Dwukrotna, w latach 2014 i 2018, zdobywczyni tytułu „Polka Roku w UK”. Przewodnicząca Oxford Polish Association oraz członek rady konsultacyjnej przy Konsulacie Polskim w Londynie. Pochodzi z Bielska-Białej, gdzie ukończyła marketing i zarządzanie w filii Politechniki Łódzkiej. Od 2003 roku mieszka w Anglii – najpierw w Goring-on-Thames, a od 16 lat w Oksfordzie. Znak zodiaku – Waga.
Fot. Ewa Janas
Lektura…
„Ania z Zielonego Wzgórza”. Podobnie jak ona chciałam uczyć dzieci i pomagać ludziom. Realizowałam to marzenie jako harcerka i instruktorka, a obecnie, prowadząc polonijną organizację i współpracując z różnymi instytucjami, mogę wdrażać cele, jakie przyświecały Ani – szerzenia dobra i radości.
Chętnie wracam też do „Love Story”. Pierwszy raz przeczytałam tę książkę będąc u babci na wakacjach pod przykrywką „Dziennika Beskidzkiego”. Miałam wtedy 10 lat, więc teoretycznie nie była to lektura dla mnie, dlatego kiedy płakałam jak bóbr, gdy główna bohaterka umierała, to wmawiałam babci, że słońce mnie razi, a oczy same łzawią.
Kolor…
Jako zbuntowana nastolatka uznawałam tylko czarny. Sądziłam, że mnie wyszczupla, a poza tym jest praktyczny przy wyjazdach na biwaki. Upatrzyłam sobie czarne, skórzane buty do kostek i chodziłam do sklepu przez pół roku po to, żeby je przymierzać. W końcu, kiedy dzięki wsparciu mamy kupiłam sobie to cudo, byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. Teraz dostrzegam całą gamę kolorów, co znacznie ubogaca otaczającą mnie rzeczywistość.
Miasto…
Moja rodzinna Bielsko-Biała, zwana małym Wiedniem. Uwielbiam jej urokliwe uliczki, kolorowe kamienice oraz zamek w środku miasta. No i Starówka, gdzie każdy sklepik czy kawiarenka przypominają mi młodzieńcze lata – wspólne lody z rodzicami i rodzeństwem, wypady na herbatę z koleżankami albo kluski na parze w barze mlecznym „Pierożek”.
Samochód…
Na studiach zrobiłam prawo jazdy, a kiedy je dostałam do ręki mój brat dał mi się przejechać swoim Fiatem 126p. Zaczęłam nieźle, ale podczas zakrętu omal nie wylądowaliśmy na pobliskim drzewie. Po tym zdarzeniu nie siadałam za kierownicą przez 20 lat i dopiero mieszkając w Anglii musiałam na nowo nauczyć się jeździć. Kupiłam czerwonego, starego Nissana Micrę z automatyczną skrzynią biegów i do dziś jestem wierna temu modelowi, chociaż obecnie zamieniłam go na czarny – z kwiatkami z przodu i z tyłu.
Trunek…
Kawa. Kiedy byłam w wieku przedszkolnym w niedzielę budził mnie zapach tego trunku parzonego przez rodziców. Z zamkniętymi oczami biegłam do kuchni, podpijałam dwa, trzy łyki i wracałam do łóżka żeby spać dalej. Później, już w szkole podstawowej, w weekendy dostawałam filiżankę małej czarnej, a dziś każdy dzień zaczynam od double espresso z miodem. Mam dwa turystyczne ekspresy do kawy, z których jeden zawsze wożę ze sobą podczas podróży – na wypadek, gdybym sama musiała ją sobie przyrządzić.
Hobby…
Tańczyłam w balecie osiem lat, od szóstego roku życia. Chciałam być baleriną, ale szybko zostałam sprowadzona na ziemię przez instruktorkę od której usłyszałam, że nie zrobię kariery, bo podobnie jak moi rodzice będę niska. Fakt, mam zaledwie 154 cm wzrostu, jednak dzięki temu dostawałam solówki, gdyż trudno mnie było dopasować do reszty grupy. Później ćwiczyłam taniec towarzyski, ale skręciłam nogę i lekarz zabronił mi treningów. Dopiero pięć lat temu wróciłam do dawnej pasji, biorąc udział w tanecznym konkursie charytatywnym. Od tamtej pory zdarza mi się czasami poszaleć na parkiecie.
Co mnie śmieszy…
Oryginalnie jestem blondynką (obecnie siwą), więc często opowiadam kawały o sobie. Na przykład dzwoniąc z prośbą o naprawienie czegoś. Rozmówca zazwyczaj zaczyna od technicznych określeń, więc mu mówię, że ma do czynienia z blondynką i proszę o powtórzenie, ale w ten sposób, żebym mogła to zrozumieć. No i zaczyna się zabawa…
Piotr Gulbicki