Od dwóch miesięcy żyjemy odcięci od normalnych zajęć, zmuszeni dostosować się do zmienionej rzeczywistości. I choć dla większości z nas narzucone ograniczenia są męczące i trudne, nikt nie mógł nie zauważyć, że natura jakby bardziej rozkwitła, powietrze stało się czystsze, a na opustoszałych ulicach miast zaczęły panoszyć się zwierzęta, które dawniej stroniły od ludzi. Pomimo, że z niepokojem czekamy na powrót do normalności, czym dla nas – aktorów byłoby przede wszystkim otwarcie teatrów, z drugiej strony chciałoby się zachować ten nowy balans miedzy naturą a cywilizacją. Mnie osobiście ta orzeźwiająca równowaga uświadomiła, że kontakt z naturą jest mi nie mniej potrzebny niż kontakt z ludźmi.
Kiedy przeprowadziłam się do mojego męża, do centrum Londynu wiedziałam, że najbardziej będzie mi brak ogrodu. W moim starym domu lubiłam co rano, z filiżanką kawy w ręku przechadzać się od rośliny do rośliny, od krzaka do drzewa do kwiatka. Odnotowywałam każdy nowy listek albo paczek. Niezmierną przyjemność sprawiało mi czytanie w ogrodzie, a nawet prace ogrodowe, których był ogrom.
Na całe szczęście, moje nowe mieszkanie w Covent Garden posiada duży taras, gdzie postanowiłam wykreować moją małą zieloną oazę. Udało mi się to nawet nieźle, ale niestety był jeden problem – hałas! Samochody, ludzie, wielkie wywietrzniki (z pięciu restauracji pod nami) nie dawały momentu ciszy. Trzeba było się przyzwyczaić. Pocieszałam się, że nie da się mieć wszystkiego, a nawet nie powinno.
Tak było, aż do momentu kiedy świat stanął w miejscu. Gdy przyszła niespodziewana zaraza i nakryła nas niewidzialną siecią. Świat wstrzymał oddech i nagle zapadła cisza. W tym dziwnym czasie, przepełnionym obawami, troską o bliskich i strachem o przyszłość, nie mogłam ukryć swojej radości i ukojenia tą ciszą. Napawałam się tym stanem, spędzając każdą możliwą chwilę na tarasie. Aż tu nagle coś innego zaskoczyło mnie znienacka. Był to śpiew ptaków. Do tej pory w codziennym zgiełku nie było ich słychać, a teraz ich szczebiot oznajmiał nam wiosnę. Między innymi przylatywały szczygły. Aż sześć i przeważnie równocześnie. Robiły niesamowity rejwach. Nie mogłam, w żaden sposób, odgadnąć czy bawiły się ze sobą tak wspaniale, czy spierały się zażarcie, o to kto z kim będzie miał jajka. Ich śpiew jest uroczy bez względu na to, o co im chodzi w rozmowie. Kiedyś, w przeszłości te ptaki były trzymane w klatkach, właśnie z tego powodu ich liczba niebezpiecznie zmalała i znalazły się pod ochroną.
Natomiast, moim codziennym i specjalnym gościem był pewien Pan Kos. Odwiedzał nas dwa razy dziennie. Musiał być w wielkiej potrzebie, aby znaleźć partnerkę, gdyż ogromną energię wkładał w koloraturę śpiewu. Pan Kos po prostu szalał podniecony marzeniami o miłości i przyszłych potomkach. Mijały dni i tygodnie i nie byłam pewna czy tylko mi się zdawało, czy śpiew Pana Kosa zaczynał nabierać tony bluesowe. Martwiłam się o niego.
Co będzie jak nie znajdzie nikogo i popadnie w depresję? Depresja ptaków jest znana. Widziałam przecież papugi oskubane z piór, bo miały stany lękowe… Wprawdzie nie widziałam jeszcze kosa w takim stanie ale, dziękuję – nie chcę ryzykować. Ranki mijały normalnie, ale wieczorami siadał na krawędzi wielkiej donicy i wyraźnie miał nos (dziób?) spuszczony na kwintę. Siedział tak nastroszony, nadęty, od czasu do czasu wydając z siebie rozpaczliwy krzyk. No może nie taki bardzo rozpaczliwy, ale na pewno już zachrypnięty. Co to będzie, co będzie? Odchodziłam od zmysłów.
