25 kwietnia 2020, 08:00
W cztery oczy: Gdyby nie brak kontaktu z ludźmi, chwaliłabym sobie takie życie
Rita, aktorka i nauczycielka, podczas pandemii przeprowadziła się i zaczęła publikować wiersze.

Fot. Mariana Feijo

 

Udało się z przeprowadzką? Znalazłaś jakieś zajęcie na czas pandemii? Z czego teraz żyjesz?

Okazało się, że jestem rzadko spotykanym stworem, czyli artystką z odrobiną oszczędności. Uczciwie przyznam, że też mnie to zaskoczyło, miałam trochę szczęścia w tym ogólnym koszmarnym nieszczęściu. Właścicielka mojego starego mieszkania zachowała się bardzo w porządku i oddała mi cały depozyt, chociaż mój okres wypowiedzenia się skrócił; nowe mieszkanie nie wymagało pełnego depozytu – i rezultat jest taki, że mogę żyć bez pracy przez kolejny miesiąc. Mam też otrzymać pomoc od państwa brytyjskiego (Universal Credit), przymierzam się do aplikacji o pomoc z Arts Council England, no i oczywiście jest kwiecień, skończył się rok podatkowy, więc zobaczę, czy należy mi się zwrot od podatku… Jak w Tesco: „every little bit helps”. Mam nadzieję, że sytuacja się poprawi wkrótce – bo jeśli nie, to trzeba będzie się rozejrzeć za pracą, być może właśnie w Tesco.

Czy Wielkanoc udało ci się spędzić świątecznie?

Wielkanoc upłynęła jeszcze trochę w szoku. Udało się nawiązać kontakt poprzez technologię, odbyć kilka miłych rozmów. Miałam ambitne plany, myślałam że pomaluję jajka, coś upiekę, ale okazało się, że nie było siły. Współlokatorzy urządzili grill dla naszego mieszkania w Wielką Sobotę. Zawsze coś. Niestety, jednemu z nich tak się to spodobało, że w niedzielę przyprowadził gości. Zastrajkowałam: uciekłam do pokoju, żeby nie brać udziału w żadnych sytuacjach towarzyskich. W poniedziałek wyraziłam swoją opinię dość stanowczo, i póki co, więcej gości nie będzie.

Czego jeszcze unikasz, żeby sobie nie zaszkodzić? Czego lub kogo brakuje ci najbardziej?

Kiedy wszystko się zaczęło, spędzałam całe godziny na stronie Guardiana, czytając o rozwoju wirusa. W którymś momencie musiałam przestać. Nie stać mnie psychicznie, żeby śledzić wszystkie wiadomości. Jestem świadoma posunięć rządu brytyjskiego i szczerze przeraża mnie liczba śmierci, bo wiem, że osoby, które umierają bez testu lub w domach opieki, nie są liczone. Politycznie i społecznie to katastrofa. Ale mam lekki dysonans poznawczy, bo w moim życiu prywatnym wszystko jest w porządku. Ogólnie rzecz biorąc, radzę sobie całkiem nieźle – jestem w stałym kontakcie z przyjaciółmi, stworzyłam nową rutynę, powoli zagnieżdżam się na nowym miejscu. Wirus póki co ominął moich bliskich. Gdyby nie brak kontaktu z ludźmi, całkiem chwaliłabym sobie takie życie, bo stać mnie na to, żeby siedzieć i pisać. Brakuje mi mojego partnera, który jest w grupie podwyższonego ryzyka. Ponieważ mieszkam z ludźmi, którzy nadal pracują, nie widzieliśmy się już ponad miesiąc.

Dłuży ci się kwarantanna?

Pandemia nastała i radzimy sobie jak potrafimy. Zapisałam się na #NaPoWriMo (kwiecień jest miesiącem poezji, więc publikuję jeden anglojęzyczny wiersz dziennie), odbywam warsztaty pisarskie na Zoomie – wszystko to są rzeczy, które i tak bym robiła, ale na pewno nie miałabym na nie aż tyle czasu. Mam dwa występy poetyckie w nadchodzącym tygodniu, więc mój pokój zamienił się w studio filmowe, bo muszę się nagrać – zrobiłam statyw z pudełek i oświetlam się lampką z biurka. Do pewnego momentu wychodziłam pobiegać, ale w którymś momencie współlokator powiedział mi, że ma jeden objaw (zanik węchu), więc przestałam wychodzić i zamówiłam maskę. Obaj współlokatorzy są przekonani, że przeszli wirusa z minimalnymi objawami; jeśli to prawda, to znaczy, że ja też przeszłam wirusa bezobjawowo, więc jestem bardzo ostrożna. Oczywiście, nie możemy tych teoretycznych rozważań potwierdzić żadnym testem. Minął miesiąc, maska w końcu dotarła, zacznę się wynurzać na wczesnoporanne spacery.

 

Rozmawiała: Zuzanna Muszyńska

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Zuzanna Muszyńska

komentarze (0)

_