Na kilka dni przed świętami na Facebooku na grupach dla Polaków w Szkocji pojawiła się następująca informacja: „Jak co roku, w każdym mieście, w którym mieszkałem, organizuję spotkanie świąteczne. Proszę się z góry nie ekscytować. Jest to spotkanie kameralne w gronie moich kilku znajomych. W tym roku jestem w stanie ugościć do czterech dodatkowych osób, które zwyczajnie nie mają się gdzie podziać w święta. Chodzi mi o osoby, które nigdzie się nie wybierają, ponieważ nie mają tu przyjaciół bądź rodziny i będą w święta w domu same. Naprawdę serdecznie zapraszam. Panie czy panowie, młodsi czy starsi. Każdy będzie miłe widziany.”
Post zebrał ponad setkę „lajków”. „Piękna inicjatywa,” napisała Ania. „Wspaniały pomysł”, dodała Ula. „Szkoda, że nie w Walii”, zauważyła Anna. „Albo w Kornwalii,” wtóruje jej Renata. Popularność wiadomości była miłym zaskoczeniem dla autora, który zachęcał do udostępniania na swoich profilach. „Dzięki temu dotrze do szerszego grona,” prosił.
Kim jest tajemniczy Polak, który w nazwie użytkownika ma niezrozumiałe symbole? – To moje imię i nazwisko zapisane po japońsku – mówi Łukasz Wójcik, który zanim wylądował w Striling w Szkocji 10 lat mieszkał w Japonii.
Plan na bożonarodzeniowe spotkanie jest prosty, niezobowiązujący: zjeść świąteczne dania, posłuchać kolęd, porozmawiać.
– Naprawdę nie ma się ani czego obawiać, ani czego wstydzić. W święta nikt nie powinien być sam. Ja byłem kilka razy w życiu i chciałbym, aby inni nie musieli tego doświadczać – przekonuje.
Pomocna dłoń
Co ciekawe Łukasz pochodzący z Legnicy z województwa dolnośląskiego jako młody chłopak nie lubił świąt. – Naoglądałem się tego w dzieciństwie, jak ludzie cały rok żyją ze sobą w względnej zgodzie, a na święta: stres, nerwy i awantura. I po co to wszystko? – zastanawia się
Ale po szkole Łukasz 15 lat temu zaczął podróżować po świecie. Mieszkał w Anglii, Irlandii Północnej, w Niemczech, we Francji. W Szkocji poznał swoja partnerkę, Japonkę, z którą postanowił wyjechać do kraju kwitnącej wiśni.
– W Japonii jest olbrzymia kultura prywatności, nikt do siebie do domu nie zaprasza, trudno poznać nowe osoby. I pomyślałem, że święta to może być dobra okazja, aby połączyć ze sobą ludzi, którzy być może w innych okolicznościach nie mogliby się spotkać – opowiada. Tak zaczął organizować spotkania świąteczne i wielkanocne.
Na te spotkania przychodzili jego przyjaciele, osoby, które widział raz w życiu, czy zupełnie nieznajomi.
– Taką już mam ekstrawertyczną naturę, że zdarza mi się spontanicznie zagadać do obcej osoby na ulicy. Może to trochę naiwne, ale nigdy nic złego mnie nie spotkało. Częściej już w życiu zawodziłem się na ludziach ze swojego najbliższego otoczenia – tłumaczy.
Łukaszowi zależy, aby w miarę swoich możliwości pomagać ludziom. Denerwują go instytucje i osoby prywatne, które za swoją pomoc od osób w trudnej sytuacji żądają wynagrodzenia.
– Mam tu na myśli proste tłumaczenie pisma z urzędu, pomoc w zrozumieniu formalnego procesu lub załatwienie sprawy administracyjnej osobie, która w obcym kraju może czuć się zagubiona. Nie mówię oczywiście o profesjonalnych tłumaczach, księgowych lub osobach z odpowiednim wykształceniem, dla których to jest ich praca. Niestety jest grupa ludzi, którzy przedstawiają się jako zawodowi działacze charytatywni, ale tak naprawdę żerują na emocjach i niewiedzy osób, które mają problem. Tymczasem są ludzie, którzy mogliby takim osobom pomóc za darmo – opowiada.
