Nazwa Buckingham kojarzy się zwykle z reprezentacyjnym pałacem królewskim w Londynie, do którego ciągną rzesze turystów. Niewiele jednak ich przybywa do niewielkiego miasteczka o tej samej nazwie. Niegdysiejsza stolica hrabstwa Buckinghamshire, popadła w zapomnienie nie, które jednak ocaliło jej staroświecki urok i styl, niewiele mający wspólnego z innymi prężnie rozwijającymi się ośrodkami. To ciche i skromne miasto było jednak prekursorem w budowaniu państwa Anglo- Saksońskiego a także w posiadaniu relikwii absolutnie zdumiewającego świętego: Rumbolda.
Christianus sum!
W VII wieku na tereny dotychczas okupowane przez Rzymian przybyli anglosaksońscy osiedleńcy pod przywództwem niejakiego Bucca. Nazwa miejscowości bowiem oznacza „ łąki, pastwiska ludzi Bucca”. W tym samym czasie zdarzył się cud, o którym mówiono (i wierzono) aż do późnego średniowiecza. Otóż w roku 662 przyszedł na świat św. Rumbold. Jego matka, pobożna chrześcijanka poślubiła pogańskiego księcia. Do kontraktu małżeńskiego dodała jednak warunek. Związek nie będzie skonsumowany dopóki książę nie nawróci się na chrześcijaństwo. Młody małżonek nie miał nic przeciwko temu i wkrótce para spodziewała się dziecka. Już w zaawansowanej ciąży kobieta ruszyła w podróż do domu ojca- króla. W Northamptonshire, jeszcze w drodze, powiła chłopca. Dziś możemy obejrzeć pole z ruinami kaplicy w miejscu gdzie przyszedł on na świat. Od tego momentu jednak cała historia spisana przez hagiografów przekształca się w raczej mało wiarygodną. Otóż świeżo urodzony chłopczyk od razu woła głośno i na dodatek po łacinie trzy razy: „Christianus sum!” (Jestem chrześcijaninem!). Potem żąda by go natychmiast ochrzczono imieniem Rumbold. Noworodek następnie przepowiada własną śmierć, przed którą wygłasza długie i stosowne kazanie oraz upiera się by jego maleńkie ciało pochowano właśnie w Buckingham. Cały jego żywot trwał zaledwie trzy dni, a kult trwa aż do dziś. Kroniki kościoła parafialnego w King’s Sutton utrzymują, że to w znajdującej się tam normańskiej chrzcielnicy, św. Rumbold był ochrzczony. Jeszcze ciekawsza (i prawdziwa) opowieść pochodzi z Bexley Abbey w Kent. Znajdował się tam bowiem otoczony kultem obraz, przedstawiający tego chyba najmłodszego świętego na świecie. Był to malutki portrecik i wydawałoby się, że można go z łatwością podnieść. Jednak bywały momenty, że nawet silna dorosła kobieta nie mogła go podźwignąć. Zgodnie z tradycją bowiem w ten sposób sprawdzano prowadzenie się panien przed zamążpójściem. W praktyce ta, która zapłaciła księdzu więcej nie miała problemu z podnoszeniem obrazu św Rumbolda. Podczas Reformacji zajrzano za portrecik i odkryto, że był on umocowany na drewnianym kołku, który można było dowolnie poluzować samemu nie będąc widzianym.
