dublinie.