Pracownicy służby zdrowia to ludzie, którzy mogą dużo znieść, ale nie są niezniszczalni. Tak samo jak cały system służby zdrowia. Dlatego bardzo chciałabym, żeby ludzie posłuchali tego, co mówią przedstawiciele rządu oraz eksperci: Stay home! Zostańcie w domu! Tylko tyle. Służba zdrowia, inne służby i ochotnicy zrobią całą resztę – mówi Katarzyna, autorka bloga Polka w NHS w rozmowie z Magdaleną Grzymkowską.
Czy uważa Pani, że dobrze się stało, że premier Boris Johnson ogłosił “partial lockdown” (częściowe zawieszenie w funkcjonowaniu kraju)?
Z mojej perspektywy, uważam, że dobrze się stało. Powiem szczerze, że odetchnęłam z ulgą. Miałam nadzieję, że te drastyczne kroki zostaną podjęte o wiele wcześniej. Po jego pierwszej konferencji, w czasie której mówiło się tzw. „odporności zbiorowej”, byłam zawiedziona. Obecnie uważam, że te restrykcje mógłby być jeszcze bardziej zaostrzone.
Jak to wpłynęło na Pani życie?
Zmieniliśmy naszą cotygodniową rutynę, aby jak najbardziej ograniczyć wyjścia na zakupy. Niektóre supermarkety wyszły z bardzo dobrą inicjatywą, żeby pomóc pracownikom służby zdrowia, wyznaczając godziny, w których tylko pracownicy NHS mogli zrobić zakupy. Bardzo ucieszyłam się, bo spodziewałam się, że będą tam ludzie świadomi ryzyka i rozsądni. Gdy w poprzednią niedzielę pojechałam do Tesco, już wjeżdżając na parking zrozumiałam, że to nie będą zwykłe zakupy. Kolejka ludzi z wózkami ciągnęła się na setki metrów. Ludzie oczywiście nie zachowywali dystansu, gdzieś pod koniec kolejki stała kobieta w ciąży, młoda lekarka i na moją uwagę, że powinna przejść na początek, powiedziała, że ona woli zaczekać, bo nie chce się narażać na kąśliwe komentarze. Głośno wyraziłam swoje zdanie, że chyba nie tak rząd wyobrażał sobie “social distancing” i wróciłam do domu, bo stwierdziłam, że to nie ma sensu.
Czy jako pracowniczka NHS nie jest Pani zmęczona?
Myślę, że może jeszcze nie teraz, ale za parę tygodni, wszyscy pracownicy służby zdrowia będą bardzo zmęczeni, zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Przez najbliższe dwa tygodnie będę pracowała codziennie, w tygodniu za biurkiem, w weekendy na oddziale. I mój mąż mnie zapytał: “czy Ty dasz radę?” Cóż, muszę dać radę. Wszyscy musimy. To może się ciągnąć nawet do wiosny przyszłego roku. Mam nadzieję, że do tego czasu będą dostępne zarówno testy, jak i szczepionka.
Jest Pani mamą dwójki dzieci. Czy nie obawia się Pani, że one mogą złapać wirusa?
Dzieci są takimi małymi inkubatorami wirusa, bo często będąc jego nosicielem, nie mają żadnych objawów. Od tygodnia szkoły są zamknięte, do specjalnie wyznaczonych placówek mogą uczęszczać tylko dzieci kluczowych pracowników, którzy nie mają z kim zostawić dzieci. W zeszłym tygodniu moje dzieci z tego względu musiały iść do szkoły, ale teraz staramy się z mężem tak układać grafiki, aby w każdy dzień przynajmniej jedno z nas mogło pracować z domu.
W czasie izolacji tęskni Pani za bliskimi?
Brakuje mi spotkań z rodziną i przyjaciółmi. Ale przez tę izolację i ograniczenie wychodzenia z domu uwolniło mi się parę godzin w tygodniu, dzięki czemu mam czas, aby porozmawiać z moimi bliskimi. Natomiast gorzej to wygląda, jeżeli chodzi o moją mamę i brata, którzy mieszkają niedaleko i jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że się spotykamy się średnio raz na dwa tygodnie, czasem częściej. Tutaj żaden Skype, żaden Whatsapp nie zastąpi tego, co było. Więc bardzo tęsknimy, nasze dzieci także. Babcia rozpieszcza swoje wnuki na odległość. Ostatnio kupiła im huśtawkę do ogrodu. W ten sposób stara się także odciążyć nas jako rodziców.
Szukając pozytywnych stron tej sytuacji, jak grzyby po deszczu pojawiają się coraz to nowe oddolne inicjatywy ludzi, którzy chcą pomóc służbie zdrowia w tym ciężkim czasie…
Parę dni temu rząd ogłosił program, gdzie można zgłaszać się na ochotnika w celu pomocy ludziom, którzy muszą zostać w domu przez najbliższe 12 tygodni. W tej grupie wysokiego ryzyka jest ok. 1,5 miliona mieszkańców Wielkiej Brytanii. Jest to wielkie wyzwanie logistycznie, bo Ci ludzie muszą być nakarmieni, muszą otrzymać leki, muszą być zawożeni do lekarza. Do tego programu w ciągu mniej niż 48 godzin zgłosiło się ponad 400 tysięcy osób. Więc jest to zdecydowanie podnoszący na duchu wynik. Są też lokalne inicjatywy, grupy samopomocowe oraz lokalne banki żywności, które otworzyły się także na inne osób, nie tylko tych najbardziej potrzebujących. Kilka dni temu przyszła do mnie do domu pewna para, stanęła w bezpiecznej 3-metrowej odległości ode mnie i z uśmiechem na ustach powiedzieli, że oni przyszli się w zasadzie tylko się przywitać i sprawdzić, czy niczego nie potrzebujemy. To było bardzo miłe.
Chciałabym, żeby ludzie zostali w domu. Pracownicy służby zdrowia to przede wszystkim ludzie, którzy nie są ze stali. To ludzie, którzy mogą dużo znieść, ale nie są niezniszczalni. Tak samo jak cały system służby zdrowia. Czy to tu w Wielkiej Brytanii, czy w Polsce. Dlatego bardzo chciałabym, żeby ludzie posłuchali tego, co mówi jeden czy drugi rząd oraz eksperci: Stay home! Zostańcie w domu! Tylko tyle. Służba zdrowia, inne służby i ochotnicy zrobią całą resztę.