Tomek Kowalski zajmuje się fotografią od dwóch lat. Odkąd trafił na zajęcia u Mariusza Śmiejka, założyciela Polskiej Akademii Fotografii na Wyspach, pracuje bez wytchnienia nad rozwojem swoich umiejętności. Lista jego sukcesów wydłuża się niemalże z dnia na dzień. Tomek zdobył drugą nagrodę w prestiżowym konkursie „British Photography Awards 2020” w kategorii „Pet & Domesticated Animal Photographer”. Dwa inne zdjęcia jego autorstwa były shortlisted w kategoriach „Street’”oraz „Portrait”. Jego prace są często publikowane w Vogue Italy, National Geographic, jak również na stronie streetphotographyoftheworld.com i w EYE – iPhoto Magazine. Tomek został też finalistą „OpenWalls Arles 2020” organizowanym przez British Journal of Photography, w kategorii „Daily Life”. Z ostatniej chwili: seria zdjęć ulicznych Tomka zdobyła I miejsce w rosyjskim konkursie 35awards!
Fotografujesz Londyn podczas lockdownu. Jak się czujesz w prawie pustym mieście?
Paradoksalnie lockdown i puste ulice pomagają mi w realizacji jednego z moich projektów dokumentalnych, nad którym pracuję od ponad roku, a poświęcony jest ludziom bezdomnym, ich uzależnieniom i życiu codziennemu. Podczas kwarantanny łatwiej jest do nich dotrzeć, a opustoszałe ulice sprawiły, że stali się bardziej “widzialni”. Dla ludzi bezdomnych czas pandemii to naprawdę ciężki okres, więc staram się ich odwiedzać, jak tylko mam ku temu sposobność.
Jak londyńska ulica reaguje na pandemię?
Londyńska ulica odpoczywa od tłumów, hałasu i spalin. Tylko od czasu do czasu ten spokój zakłócany jest przez niewielkie grupy protestujących przeciwko kwarantannie, technologii 5G, fałszywej pandemii, “nowemu porządkowi świata”, szczepieniom, noszeniu masek itp. Na ulicach pozostali praktycznie tylko “kluczowi” pracownicy i osoby bezdomne, których przybywa w zatrważającym tempie.
Co robisz, żeby zachować bezpieczeństwo przebywając wśród pozostałych ulicach ludzi? Jak reagują na twoją obecność stróże porządku?
Gdy jest to konieczne i jeśli tylko mam taką możliwość, staram się nosić maskę ochronną, choć nie zawsze mogę sobie na to pozwolić. Taką sytuacją jest np. sam moment robienia zdjęcia – oddychanie przez maskę powoduje, że zaparowuje wizjer w aparacie, co uniemożliwia mi pracę. Dobre kadry w fotografii reporterskiej i dokumentalnej nie powstają z dużego dystansu, tu trzeba być blisko wydarzeń, człowieka, czasami bliżej niż na wyciągnięcie ręki, więc ryzyko zawsze jest, po prostu trzeba nauczyć się nim zarządzać i dalej robić swoje. Jeżeli chodzi o “stróżów porządku”, to jak dotąd nie miałem z nimi większego problemu. Zawsze tłumaczę, czym się zajmuję, i to zazwyczaj wystarcza.
A jak najbliżsi reagują na twoje częste wyjścia do ludzi?
Są raczej spokojni, zwłaszcza że robiłem w moim życiu naprawdę szalone rzeczy, wliczając w to najdłuższe, rekordowe nurkowania w zimnych wodach, podczas których znikałem pod powierzchnią na kilkanaście godzin. Wydaje mi się, że moje wyjścia w miasto podczas pandemii nie wzbudzają większych emocji lub po prostu moi bliscy ich nie pokazują.
W jakim kierunku pójdzie dystopijny obecnie Londyn?
Ciężko powiedzieć, czas pokaże. Nikt z nas jeszcze kilka tygodni temu nie wyobrażał sobie, że świat “stanie na głowie” w przeciągu tak krótkiego czasu. Myślę, że przez następne dwa, trzy lata będziemy świadkami sporych zmian i przeobrażeń społecznych nie tylko na ulicach Londynu, ale także w każdym aspekcie naszej codzienności.
My, Polacy, szybko się odnajdziemy w “nowej normalności”, bo w końcu jedną z naszych cech narodowych jest “umiejętności radzenia sobie w każdej sytuacji”. Większość z nas przyjeżdżając na Wyspy miała tylko bagaż podręczny i parę funtów w kieszeni. Część przyjechała bez znajomości języka, a mimo wszystko po tygodniu zaczynała pracę i potrafiła sobie radzić. Jesteśmy więc optymistycznie nastawieni i wierzymy, że wcześniej czy później wszystko wróci do “normy”.
Cieszysz się na koniec lockdownu? Na zapełniające się ulice?
Jasne, że się cieszę. Równocześnie zdaję sobie sprawę, że nie będzie już tak samo, i nasze życie w Londynie nie będzie wyglądało tak samo.
Wszystkie fotografie użyte w artykule są autorstwa Tomasza Kowalskiego