16 lutego 2020, 07:25
Relacja z obchodów 75. rocznicy wyzwolenia KL Auschwitz (1)

W poniedziałek 27 stycznia 2020 r. odbyły się uroczystości z okazji 75. rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz.

Niemcy założyli obóz koncentracyjny KL Auschwitz w 1940 r., aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Ponad 1.3 milion osób, głównie Żydów, ale także Polaków, Romów, radzieckich jeńców wojennych i ludzi innych narodowości zwieziono tu wbrew ich woli po to, by zabić od razu lub powoli wykończyć w bezlitosnej machinie obozu. Około 200 tys. więźniów zostało ocalonych. W każdym przypadku graniczyło to z cudem. Obóz wyzwolili 27 stycznia 1945 r. żołnierze Armii Czerwonej.

W tym roku towarzyszyła mi Sylvie Paul, która obecnie odbywa staż w kancelarii prawnej, w której pracuję. Sylvie stwierdziła, że jest szczęśliwa, mogąc wziąć udział w obchodach 75. rocznicy wyzwolenia Auschwitz, która przecież może być ostatnią dla wielu ocalałych. Z drugiej strony była to dla niej możliwość dowiedzenia się, jak ci, którzy przeżyli, ich rodziny i polska klasa polityczna radzą sobie z traumą Shoah i lat powojennych. Podkreślała wielkie osobiste znaczenie tej wizyty, bowiem dzięki niej dotknęła historii swojego narodu.

***

Kiedy słyszę pytanie, dlaczego jeżdżę na obchody rocznicowe wyzwolenia KL Auschwitz, zawsze skłania mnie to do głębszej refleksji, choć odpowiedź właściwie jest prosta. Ta coroczna pielgrzymka ma jeden cel – wysłuchanie wstrząsających historii byłych więźniów. Czerpię ich siłę, ściskając ich dłonie. Pozwala mi to stanąć w ciszy i spokoju i pomodlić się za tych, którzy nie przeżyli, przekazywać ich nadal żywe historie innym i dziękować im za to, że co roku – mimo już podeszłego wieku – wracają do tego miejsca zagłady i nieopisanego cierpienia by dać świadectwo prawdzie.

Poniższy tekst jest poświęcony właśnie im.

Patronat nad tegorocznymi uroczystościami objął Prezydent RP Andrzej Duda. Zgodnie z uchwałą podjętą przez ONZ w 2005 ten dzień jest obchodzony jako Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu. Obecni byli m.in. prezydenci Izraela, Niemiec, Austrii, Finlandii, Litwy, Łotwy, Malty, Cypru, Słowenii, Szwajcarii; premierzy Czech, Francji, Grecji, Węgier, król Hiszpanii, księżna Kornwalii Camilla Parker-Bowles. Na czele delegacji rosyjskiej stanął ambasador Rosji w Polsce Siergiej Andriejew. Stany Zjednoczone reprezentował sekretarz skarbu Steven T. Mnuchin. W sumie udział wzięło kilkadziesiąt delegacji państwowych, kościołów i wyznań, instytucji międzynarodowych i organizacji społecznych. Wśród gości był także m.in. Ronald Lauder, przewodniczący Światowego Kongresu Żydów i nowojorskiej Fundacji Pamięci Auschwitz-Birkenau, która wsparła zza oceanu przyjazd na rocznicowe obchody.

Imienne zaproszenia otrzymali jedynie byli więźniowie – najważniejsi uczestnicy corocznych uroczystości. W tym roku było ich ponad dwustu. Im też została przydzielona główna rola.

Przeddzień obchodów

Miałam zaszczyt wziąć udział w spotkaniach z byłymi więźniami w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Oświęcimiu przy ul. Nojego 2B.

Stefania Wernik, która urodziła się w obozie 8 listopada 1944 r., zacytowała pierwsze słowa wypowiedziane przez Niemkę, która odbierała transport: „czy wiecie, że tutaj jest łagier śmierci, stąd nie ma wyjścia, jedynie przez komin”. Matka rodziła ją trzy dni, nikt się nią nie interesował, aż dopiero gdy straciła przytomność… „Po porodzie Mama mówiła mi, że była tam Rosjanka, która zaoferowała się mnie pilnować. Mama nie miała sił, żeby mnie nakarmić, przewinąć. Tej Rosjance dawała swoje jedzenie, a sama piła tylko wodę, żeby ona przeżyła i żebym ja przeżyła. Po kilku dniach nadano mi numer 89136 i wytatuowano go na udzie lewej nogi. Brali mnie systematycznie na badania medyczne (pani Stefania wspomina, że w obozie była jednym z dzieci, na których zbrodniarz wojenny, doktor Mengele, przeprowadzał eksperymenty i badania), co ze mną robili, to nie wiem, tylko później bardzo wrzeszczałam, tak jakbym była chora. W dniu wyzwolenia, razem z Matką opuściłam obóz. Mama ważyła 28 kg; była tak wycieńczona, że pół litrowego garnczka nie mogła utrzymać w ręku… Zawdzięczam Panu Bogu, że mnie ocalił, widocznie On mi dał misję, którą muszę spełnić”.

