Różni ludzie, różne zainteresowania, różne gusty… Przedstawiciele starszej i młodszej Polonii. Jacy są prywatnie, po pracy, bez krawata? Dowiecie się tego z naszej rubryki „Siedem pytań…”. Rozmawia Piotr Gulbicki
MAGDALENA DYLIK
Fryzjerka, stylistka, edukatorka. Razem z mężem prowadzi salon fryzjerski, organizuje też szkolenia dla adeptów tego zawodu. Pochodzi z Bielska-Białej, od czterech lat mieszka w Edynburgu. Ukończyła specjalistyczne kursy w różnych europejskich akademiach, między innymi Mazella&Palmer, Vidal Sassoon, Curyło, Maniewski. Ma 36 lat, znak zodiaku – Waga.
Hobby…
Siatkówka, szczególnie plażowa. Pasją do tego sportu zaraził mnie mąż Łukasz, który z kolei odziedziczył bakcyla po swoim tacie, mającym na koncie występy w polskich klubach ligowych. Razem z Łukaszem jeździmy na turnieje, jakie odbywają się w Szkocji, podczas których gramy w mikście. Nie jestem zawodowcem, ale czas spędzony na boisku mogę porównać do pracy w salonie fryzjerskim – czuję się tam jak ryba w wodzie.
Uwielbiam też oglądać w akcji profesjonalistów, a moją ulubioną żeńską parą są Czeszki Marketa Slukova i Barbora Hermannova. Ich technika, poświęcenie i ambicja robią wrażenie.
Życiowe motto…
„Czy wiesz, jak zjeść słonia?”. Nie da się skonsumować tego zwierzęcia w całości, za jednym razem i podobnie jest z realizacją naszych celów oraz planów. Dlatego ja dążę do nich stopniowo, krok po kroku, a osiągnięcie jednych, prowadzi do kolejnych wyzwań. Jest z czego się cieszyć – mam własny salon fryzjerski, zdobyłam szereg certyfikatów, wyszkoliłam wielu adeptów tego zawodu, podróżuję po świecie. Kiedyś mogłam o tym tylko pomarzyć, jednak dzięki ciężkiej pracy to wszystko stało się faktem.
Miasto…
Wymienię dwa – Edynburg i Nazaré. Stolica Szkocji, która stała się moim drugim domem, jest pięknym, otoczonym górami i morzem miastem. A do tego pełnym zabytków, parków, wydarzeń kulturalnych. No i niesamowici mieszkańcy, tworzący tutejszy klimat.
Z kolei Nazaré w Portugalii to raj dla surferów. Fale są tam największe na świecie, a pogoda potrafi się zmieniać jak w kalejdoskopie. To urocze miasteczko leży półtorej godziny drogi od naszej ukochanej plaży Carcavelos, gdzie często jeździmy na wakacje, spędzając czas na graniu w siatkówkę.
Mężczyzna…
Mąż Łukasz. Jest moim największym przyjacielem, który wspiera mnie w każdej sytuacji. Znaliśmy się wcześniej, potem na wiele lat nasze drogi się rozeszły, ale kiedy w 2016 roku przyjechał do Bielska-Białej na urlop ze Szkocji, gdzie wtedy mieszkał, umówiliśmy się na kawę. I zaiskrzyło. Najpierw lataliśmy do siebie samolotem na weekendy, ale to było uciążliwe, więc sprzedałam swój salon w Polsce i zdecydowałam się zamieszkać w Edynburgu. Niedługo potem wzięliśmy ślub, a dziś razem prowadzimy nasz fryzjerski biznes.
Marzenie…
Powrót do Polski i kupno domu w Bielsku-Białej. Koniecznie z tarasem i dużym ogrodem, gdzie będzie się znajdować boisko do siatkówki plażowej oraz sauna. Chciałabym, żeby zamieszkał z nami teść Andrzej, który obecnie ma 80 lat, ale ciągle jest aktywnym siatkarzem i narciarzem. A przede wszystkim dobrym człowiekiem.
Kolor…
Lubię różne – niebieski, czerwony, fioletowy, różowy, żółty, pomarańczowy. Takim miksem intensywnych barw są też moje włosy, których odcień często zmieniam, czym wyróżniam się na tle innych fryzjerów. Crazy Color to jest to! Eksperymentuję też z kolorystyką ubrań, chociaż w tym przypadku najbardziej odpowiada mi fiolet.
Potrawa…
Steak tomahawk. W mojej ulubionej knajpce w Edynburgu jego porcja waży ponad pół kilograma i jak przystało na to danie ma wystające kości w kształcie szabli. Wygląda mega potężnie, a kelnerki przyjmujące zamówienie nie mogą uwierzyć, że sama dam radę go zjeść. Tomahawk podawany jest w zestawie z frytkami ze słodkich ziemniaków, surówką coleslaw i pysznym sosem na bazie Jacka Danielsa. No i oczywiście deser, którego nie potrafię sobie odmówić. Zawsze zjadam wszystko do końca, mimo że tego po mnie nie widać, gdyż moja waga nie przekracza 55 kilogramów…
Piotr Gulbicki