W roku 995 św. Wojciech, biskup praski, jak zwykle był w podróży. Tym razem wraz ze swoim orszakiem przedarł się przez Puszczę Niepołomicką. Nadchodził zmierzch, wszyscy byli już zmęczeni. Biskup rozejrzał się więc dookoła, po czym rzekł; „Udielamy tady staniatku” („zróbmy sobie odpoczynek”). Rozbito więc obozowisko, a św. Wojciech przez kilka dni jeszcze nauczał okoliczną ludność. Po tym sławnym postoju pozostała nazwa „Staniątki”.
Wiano Wizenny
Miejsce, które biskup wybrał na postój nie było najlepsze: nazwane Chrościem, dla zarośli i banisk nie tylko ludziom, ale i bydlentom nie przystępne, a to dla wielości Płazów, jak pisał ówczesny kronikarz. Na szczęście: przyleciało stado Boczani które wybierając i dusząc owe gady przygotowało teren pod budowę pierwszego na ziemiach polskich klasztoru „czarnych mniszek”- sióstr benedyktynek. Duchową matką tego zakonu jest św. Scholastyka, siostra bliźniaczka św. Benedykta. Pierwszy klasztor założyła ona w 532 roku na wzgórzu Plombariola. Nieopodal, również na wzgórzu o nazwie Subiaco powstał męski dom zakonny. Stąd tradycja umieszczania benedyktyńskich klasztorów na wzniesieniach. Tak też planowano budowę Staniątek, ale jak głosi legenda wszystkie zebrane materiały w cudowny sposób zostały przeniesione ze wzgórza w niewielką dolinę. Okazało się to później bardzo ważne przy licznych najazdach i wojnach. Tatarzy na przykład stracili rozległy klasztor z oczu gdyż był niżej niż się spodziewali i osłonięty zieloną puszczą. Staniątki zostały najprawdopodobniej ufundowane już w roku 1218. Klemens i Wacława Jaksa z rodu Gryfitów przekazali na ten cel 50 wsi. Było to wiano ich jedynej córki Wizenny (lub Wisanny). Jej wuj był już mnichem w zakonie benedyktynów w Tyńcu i mocno zaangażował się w realizację powołania bratanicy, jak i budowę pierwszego kościoła. W 1253 roku papież Innocenty III potwierdził specjalną bullą przywileje staniąteckiego klasztoru. Wizenna została jego pierwszą ksienią i od tego czasu przybywały tam panny z najzacniejszych rodów Małopolski i nie tylko. Od młodych kobiet oczekiwano wiele. Zresztą te wymagania nie zmieniły się do dziś. Prócz autentycznego powołania nowicjuszka musi również posiadać talent organizacyjny, pedagogiczny, umiłowanie prawa Bożego, macierzyńskie serce, rycerskiego ducha i oczywiście zdrowie i silne nerwy…
Zaradne ksienie
Wiele młodych kobiet przybywało do Staniątek ze szlacheckich dworków, gdzie nabyły już wiele praktycznych umiejętności w prowadzeniu gospodarstwa. Nic dziwnego, że klasztor rósł w siłę i w okresie swojej świetności posiadał 100 wsi i 700 ha ziemi! Ksienie i ich pomocnice musiały znakomicie zarządzać powierzonym im majątkiem. Mieszkańcy klasztornych wsi bardzo cenili sobie to kierownictwo, gdyż miało ono niebagatelny wpływ na ich losy. Na przykład w roku 1778 chłopi domagali się ponownego wyboru na szafarkę (zarządczynię) siostry Zofii Gościmińskiej. Złożyli nawet w tej sprawie stosowną petycję, której niestety nie uwzględniono. Ksieni Teresa Niewiarowska (1712- 1728) świetnie poradziła sobie z ogromnym kryzysem wyludnienia wsi powstałym po wojnie i zarazach. Osadziła ona aż 170 nowych mieszkańców, prawdopodobnie uciekinierów z innych części Małopolski. Pobudowała około 100 chałup na włościach klasztornych i przysposobiła nowych mieszkańców do pracy dając im podstawowe narzędzia rolnicze. Zakonnice prowadziły też szkółkę dla wiejskich dzieci: w tym także dziewczynek. Dla starszych, zamożniejszych panien przez wieki prowadzona była przyklasztorna szkoła. Powstała ona z tradycji nauczania i przysposobienia dziewcząt w murach zakonnych do ich późniejszego dworskiego lub gospodarskiego życia.