Zdzisława Włodarczyk, numer obozowy 85282, ur. 21 sierpnia 1933 r. została przywieziona do KL Auschwitz 12 sierpnia 1944 r. z Warszawy, po wybuchu powstania. Wspomina pierwszy dzień w obozie tymi słowami: „Pamiętam pociąg, tabliczkę z napisem Auschwitz. Mój Tata, uderzając głową o ścianę wagonu, krzyczał: „Boże! Gdzie nas przywieźli?” Przejechaliśmy bramę obozową i nas rozładowano. Mężczyźni osobno, kobiety z dziećmi osobno, prowadzili nas wzdłuż drutów”.

Zapytana o to, co to jest miłość, Pani Zdzisława odpowiedziała historię, jak ileś lat temu, jadąc zwyczajnym busem widziała, jak młody chłopak wiózł kilka bochenków chleba. „Ten chleb był tak pięknie wypieczony, tak pachnący, że cały busik był wypełniony zapachem chleba. Gdy powiedziałam „jaki piękny masz chleb”, to ten młody człowiek podarował mi jeden bochenek. Ja to przyjęłam jak dar życia. To tak, jakby w obozie dano mi kromkę chleba. To była miłość człowieka do człowieka. Ja ten chleb ucałowałam. Takie odczucie miałam, że podarowano mi życie. To jest miłość drobnej rzeczy. Nie duże mówienie o miłości, tylko czyny”.

Janina Iwańska, numer obozowy 85595, ur. 12 czerwca 1930 r. została przywieziona do KL Auschwitz 12 sierpnia 1944 r. z Warszawy po wybuchu powstania. „Najtragiczniejszy był sam przyjazd do obozu. Jak tylko wyszłam z wagonu i poczułam zapach krematorium, spalonych ciał, to wiedziałam, że prawdopodobnie umrę… Następny mój wstrząs, to jak zaprowadzili nas do bloku 16 i stanęłam przy oknie, i popatrzyłam za szybę. Wydawało mi się, że to chłopak do mnie podobny. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to jestem ja i tak wyglądam ogolona do gołej skóry… Dzieci, które wychodziły z sauny, ogolone do gołej skóry, nie mogły rozpoznać swoich matek”. Zapytana, czy wierzy w Boga, Pani Janina odpowiedziała krótko: „Pan Bóg nie zbudował obozów koncentracyjnych. Pan Bóg pozwolił żebyśmy przeżyli, by powiedzieć światu, żeby nikt tego więcej nie zrobił”.

Zapytana o pierwszy pobyt w obozie po wojnie Pani Janina powiedziała, że dopiero po 20 latach, wracając z wyjazdu służbowego, pojechała tam po raz pierwszy. Wcześniej odwiedzili obóz jej rodzice. „Gdy wrócili stamtąd, przez dwa tygodnie byli chorzy i nie mogli na mnie spojrzeć. Co chwile głaskali mnie po głowie, bo mówili, że widzieli w Auschwitz moje warkocze….”.

Bogdan Bartnikowski, numer obozowy 192731, ur. 24 stycznia 1932 r. w Warszawie, został wywieziony wraz z matką do KL Auschwitz-Birkenau 12 sierpnia 1944 r.  W czasie Powstania Warszawskiego był łącznikiem w oddziale por. „Gustawa” (Andrzeja Chyczewskiego) walczącym na Ochocie. W 1969 r. wydał kilkakrotnie wznawiane, opowiadania o polskich dzieciach w Oświęcimiu pt.: „Dzieciństwo w pasiakach”. Zapytany o wrażenia po wizycie w obozie, powiedział: „To co zobaczyłem po 20 latach, nie zrobiło na mnie dużego wrażenia. Spowodowało tylko, że postanowiłem zacząć spisywać te moje wspomnienia… Zanim tu przyjechałem, wydawało mi się, że obóz mi stale towarzyszył. On był we mnie, w moich snach, w moim krzyku… Nie uwolniłem się, pisząc książki. To jest za mocne dla nas wszystkich. Spotykam się z moimi koleżankami i kolegami (kolegów właściwie już nie ma), i wszyscy mówią, że wspomnienia obozowe są u nich bardzo żywe i będą nam towarzyszyć do ostatniego dnia… Miałem wtedy 12 lat. W ciągu jednego dnia zostałem pozbawiony domu, oderwany od rodziców, od domu rodzinnego. Tego się nie da zapomnieć. Z tym musimy żyć”.