Pewnego dnia wpadłam na pomysł, jak umilić mu życie. Znalazłam odpowiednie naczynie, ustawiłam w odpowiednim miejscu i napełniłam wodą. Ach, co to była za radość! Nie jestem w stanie opisać tutaj, co to się działo! Jakie prysznice odchodziły! Moczenie kupra, skakanie i „nurkowanie głową”. Była już wtedy piękna pogoda więc nie miałam problemu z ciągłym dolewaniem wody. Tylko dwa dni minęły, kiedy Pan Kos przyprowadził swoją wybrankę. Może po prostu był trochę nieświeży i stąd były te miłosne problemy.?.. (Panowie, zanotujcie! Czasami potrzebna jest tylko kąpiel!)
Oprowadzał swą wybraną po całym tarasie. Skakali po drzewach oliwkowych, grzebali trochę w ziemi, aż na końcu pokazał jej swoją łazienkę. Wiedziałam już, że mu się nie oprze. Była jego. Mogłam spokojnie wrócić do spraw mojego życia, gdyby nie to, że tliła się w mojej głowie jedna myśl. Jakby to było cudownie, gdyby uwili sobie gniazdko u nas? Mielibyśmy swego rodzaju wnuki. Mogłabym obserwować jak dorastają, uczą się latać.
Któregoś dnia przylecieli i chyba to był dzień budowy, bo z obu dziobów zwisały trawy i patyki. Niestety akurat jedliśmy lunch na tarasie, co Pani Kosowej widocznie przeszkadzało. On skakał po gzymsach ponad naszymi głowami, sypiąc na nas na dole patyki i pokazywał idealne miejsce na gniazdo, a ona trzymała się z daleka i tylko dyndająca trawa z jej dzioba wskazywała, że jej się nie podoba. Nie wytrzymałam, wyraźnym gestem wskazałam jej stojącą opodal wannę. „A gdzie ty znajdziesz drugie takie gniazdo z łazienką, głupia?” – powiedziałam. I oczywiście odlecieli. Naprawdę głupia była. Mogłam im pilnować dzieci, robić zakupy…
No, trudno, może w przyszłym roku.
Mogłam teraz z niezmąconą myślą powrócić do spraw przyziemnych jak i artystycznych. Pomimo, że teatry nadal pozostają zamknięte, od kilku tygodni zwiększyła się częstotliwość prób do przedstawień przygotowywanych przez Scenę Polską.UK. Jak to prób? – zapytacie, a co z izolacją? Co z bezpiecznym dystansem ? Otóż to! Nie narażając się na łamanie rządowych instrukcji, ani nie powołując na pewnego doradcę, aktorzy Sceny Polskiej biorą udział w intensywnych próbach przy pomocy wspaniałych wynalazków technologii cyfrowej, czyli internetowej komunikacji audiowizualnej. Na tzw. Zoomie spotyka się z reżyserem wieloosobowa obsada „Moralności Pani Dulskiej” Gabrieli Zapolskiej. Zaś na tzw. Messengerze spotyka się mniejsza obsada rewelacyjnej, nowej sztuki Macieja Wojtyszko pt. „Żona”. Praca wre. Próby są niezwykle ciekawe i owocne. Jak tylko otworzą się wrota Teatru POSKu, a także i intymna przestrzeń Jazz Cafe, będziemy mogli zaoferować spragnionym teatru widzom dwie wspaniałe premiery!
A tymczasem zapraszamy na nasza stronę na Facebooku, gdzie na bieżąco możecie się Państwo zapoznać z relacjami i zdjęciami z prób, z piękną poezją recytowaną przez naszych artystów, oraz z całą masą ciekawostek a nawet plotek zza kulis teatru.
Joanna Kańska