Zakon klauzurowy
Dawną świetność widać i dziś pomimo kruszących się murów i ogólnego zastoju. Do wnętrza ogromnych budynków osobom postronnym wstęp jest wzbroniony. Benedyktynki to zakon klauzurowy- czyli za furtę wstęp mają tylko mniszki. Pozwala to im na lepsze wyciszenie, kontemplację Boga, pracę nad zachowaniem w sobie i wokół siebie pokoju, pokory i siostrzanej miłości. Przez wieki w swojej bibliotece zgromadziły wiele bezcennych dokumentów: bulle papieskie, 2100 starodruków i około 1600 archiwaliów. Te zbiory są udostępniane uczonym i historykom. Inne zabytki można oglądać w małym muzeum, otwieranym dla zwiedzających po mszy św. w niedzielę o godzinie 11. W skarbcu znajduje się też wspaniały zbiór naczyń liturgicznych i innych zabytków. Niewielki, ceglany kościół (pw. NMP i św. Wojciecha), który jest sercem tego miejsca został konsekrowany w 1238 roku. Został on przebudowany i odnowiony za czasów ksieni Anny Cecylii Trzcińskiej (1619- 1649). Późnobarokowe polichromie, które możemy do dziś oglądać powstały w roku 1760. Wykonał je znany artysta krakowski Andrzej Radwański. Było to wiano dla jego córki Martyny, która wstąpiła do klasztoru w Staniątkach. W bocznych częściach kościoła znajdują się cztery ołtarze. Najbardziej znany i czczony obraz to „Smętna Dobrodziejka ze Staniątek”, który niesie pocieszenie i łaski wiernym od początku XVI wieku. Przedstawia on Matkę Boską z symbolicznymi mieczami wbijanymi w Jej serce.
Ciche bohaterki
Benedyktynki od początku wykazywały nie tylko gospodarskie, ale i rycerskie przymioty. W czasie Drugiej Wojny w klasztornych budynkach zakwaterowano oddziały niemieckie. Mimo tego siostry prowadziły tajne nauczanie tuż pod nosem wroga. Mało tego; ukrywały także Żydów, żołnierzy AK a w roku 1944 zorganizowały schronisko dla sierot i uciekinierów z Powstania Warszawskiego. Gdy nadchodziła rewizja wszystkich potrafiły schować w podziemnej krypcie i innych zakamarkach. Widząc ogrom i zawiłą konstrukcję budynków klasztoru kryjówek musiało tam być wiele. Mimo wszystko ich odwaga, determinacja a także cicha skromność była i jest godna podziwu. Po wojnie siostry „rozkułaczono”, jak same mówią o tym z uśmiechem. Odebrano im klasztorny majątek, wyrzucono je na dwa lata do Alwernii (1954- 1956) oraz zamknięto przyklasztorną szkołę. Mimo tego nie poddały się i po tym krótkim wygnaniu, zakonnice powróciły na swoje miejsce. Dziś jest ich około 10 i chyba dzięki Boskiemu wstawiennictwu dają sobie jakoś radę, choć wspaniały, zabytkowy klasztor na gwałt potrzebuje remontu. Widać już początki powolnie idących prac budowlanych. Siostry zaadaptowały nowe technologie, mają świetną stronę internetową, są obecne na FB i YouTube, mimo, że większość z nich przekroczyła wiek średni… Pełne są też pomysłów, które wcielają w życie. Benedyktyńska zasada, że „próżnowanie to wielki nieprzyjaciel duszy” jest wprowadzana tutaj w najwyższym stopniu. W przyklasztornych stawach siostry założyły ekologiczną hodowlę karpi, a w szklarniach hodują piękne chryzantemy i warzywa. Można też u nich zanocować w Domu Gościnnym (cena 25-35 złotych ) i skosztować pysznego śniadania ze świeżutkim mlekiem i serem. Dwie krówki, osiołek i kury również znajdują się pod pieczą sióstr. Patrząc na ogromny, stary klasztor „czarnych mniszek” trudno nie puczuć podziwu dla tych kobiet, bohaterek dnia codziennego. Tak o tym pisze jedna z sióstr benedyktynek na stronie internetowej: „droga cierpliwości zaś najpewniejsza jest wtedy, kiedy wymaga od nas nie imponujących umartwień, ale wkładania codziennie większej miłości w codziennie te same proste trudy…”
Tekst i zdjęcia Anna Sanders