Kościelne katastrofy
Doczesne szczątki św. Rumbolda spoczywały przez setki lat w starym kościele w Buckingham. Jeszcze XVI- wieczne kroniki wspominają o datkach pozostawianych tam przez pielgrzymów. Niestety po Reformacji kolejni proboszcze zajęli się intensywnym krzewieniem nowej wiary i nie tylko zlikwidowali relikwie, ale i zaniedbali sam budynek kościelny. Najpierw zawalił się w czasie burzy wysoki szczyt wieży, który tylko byle jak zreperowano. W roku 1753 postawiono jednak „nową, bardzo elegancką iglicę”, która to okazała się za ciężka i w marcu 1776 roku „nagle, po wieczornych dzwonach rozległ się przerażający huk a ulice wypełniły ciężkie chmury pyłu.” Stary, tysiącletni kościół nie wytrzymał kolejnej katastrofy i zawalił się. Szybko jednak postanowiono zbudować nowy. Hrabia Temple ofiarował miastu grunt na wzgórzu, na którym niegdyś stał zamek- twierdza. Z tego miejsca nowy budynek widać było w całej okolicy. Poświęcono go w roku 1781 a w dwa lata później zamontowano 8 dzwonów. Największy z nich wypełniono jeszcze piwem, które mieszkańcy wypili przed jego uroczystym wniesieniem na dzwonnicę. Kościół pod wezwaniem Piotra i Pawła jest prześlicznym budynkiem, z pięknie zadbanym i udekorowanym wnętrzem. Jego ołtarz oddzielony jest pięknie rzeźbionym, tradycyjnym przedziałem a dodawane przez lata witraże mają wciąż intensywne kolory i ciekawą tematykę. Prócz kościoła w tym samym mniej więcej czasie postawiono także reprezentacyjne więzienie. Ten bardzo ładny, gotycki budynek „Old Goal”. Znajduje się on w centrum miasta i mieści małe muzeum oraz informację turystyczną. Po drugiej stronie rozległego rynku postawiono elegancki ceglany ratusz, na którego szczycie posiaduje pozłacany łabędź. Tych pięknych ptaków dużo pływa po wijącej się przez miasto rzece Ouse. To właśnie dlatego duński wódz, który zdobył miasto około roku 900 umieścił łabędzia na swoich sztandarach. Duńczycy odeszli, ale ptak pozostał symbolem miasta.
Samochód na parę
Najgorszym dniem miasta był 15 marzec 1725 roku. Spaliło się wówczas 138 z 387 istniejących w Buckingham budynków. Był to pretekst by przenieść stolicę hrabstwa do Aylesbury. Tak naprawdę królowi nie podobały się związki miasta z pierwszą żoną Henryka VIII Katarzyną Aragońską, która była tu kilka razy i podobno nauczyła miejscowe kobiety sztuki koronczarstwa. Buckingham zasłynęło z tego produktu, a królowa też zostawiła w kościele swój osobisty krucyfiks, który możemy obejrzeć w muzeum. Potem wspierano tu Królową Marię, a nawet urządzono małą pro-katolicką rebelię. Buckingham odbudowywano przez wiele lat po pożarze, ale efekt jest piękny. Eleganckie fasady w stylu króla Jerzego kształtują wizerunek głównych ulic. Powstały wtedy też liczne zajazdy. Buckingham było miastem przystankowo-przesiadkowym dla dyliżansów kursujących pomiędzy Cambridge i Oxford oraz Londynem i Midlands. Co ciekawe zatrzymali się tu również dwaj przyszli prezydenci USA: Thomas Jefferson i John Adams (1786) podróżujący po Anglii w poszukiwaniu wsparcia dla swoich politycznych i ekonomicznych planów. Stare miasto, czyli budynki jeszcze sprzed pożaru to tylko kilka uliczek, ale ozdobionych zielenią i bardzo malowniczych. Buckingham ominęła też główna linia kolejowa. I być może dlatego lokalny wynalazca Thomas Rickett starał się temu brakowi transportu zaradzić. W wieku maszyn parowych zaczął on od skonstruowania…pługu napędzanego węglem. Nie wiadomo jak radziła sobie ta maszyna w polu, ale zaporowa cena 500 funtów (około 50 tysięcy na dzisiejsze pieniądze) nie sprzyjała rozpowszechnieniu się tego wynalazku. Potem wpadł na pomysł zbudowania „parowego powozu”. Była to konstrukcja złożona z trzech ciężkich, żelaznych kół. Jedno z przodu, dwa z tyłu plus doczepiony piec, silnik i siedzenie dla węglowego. Rozwijała ona prędkość 20 mil na godzinę i zabierała dwóch pasażerów i kierowcę na ławeczce. Na ten pojazd skusił się Markiz Stafford oraz Earl of Caithness. Ten ostatni zdołał przebyć 146 mil w towarzystwie swojej żony aż do Windsor Castle, gdzie zademonstrował urządzenie rodzinie królewskiej. Królowa Wiktoria nie była jednak zachwycona. Thomas Rickett nie doczekał się ani pieniędzy ani sławy, jednak był prekursorem wynalazku, którym i dziś najlepiej dojechać do Buckingham czyli samochodem.
Tekst i zdjęcia: Anna Sanders
Zdjęcia:
227- Eleganckie fasady głównej ulicy
235- Złoty łabędź na dachu ratusza
209,215, 196- Kościół pw. św. Piotra i Pawła
250, 245- Stare miasto
238- Old Goal
232- Zajazd White Hart