Kinga jest pielęgniarką na oddziale opieki paliatywnej. Rozmawiała: Zuzanna Muszyńska.
W jakiej sytuacji zastała cię pandemia?
Pięć dni przed lockdownem polecieliśmy na urlop do Polski. Mieliśmy spędzić dwa tygodnie w górach, niestety utknęliśmy w moim rodzinnym domu. Przeczuwałam, że sytuacja w Polsce będzie dużo bardziej napięta niż tutaj. Nie chciałam dopuścić do sytuacji, że gdy zostałabym zmuszona do pracy w szpitalu, na co się zanosiło, narażę moją rodzinę na niebezpieczeństwo, więc wróciłam do Anglii i po kwarantannie ustalonej z moim managerem wróciłam do pracy.
Jako pracowniczka służby zdrowia w Anglii miałaś możliwość podjęcia wyboru, czy dalej pracować?
Zamiast pojęcia „służba zdrowia” wolę określenie „ochrona zdrowia”. Raczej nie myślałam o wzięciu dodatkowego urlopu, gdyż ani ja ani mój partner nie jesteśmy w grupie podwyższonego ryzyka, a mój pracodawca zapewnił wszystkie niezbędne środki ochronne. W domu opieki nie ma dużej rotacji pacjentów, jest to stosunkowo bezpieczne miejsce pracy. Wybierając ten zawód miałam świadomość, że będę musiała zmierzyć się z wyzwaniami. Gdyby nie zapewniono nam niezbędnych środków bezpieczeństwa, pewnie przemyślałabym swoją decyzję kilka razy.
Czy ktoś w twoim otoczeniu podjął inną decyzję?
Kiedy w naszym domu opieki pojawił się przypadek koronawirusa, wszyscy spanikowali. Wiele osób tygodniami nie przychodziło do pracy. W naszym oddziale były trzy pielęgniarki, pracowały codziennie po 12 godzin. Kiedy wróciłam z Polski, nie było już ani jednego pozytywnego przypadku koronawirusa, a pierwszy szok i emocje opadły. Wszyscy znali nowe reguły i oswoili się z sytuacją, a ja byłam całkowicie ‚zielona’. Stresowałam się, ale po paru tygodniach się przyzwyczaiłam.
Obeszło się więc bez wielkiego strachu?
Bałam się i wciąż boję się zachorować, strach przed nieznanym to normalny ludzki odruch. Jestem młodą i zdrową osobą, prawdopodobnie mogłabym przejść chorobę bezobjawowo, ale stresuje mnie ewentualna transmisja wirusa na pacjentów. Muszę bardzo dbać o siebie, aby moi pacjenci byli bezpieczni.
A co mówi się w waszym środowisku o decyzjach rządzących?
Mam wrażenie, że wszelkie decyzje – czy to w Anglii, czy w Polsce – są podejmowane bardzo chaotycznie, co jest zrozumiałe, bo nigdy wcześniej takiej sytuacji nie było. Rząd brytyjski trochę lepiej dba o osoby, które ze względu na pandemię nie mogą pracować czy też muszą czasowo zamknąć działalność. Natomiast wszędzie brakuje podstawowych środków ochrony takich jak maski, rękawiczki, przyłbice etc. Słysząc opowieści moich koleżanek z różnych zakątków Wielkiej Brytanii i Polski mam wrażenie, że jestem szczęściarą, bo niczego nam nie brakuje. Pracownicy NHS są niezwykłymi bohaterami i nie wyobrażam sobie, jak ciężka musi być obecnie praca w oddziałach zakaźnych.
Jak czują się twoi pacjenci?
Nasza jedyna koronawirusowa 99-letnia pacjentka, mająca ogromną ilość chorób współistniejących, również płuc, wyzdrowiała i ma się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej!
Niestety z pandemią wiąże się również szereg smutnych historii. Od dwóch miesięcy nasz dom jest zamknięty dla odwiedzających i rezydenci bardzo przeżywają rozłąkę. Dodatkowo informacje w mediach dotyczące ilości zmarłych i zakażonych nie poprawiają sytuacji. Pacjenci czują się zagrożeni, mają ataki paniki, często ich ogólny stan bardzo się pogarsza po obejrzeniu telewizji lub z braku kontaktu z bliskimi. Czasem jednak wystarczy jedna wideorozmowa z rodziną i nagle pacjent, który przed chwilą nie mógł złapać tchu, uśmiecha się, a parametry wracają do normy.
Dyplom „registered nurse” był dla ciebie spełnieniem marzenia. Czy pandemia koronawirusa coś tu zmieni?
Ukończyłam Uniwersytet Jagielloński, co było dużym wyzwaniem. Aby otrzymać prawo do wykonywania zawodu w Wielkiej Brytanii, musiałam dodatkowo zdać egzamin językowy. Moment, kiedy otrzymałam wyniki egzaminu, był jednym z najlepszych w moim życiu w Anglii. Pandemia koronawirusa nie zmniejszyła mojego zapału, chociaż na pewno zwiększyła poziom stresu w pracy. Póki co nie żałuję obranej drogi. Trafiłam na wspaniałych, wyrozumiałych ludzi, co w środowisku pielęgniarskim, niestety, nie jest tak oczywiste.
Jak będzie wyglądała „nowa normalność”?
Ludzie muszą wreszcie wyjść do pracy i do innych ludzi. Dezynfekcja, noszenie masek i rękawiczek ograniczą transmisję wirusa, ale mogą mieć zgubny wpływ na psychikę. Nie mając kontaktu z żadnymi mikroorganizmami nasz układ immunologiczny nie ma szans na trening. Myślę, że priorytetem na skalę światową jest praca nad szczepionką i trzymam kciuki, aby udało się wypuścić na rynek bezpieczny i skuteczny lek.
Myślę, że warto wspomnieć o akcji NHS „Every Mind Matters”. Na stronie www.nhs.uk można znaleźć informacje, jak przetrwać to koronawirusowe szaleństwo. Jeśli ktokolwiek z was czuje, że nie może sobie poradzić psychicznie z tą lub jakąkolwiek inną sytuacją, warto poszukać pomocy.
Na co cieszysz się najbardziej po zakończeniu lockdownu?
Chciałabym nadrobić stracony urlop, który spędziłam w domu. W lipcu mieliśmy lecieć do Portugalii na koncert Iron Maiden, ale został przesunięty na 2021. Obecnie szczytem moich marzeń jest spotkanie się w kawiarni z koleżanką. (śmiech) Pijamy kawę online i jest to jakieś rozwiązanie, ale mnie ono nie satysfakcjonuje. Marzy mi się urlop w górach lub nad morzem, wypoczynek na świeżym powietrzu bez ograniczeń, wizyty w restauracji i wszelkie aktywności artystyczne. Konkretne plany pewnie się wkrótce wyklarują.
Rozmawiała: Zuzanna Muszyńska
Kaska:)
Świetny wywiad <3
Serdeczne pozdrowienia dla najlepszej Pielęgniarki na Wyspach!!! <3