Dlatego tak ważne jest dla Łukasza, żeby łączyć ludzi z różnych środowisk, różnych profesji, o różnych doświadczeniach.
– Networker to dobre określenie na to, co robię. Myślę, że to ważne, bo jesteśmy ludźmi, żyjemy w społeczeństwie, a przez różne nowe technologie oddaliliśmy się od siebie. Tymczasem nigdy nie wiemy, kiedy będzie nam potrzebna pomocna dłoń – podkreśla.
Ważny i potrzebny gest
To prawdopodobnie ostatnie święta, które Łukasz spędzi w Szkocji, ponieważ planuje w przyszłym roku powrót do Japonii. Jest instruktorem tańca towarzyskiego, a w tym kraju jest duże zainteresowanie usługami. To dla polskiej społeczności niemała strata, bo na taką postawę, jaką reprezentuje Łukasz, stać niewielu Polaków.
– Rozumiem, że taki gest może się wydawać dziwny, nietypowy i krępujący. Ale dla mnie właśnie dziwne zawsze było, że nikt – albo może prawie nikt – tego nie robi – mówi z rozbrajającą szczerością.
– Ja tylko raz zaprosiłam obcych ludzi na Wigilię. Byli krótko w Edynburgu i jeszcze nie znali nikogo. Było miło. Nam też było jakoś raźniej mimo, że byliśmy z dala od rodziny – dodaje w komentarzu pod postem Alicja.
– Też robiłam takie wigilie, wiem, jakie wywołują emocje, tym bardziej chylę czoła. Piękny gest, w dzisiejszych czasach tak bardzo potrzebny – pisze Kamila.
– Jestem zwykłą osobą z dobrymi intencjami i chęcią pomocy– sumuje Łukasz.
Gdzie spędzić święta z Polakami?
Znalezienie podobnych inicjatyw dla Polaków w Wielkiej Brytanii, osób samotnych i niezamożnych, którzy chcieliby spędzić ten wyjątkowy czas w gronie rodaków jest nie lada wyzwaniem. Nie ma jednego miejsca, w którym byłyby zebrane takie wydarzenia, co pozwoliłoby skorzystać większej liczbie osób. Trudno powiedzieć, czy to wynika z tego, że takich inicjatyw w polskiej społeczności jest mało, czy dlatego, że są organizowane przez pojedyncze osoby na niewielką skalę.
W Londynie udało mi się znaleźć jedno takie wydarzenie:
Polska wigilia, 24 grudnia, o godz. 16.00 w Ealing Green Church. Organizatorzy zapewniają ciepły posiłek, rodzinną atmosferę i wspólne śpiewanie kolęd. Wstęp dla przewidywanych około stu osób jest bezpłatny.
O tej inicjatywie informuje mnie Mirosława Wrona z Sekcji Społecznej POSK, która organizuje opłatek dla polskich seniorów. Ale to dopiero w styczniu.
Z kolei Katarzyna Wójcik z organizacji Poles in Need na tydzień przed świętami zorganizowała wigilię dla bezdomnych na Stamford Hill. Z kolei organizacja PEEC Family Center miała już spotkanie dla matek z dziećmi na Wood Green. Nie udało mi się znaleźć podobnej inicjatywy organizowanej przez którąś z polskich organizacji emigracyjnych.
Spotkanie świąteczne u Łukasza Wójcika w Stirling odbędzie się 25 grudnia po południu. Gdyby ktoś z czytelników „Tygodnia Polskiego” był zainteresowany udziałem, prosimy o kontakt mailowy na adres: tydzien@tydzien.co.uk. Wiadomość przekażemy Łukaszowi.
Magdalena Grzymkowska