13 czerwca 2020, 08:00
Niebieskie maki na Isle of Skye
Niestety, by się nauczyć czegoś o roślinach, trzeba jakąś zabić. Czasem nawet wiele. Wtedy się to analizuje i wie, jakiego błędu nie powtarzać. Brzmi to drastycznie, ale zawsze można zacząć jeszcze raz. Ale przede wszystkim trzeba z wieloma roślinami przebywać i je obserwować – mówi Eva Zandman, ogrodniczka, projektantka ogrodów, laureatka Silver Merit Award w programie BBC Gardeners’ World Live w rozmowie z Magdaleną Grzymkowską.

 

 

Czy uprawianie roślin i przebywanie na łonie natury może mieć moc terapeutyczną?

Jeszcze nie spotkałam nikogo, na kogo natura i rośliny nie wpływałyby pozytywnie. Dla mnie to fakt.

 

Skąd u Ciebie ta fascynacja roślinami?

Moja miłość do roślin rozrastała się stopniowo. Dlatego czasem zastanawiam się, na czym się to skończy? Na początku moim celem było, by hodować tylko rośliny, które można jeść. Chciałam nakarmić moje domostwo. Nie byłam zainteresowana kwiatkami. Zupełnie nie pamiętam, jak rośliny ozdobne wkradły się w moje życie, która z nich była pierwsza. Z warzywami pamiętam, to był jarmuż.

 

A jak to się stało, że zaczęłaś się tym zajmować profesjonalnie?

Znajoma spytała, czy nie zajęłabym się jej ogrodem, gdyż ona nie wie, które to rośliny, a które chwasty. Od razu pomyślałam, że jeśli już mam to robić za pieniądze, to chcę to robić dobrze. Znalazłam więc kurs ogrodniczy Królewskiego Stowarzyszenia Ogrodniczego (Royal Horticultural Society, RHS), który ukończyłam na poziomie drugim kilka lat temu. Teraz robię poziom trzeci kursu, który rozpoczęłam w tym roku. Także roczny kurs projektowania ogrodów zrobiłam szybciutko, ale w tym wypadku naukę trzeba kontynuować, uczyć się i poszerzać swoją wiedzę cały czas. Ja to robię prawie nieustannie.

 

Swoją miłość do roślin przywiozłaś z Polski?

Jestem z południowej Polski, Ciężkowice, Skamieniałe Miasto Rezerwat Przyrody. Ładne okolice. Dużo lasów. Moja mama miała (i dalej ma) piękny ogród. Często przypominam sobie rośliny z przeszłości. Pomarańczowe lilie i astry z ogrodu mamy, malwy babci, funkie cioci Doroty, piwonie cioci Marysi. Moje siostry też się interesują roślinami, zwłaszcza teraz w czasach pandemii. Kasia ma piękny balkon z jaśminem, Beata z partnerem to mają wszystko! Łącznie z sadem! Jeszcze tylko Dagmarze potrzebny ogród, bo też jest bardzo wrażliwa na piękno przyrody.

 

Obecnie mieszkasz na malowniczej Isle of Skye.

Tutaj na wyspie Skye w zachodniej Szkocji jest „odrobinę” inaczej. Inny klimat, łagodniejsze zmiany temperatur i wysoki poziom opadów deszczu, o wietrze już nie wspominając! Góry Cuillins nas tutaj przyciągnęły. I tutaj właśnie uczyłam się ogrodnictwa. Choć na każdą roślinę, którą znam, jest sto, których nie znam!

 

Praca na świeżym powietrzu, w otoczeniu pięknych widoków… Brzmi jak spełnienie marzeń.

Ja żyję roślinami. Interesują mnie ogromnie. Wszelkie aspekty. Chwasty na przykład. Dlaczego one są tak zdolne do podbojów wielkich terenów, a innym roślinom jest trudniej? Jeśli się to wie, to łatwiej jest być dobrym ogrodnikiem. Moja praca i ludzie, z którymi się przez nią zetknęłam, są dla mnie niezwykle ważni. Z wieloma się zaprzyjaźniłam. Często muszę się uszczypnąć, by uwierzyć, że jestem w stanie wykonywać tą prace. Niektórzy klienci mówią, że ich ogrody są tak naprawdę moje. Niektóre stworzyłam od podstaw i chyba te najbardziej lubię. Prowadzę moją małą firmę ogrodnicza Delonix Designs już od prawie czterech lat. Opiekuję się wieloma ogrodami szerokiej gamy klientów, prywatnych i komercyjnych. Również staram się hodować rośliny, które mogę wykorzystać w mojej pracy lub które wiem, że dobrze tutaj rosną. Ludzie uwielbiają wydawać pieniądze na rośliny. Też je kochają. Tak jak ja.

 

Jak Ty i Twoje rośliny znosicie szkocką pogodę?

Pogoda może być kapryśna i niezbyt łaskawa. W maju zniszczyła mi wszystkie niebieskie maki himalajskie (Meconopsis). Trzeba się z tym liczyć, ale i tak to boli. Nasz ogród jest otwarty, więc od początku wiedzieliśmy, że musimy „zainstalować” jakąś ochronę w formie żywopłotu.

 

Jesteś laureatką nagrody Silver Merit Award w programie BBC Gardeners’ World Live.