W styczniu 1945 r. Pan Bogdan został przewieziony do obozu pracy Berlin Blankenburg. 23 kwietnia (armia czerwona wkroczyła 22 kwietnia) grupami wychodzili z obozu i udali się pieszo w kierunku wschodnim, wracali do Polski. „Nikt nam nie pomagał, bez jedzenia szliśmy w kierunku Odry. Najgorszy był moment, kiedy po dwóch chyba dniach wędrówki, siedzieliśmy w kwitnącym sadzie – 6, 7 kobiet, każda z dzieckiem. Koło domu zatrzymał się samochód, a kierowcą był polski żołnierz. Pytamy się „Skąd jesteście, my z Warszawy z Powstania. A on mówi, ja też byłem w Powstaniu, a teraz jestem w wojsku. Zapytał: „Gdzie jedziecie? A my „do domu do Warszawy. A on mówi:” Nie ma Warszawy, nie ma…”.

Przebieg uroczystości

Uroczystości wyzwolenia byłego niemieckiego nazistowskiego obozu Auschwitz-Birkenau rozpoczęły się rano od złożenia wieńców pod Ścianą Śmierci przy bloku 11 w byłym niemieckim obozie Auschwitz I. Ściana Straceń zwana też Czarną Ścianą lub Ścianą Śmierci stała na dziedzińcu Bloku 11. Od jesieni 1941 r. esesmani przez dwa lata wykonywali przed nią egzekucje przez rozstrzelanie. Zgładzili w ten sposób kilka tysięcy osób, głównie Polaków. Ściana została zdemontowana przez Niemców w lutym 1944 r. Obecnie jest tam jej replika. To tradycyjne miejsce, w którym wszystkie oficjalne wizyty składają hołd pomordowanym. Wieńce złożyli byli więźniowie, prezydent RP Andrzej Duda i Dyrektor Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau Piotr Cywiński wraz z osobami towarzyszącymi. W tym miejscu Niemcy rozstrzelali wiele tysięcy osób, głównie Polaków.

Następnie Burmistrz Londynu Sadiq Khan, który przekazał Fundacji Auschwitz-Birkenau 300 000 GBP, „aby horror Holokaustu nigdy nie został zapomniany”, odsłonił wraz z dyrektorem Piotrem Cywińskim tablicę z nazwiskami darczyńców Fundacji Auschwitz-Birkenau.

Główna część uroczystości odbyła się w wielkim namiocie. Ustawiono go w ten sposób, by była widoczna brama główna Auschwitz II-Birkenau. Przez otwarte wrota widać było rampę kolejową, na której wyładowywano transporty i dokonywano selekcji.

Gości powitał Prezydent RP Andrzej Duda. Do byłych więźniów zwrócił się słowami: – Są tu dzisiaj wśród nas ostatni żyjący ocaleni, którzy przeżyli piekło Auschwitz. Ostatni z tych, którzy na własne oczy widzieli Zagładę. Wśród nich ci, którzy doświadczyli losu narodu żydowskiego, o którym mówi Psalm 44: „zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź”. Składamy hołd wszystkim 6 milionom Żydów zamordowanych w tym oraz innych obozach, gettach, miejscach kaźni, na ulicach miast i miasteczek. Stajemy tutaj przed Wami, Czcigodni Ocaleni, aby w obliczu Świadków Zagłady podjąć raz jeszcze zobowiązanie – z myślą o tych, którzy zginęli, o Was, którzy ocaleliście, i o przyszłych pokoleniach”.

Najważniejsze słowa w dniu rocznicy wygłosili byli więźniowie obozu: Batszewa Dagan, Elza Baker, Marian Turski oraz Stanisław Zalewski.

Batszewa Dagan, pochodząca z Polski Żydówka, izraelska poetka, psycholog i pedagog urodzona 8 września 1925 r. w Łodzi jako Izabella Rubinstein powiedziała: – Stoję tutaj z Wami i nie wiem, czy to jest prawda, czy sen, że jestem z wami 75 lat po mojej wielkiej eskalacji cierpienia w tym miejscu. Byłam Schutzhaeftling nr 45554.

