DOKĄD? KTÓRĘDY? PO CO?
Zamki opadły, drzwi otwarły się na oścież i Człowiek wyszedł na ogród, na pole, na plac historii. Czas, jeśli całkiem nie zniknął z widowni jego rozważań, to przeszedł na drugi plan. Człowieka już nie dręczy pytanie, czy Czas jest jego wrogiem, sojusznikiem, czy konkurentem i kto szybciej dobiegnie do mety. Wiadomo, że Człowiek, bo Czas już tam dawno jest! Człowiek zrozumiał, że to On jest zagadką, którą świat musi rozszyfrować, i że historia powtarza się, może nawet i w niebie też, pierwszy raz pod maską tragedii, a drugi raz pod maską farsy.
Życie nie może być przeżywane w izolacji i zaczyna się nowy etap podróży. Warsztaty umysłu to nie magiczna łamigłówka dla wtajemniczonych, ale realne widzenie codzienności, z jej drobiazgowością i ciągłymi wyborami. Wreszcie Człowiek będzie tworzył swoją legendę, z uczuciem i nadzieją, będzie negocjował z rzeczywistością i meblował swoje życie bez podpowiedzi, czy to diabla, czy strachu. Niebo będzie zaciągał błękitem, a nie ciemnymi chmurami, nie wiadomo skąd przybyłymi. Na nowo włoży zegarek na rękę, już jako zwykły symbol upływającego czasu i sprowadzi go do konwencjonalnego wymiaru.
Wielka Księga dalej leżała na stole i otworzyła się na jedwabistych stronach. Dawno, dawno temu, zanim jeszcze ludzie zaczęli liczyć czas i nim handlować, w chińskiej prowincji Zhejiang księżniczka You Cheng odpoczywała pod zielonym drzewem morwy z filiżanką zielonej herbaty i śniła o egzotycznym księciu, który pojawi się na złotym koniu, olśni ją i ona odda mu swoje serce. Nagle do herbaty wpadła biała lekka okrągła kulka, ale rozmarzona księżniczka długo jej nie zauważyła. Kiedy chciała ja wyciągnąć, z kłębka zaczęła się snuć i snuć cienka nitka, która nie miała końca. Tak narodziła się legenda, ale i początek jedwabiu. Jedwab stal się obiektem ludzkiego pożądania, towarem, wokół którego zaczął obracać się świat. Grecy nazwali Chiny „kolebką jedwabiu” i tak też było. Cesarze chińscy zbudowali szlak, którym zwoje cennego jedwabiu mogły być transportowane na Bliski Wschód i do Europy, później i Afryki. Jedwabny Szlak był żywym krwiobiegiem i wieżą Babel, mimo że nie był wieżą, a systemem dróg, gdzie stykały się i mieszały kultury, języki i religie, handel kwitł, a świat nie mógł się nasycić jedwabiem, jak niczym nigdy przedtem i potem. Chiny bogaciły się, rosły w potęgę i znaczenie. Stały się centrum świata, jaki mógł być wtedy wyobrażalny. Cesarze pilnie strzegli tajemnicy produkcji i pochodzenia jedwabiu, kara śmierci groziła każdemu za najmniejsze jej uchybienie. Istota tkaniny jedwabnej utkanej z cieniutkiej, mocnej śliskiej nitki wydawała się magiczna, wymieniano ją na monety i złoto, malowano na niej wzory kwiatów i zwierząt, i zapewne jej długie zwoje mogły z łatwością opasać kulę ziemską. Rzekoma czarodziejska moc jedwabistego sukna potrafiła uwieść każdego, kto je choć raz dotknął i poczuł go na swoim ciele. By jeszcze bardziej zabezpieczyć sekret wyrobu jedwabiu, Cesarze zbudowali wielki długi mur, by strzec kraj przed misjonarzami, rycerzami krucjat, wojowniczymi plemionami mongolskich stepów czy zwykłymi oportunistami. Przed całym światem.
I tu znowu Księżniczka You Cheng zostaje wmieszana. Pewnego razu, czy siedziała czy stała pod drzewem morwy, nie wiemy, zobaczyła widok, o którym marzyła całe wieki. Z karawaną złotych wielbłądów przybył hinduski maharadża, w złocistym turbanie, z oliwkową cerą i migdałowymi oczami. Księżniczka straciła głowę i serce. Żeby wybrany znalazł powrotną do niej drogę, dała mu ukradkiem kokon jedwabnika, z którego hinduski książę snuł jedwabistą nić. Czy wiedziała wtedy o kłębku Ariadny czy nie, zrobiła to, co kobiety intuicyjnie robią najlepiej.
Kiedy piękny maharadża wrócił po swoją wybrankę, by zabrać ją w odległą krainę Sindhu, księżniczka chciała mieć pewność, że będzie zawsze miała pod dostatkiem jedwabnej tkaniny, w której maharadża się zakochał i chciał całe swoje królestwo pokryć jedwabiem.
Z późniejszych doniesień wiemy, że gąsienice jedwabnika leczą epilepsję, poprawiają samopoczucie i łagodzą reumatyzm. Widać ani wielki długi mur, ani groźba straszliwej śmierci za wydanie tajemnicy jedwabiu nie mogły stanąć na drodze miłości. Księżniczka zaplotła w swoje kruczoczarne włosy kokony jedwabnika i powędrowała za swoim sercem. I tak tajemnica jedwabiu przedostała się na świat. Chiński Cesarz przestał się bogacić, jego kraj stracił na znaczeniu, Szlak Jedwabny pokrył się kurzem, a słynne fortece i oazy zniszczały i wchłonęła je pustynia. Minęło dwa i poł tysiąca lat i Księżniczka obudziła się z głębokiego snu. Zobaczyła, że po obu stronach wielkiego długiego muru źle się dzieje. Na drogach jedwabistego szlaku tylko szalał wiatr i piasek, nie było widać żadnych karawan pełnych zgiełku i ruchu. Ludzie znaleźli nowe metody podróżowania po oceanach, w powietrzu i może wysiłkiem woli. Księżniczka, tak jak to bywa w bajkach, przemieniła się w straszliwą wiedźmę. Zapragnęła, by jej kraina była znowu słynna, bogata, żeby była centrum świata i miejscem wieczystych pielgrzymek. A ona sama, chciała pobudzać wyobraźnię i pragnienia królów tego świata. Weszła w zmowę nie wiadomo, z kim, oczyściła z kurzu i piasku Jedwabny Szlak. Jak przed wiekami, znowu wykradła biały kokon i podarowała go światu… I ruszyły karawany, nastąpiły wędrówki ludów, przemieszczanie, poszukiwanie, błądzenie, w wielkim zamieszaniu i popłochu. Tylko, że jedwab, jaki z białych gąsienic jedwabnika miał być wyrabiany, okazał się zabójczy dla ludzi i tylko owijano nim tysiące drewnianych prostokątnych skrzyń, które w ciszy i ukryciu przewożono karawanami wielbłądów, koni i osłów. Jeśli na początku świata stało zdziwienie, to dalej tam stoi.
Architekci tego świata zachowali industrialną przeszłość pierwszych tkalni. Dalej jak kiedyś odbywa się tam przędzenie i nawijanie na wielkie szpule nici interesów polityków, królów, hegemonów. Ile jeszcze jest na świecie uśpionych księżniczek, które po przebudzeniu przekształcą się w Baby Jagi? A jedwabnik na liściach morwy dalej snuje swą nić, która być może posiada zbawczą magiczną moc i poprowadzi nas w stronę słońca. Daleko od Jedwabnego Szlaku.
Grażyna Wasiak-Maxwell