Zgłoszenie się na konkurs projektancki to była kolejna metoda mojej edukacji ogrodniczej. Moim celem było poszerzyć wiedzę, ale też dowiedzieć się czegoś o sobie: co potrafię, czego się muszę dowiedzieć, w którą stronę się kierować. To była tak niesamowita przygoda, że często wydaje mi się, że mi się to przyśniło! Teraz mam znajomych i followersów (osób obserwujących w mediach społecznościowych — przyp. red.) w wielu zakątkach świata. Nawet po dwóch latach ludzie do mnie piszą z Nowej Fundlandii, że właśnie obejrzeli program, w którym mnie widzieli. Jeśli zakwitnie im żmijowiec (Echium) w ogrodzie, zaraz mi o tym meldują. Niesamowite. Uwielbiam wszystkich tych ludzi, bo oni naprawdę myślą o mnie i pierwsze ich skojarzenie to rośliny! Jakbym była ich synonimem! I to mi się bardzo podoba. Ja też się dużo od nich uczę i poznaję inne osoby związane z ogrodnictwem. To jest naprawdę popularny temat. Ludzie kochają ogrody.

 

Czym jest dla Ciebie ogrodnictwo?

Dla mnie ogrodnictwo jest wszystkim. Naprawdę wszystkim. Wiem, że tylko to chcę robić i wydaje mi się, że mogę w tym być kiedyś bardzo dobra. Wiesz, to tak jak pytają cię w szkole, kim chcesz być i myślisz: „lekarzem”, bo lubisz ludzi. Ja ogrodnictwu poświęcam cały mój czas i całą przestrzeń w mojej głowie. Ale jakoś udaje mi się połączyć życie rodzinne i partnerskie z pasją. Często jestem wykończona, ale szczęśliwa. Zresztą, kto nie jest! Życie pędzi i większość ludzi pędzi z nim. Ja przynajmniej jestem ukontentowana.

 

Rozmawiasz z roślinami? Nadajesz im imiona?

Mam dużo różnych roślin i oczywiście przywiązuję się do nich, ale muszę też umieć się z nimi rozstać. Staram się wybierać im dobrych opiekunów, bo sama staram się nimi starannie opiekować. Lubię momenty, kiedy coś mnie trapi, a przypomnę sobie, że coś mi kiełkuje w rozmnażaczu. Jest to natychmiastowe uczucie ulgi i radości.

 

Co jest największym wyzwaniem w pracy ogrodniczki?

Moja praca jest dość wymagająca fizycznie. Trzeba uważać, by się nie wykończyć i nie wylądować z bólem pleców. Ale to jest też coś, czego człowiek się uczy. Trzeba znać swoje granice, ale też się przystosować. Zresztą, ja jestem swoją własną szefową i dbam o siebie. Muszę.

 

Panuje przekonanie, że ogrodnictwo to zajęcie typowo kobiece, tymczasem, jak mówisz, jest to ciężka fizyczna praca. Zgadzasz się z tym twierdzeniem? Dbanie o ogród to bardziej męski czy damskie zajęcie?

Tutaj na Skye współpracuję z różnymi ludźmi. Czasem są to mężczyźni, czasem kobiety. Wszyscy pracują równie ciężko i często zajmują się podobnymi gałęziami ogrodnictwa. Najważniejsze jest, by sobie pomagać i umieć o tę pomoc poprosić. Ja na przykład nie lubię używać piły mechanicznej, więc czasem ktoś mi z tym pomoże. Ale lubię tę ciężką, fizyczną pracę. Czuje się dumna i spełniona, kiedy zbuduję komuś małe patio lub zasadzę 30 dojrzałych drzew, którym trzeba było przygotować odpowiedniej wielkości dołki.

 

Jakbyś miała wybrać najbardziej ekscytującą roślinę, jaką chciałabyś wyhodować, co by to było?

Mieszkając na wyspie w ogrodzie, gdzie ciężko jest rośliny ochronić przed wiatrem, jestem ograniczona w wyborze roślin. Jeśli gdzieś się przeniesiemy, to chciałabym mieć kilka roślin, których tutaj nie mogę za bardzo mieć. Na przykład: Cercis canadensis, który kwitnie na gołych łodygach przed wypuszczeniem liści. Mam młodą glicynię, ale w doniczce, którą  przestawiam dziesięć razy dziennie ze względu na pogodę. Chcę ją mieć kiedyś posadzoną w ogrodzie. Nawet wyhodowałam z nasion kwiat rajskiego ptaka (Strelitzia reginae), ale musiałam go oddać pod opiekę do ogrodu zamkowego w Dunvegan, gdzie właśnie zakwitł po raz pierwszy w ich konserwatorium.

 

Co byś poradziła początkującym ogrodnikom?

Niestety, by się nauczyć czegoś o roślinach, trzeba jakąś zabić. Czasem nawet wiele. Wtedy się to analizuje i wie, jakiego błędu nie powtarzać. Brzmi to drastycznie, ale zawsze można zacząć jeszcze raz. Ale przede wszystkim trzeba z wieloma roślinami przebywać i je obserwować. I rozmawiać z innymi zapalonymi ogrodnikami, to też oczywiście ważne.

 

Jak znosisz trudny czas pandemii?

Na szczęście ja mogłam w wielu „moich” ogrodach kontynuować pracę w czasie pandemii, z krótką tylko przerwą. Wsiadałam do furgonetki, wysiadłam w ogrodzie, pracowałam sama i z nikim się nie spotykałam. Więc bardzo mi to pomogło. Trudno było dostać rośliny, ale na szczęście miałam sporo swoich, które mogłam wykorzystać. Więc, ponownie, ogrodnictwo mnie ocaliło.

Meconopsis

 

fot. Mike Atkinson

 

 

Rozmawiała: Magdalena Grzymkowska

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

Magdalena Grzymkowska

komentarze (0)

_