Wspominała: „Najdotkliwszą rzeczą była utrata włosów. Dawały mi poczucie kobiecej urody, warkocze uczesane w koronę na głowie.[..] były moje, a ich właśnie dotknęła zbrodnicza ręka, zabrano ze mnie koronę i zrobiono ze mnie inne smutne i żałosne stworzenie. Moja dłoń dotknęła gołej czaszki..[..] Moje włosy odrosły ponownie, ale wspomnienia zostały… Kto mógł przypuścić, że staną się surowcem na materace lub dywany.”

Była więźniarka wspomniała m.in. swoją pracę w obozowych magazynach, gdzie sortowano mienie pomordowanych: „Trzymałam w rękach węgierskie ubrania. Na początku płakałam, a potem musiałam się przyzwyczaić, że to ma być moja robota. Na tych wielkich górach ubrań całego świata znalazłam fotografię moich nauczycieli z Łodzi.

– Jak się żyło w takim miejscu? […] Postanowiłam, że muszę się czegoś nauczyć, więc nauczę się języka. I znalazłam z Belgii jedną panią, która była moją nauczycielką, bez ołówka, bez papieru, bez niczego… i skończyłam Auschwitz-Birkenau z płynnym francuskim. A drugiej rzeczy, której się nauczyłam, były wiersze i melodie, które tworzyli więźniowie. Jedną z nich była Krystyna Żywulska (polska pisarka, felietonistka, autorka tekstów piosenek i graficzka żydowskiego pochodzenia. Zaangażowała się w działalność polskiego ruchu oporu.W 1943 aresztowana przez gestapo.  Osadzono ją na Pawiaku, a następnie, jako więźniarkę polityczną, zesłano do niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz, skąd trafiła do podobozu Birkenau. Była jedną z siedmiu osób, które ocalały z liczącego 800 ludzi transportu z Pawiaka do obozu.) To mi pomogło przeżyć – sama zdecydowałam zrobić coś dla siebie i wybierać to co chcę, a nie robić to, co mi rozkazują”.

Opisując okrucieństwo Auschwitz, pytała: „Gdzie wyście wtedy byli? Gdzie był świat, żeby ocalić tysiące?”. Powiedziała: „Nauczanie o tym jest bardzo konieczne i jest możliwe. Chciałabym płakać, bo tylko łzami mogę oblać tę przeszłość, i kiedy widzę tylu – naszym pocieszeniem jest, że wszyscy postaracie się, żeby pamięć to miejsce – i inne miejsca, gdzie ludzie poszli na niewinną śmierć, ze wszystkich narodów – że wy będziecie odpowiedzialni za to, żeby takie nieszczęście nie powtórzyło się w historii świata” – powiedziała mieszkająca dziś w Izraelu była więźniarka.

 

Przemawiała też Elza Baker. W 1944 r. była 8 letnią dziewczynką. „Naziści uznali mnie za Cygankę i uwięzili wraz z tysiącami innych Sinti (Sinti lub Sinte – tradycyjnie wędrowna grupa etniczna, pochodząca z Półwyspu Indyjskiego, pokrewna Romom i wraz z nimi określana zbiorczym mianem Cyganów) i Romów w tak zwanym obozie cygańskim – mówiła. Spośród 23 tys. jego więźniów zamordowanych zostało prawie 90 proc. W Auschwitz doświadczyłam masowego ludobójstwa. Przed takimi elementami zbrodniczej infrastruktury, jak komory gazowe czy krematoria usytuowane w niewielkiej odległości od utrzymywanego pod napięciem obozowego ogrodzenia, stały długie kolejki więźniów. Słyszeliśmy rozdzierające krzyki. Nie przestrzegano zakazu opuszczania zamkniętych na klucz baraków. Widzieliśmy przepastny teren, a na nim otwarty ogień. Ja, ośmioletnia dziewczynka, słyszałam, jak dorośli rozmawiali, że musiał się im skończyć gaz, skoro palili ludzi żywcem – mówiła Elza Baker.

W obecnych czasach, gdy różne grupy mniejszościowe znów nie mogą zaznać spokoju, mogę jedynie mieć nadzieję, że wszyscy opowiedzą się za demokracją i prawami człowieka… Pragnę podziękować Polakom, że zachowali były obóz. Dziękuję im za to, że uczynili z tego miejsca miejsce pamięci dla całego świata”.

Barbara Lesisz-Dembińska

 

 

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Barbara Lesisz-Dembińska

komentarze (0)

_