DOKĄD? KTÓRĘDY? PO CO?
Pokój stoi pusty, krajobraz w tysiącach odcieni szarości. Kropi deszcz, a może to łzy kogoś z innej planety? Może, ale Człowiek wstydliwie ociera ręką twarz. Czy smutek i nostalgia mogą rodzic się z powodu tego, co jeszcze się nie zdarzyło i nie wiadomo, czy się zdarzy?
Czas przestał być adwersarzem Człowieka i adresatem jego złości. Przez ostatnie tygodnie Człowiek miotał się jak ryba w sieci, uwłaczał sobie i Czasowi, tracił energię na donikąd prowadzące ścieżki zwątpienia, strachu i własnej krótkowzroczności. Teraz już wie, że Czas jest tylko potrzebny człowiekowi jako wiarygodny świadek zmian i przeobrażeń przeszłości w przyszłość. I nie musi w tym celu podejmować podroży przez siedem mórz i lądów, walczyć z Tytanami, czy otulać się kartezjańskim splendorem.
Człowiek musi zacząć od początku; musi oduczyć się starych przekonań, przyzwyczajeń, osądzeń, musi opróżnić przeładowane przestrzenie mózgowe, przetrzeć oczy raz i dwa. Bo nagromadzone informacje i wiedza to nie to samo, co mądrość. Sposób, w jaki Człowiek patrzy na świat określa i determinuje, co widzi. I co widzi? Może anioła w całym blasku jego urody? Widzi więcej, że nie ma już zwyczajnych dni, każdy składa się z tysiąca małych cudów, i to bez potrzeby kradzenia księżyca czy połykania słońca. Intuicyjnie poczuł, że zjawiska na Ziemi są ze sobą ściślej powiązane, niż może to sobie wyobrazić i że wszystko, co czyni, wywołuje skutki i rozprzestrzenia się na siedem pokoleń. Człowiek uśmiechnął się i zrozumiał, że jest ważny. I że mocno siedzi w siodle historii. I że to On tworzy „swoją legendę”.
Czas, choć w oddaleniu, to wnikliwie i z zadowoleniem obserwował Człowieka. Otworzył swoją Wielką Księgę na stronach, które kąpały się w słońcu olśnienia. Mężczyzna szedł brzegiem morza po plaży, zatopiony w refleksji nad swoim losem, długimi latami zmarnowanych na próżno, na nic wysiłków. Od młodych lat chciał zawsze zmieniać, pomagać, asystować otaczającemu światu i przyrodzie. Albo słyszał litościwe komentarze, że to kropla w morzu, że po co, nie warto, szkoda czasu i atlasu. Wszystko, co miał, to jego gorące i głębokie marzenie, by coś zrobić dla świata i chodził smutno z niewyśpiewaną pieśnią w sobie: „Gdybym rządził światem, każdy dzień byłby pierwszym dniem wiosny, każdy człowiek byłby wolny jak ptak, każdy głos byłby usłyszany. Gdybym rządził światem, byłby on szczęśliwym miejscem, człowiek nosiłby uśmiech na twarzy większy od księżyca, i był z nim w przyjaźni. Każdy człowiek nosiłby dumnie głowę i słońce świeciłoby na każdym niebie. Jeśli kiedyś taki dzień się obudzi, kiedy ja rządziłbym światem…” Nagle poczuł, że nadeptuje na pięcioramienne skorupki i miażdży je butami. Jak okiem sięgnąć, w obu kierunkach, tysiące malutkich rozgwiazd pokrywały plażę jak perski dywan, jedne miodowe, inne czerwonawe, a jeszcze inne niebieskie jak żołnierzyki w mundurkach. Wzburzone fale oceanu i przypływ wyrzucały je bezlitośnie na brzeg. Mężczyzna bardziej zagłębił się w swoje rozmyślania nad niesprawiedliwością przyrody i jej okrucieństwem. Co komu te biedne rozgwiazdy uczyniły?! Zanim dzień skłoni się ku zachodowi, wszystkie i tak zginą. Przy świadkach. Szedł dalej i zobaczył starszą kobietę, która stała na brzegu po kostki w wodzie i wrzucała niestrudzenie z powrotem do morza malutkie rozgwiazdy. Kiedy Mężczyzna spytał, co ona właściwie robi, bo nie rozumiał sensu jej syzyfowej pracy:
– Zawsze chciałam coś zrobić dla świata, dla otoczenia, żeby pozostał po mnie jakiś ślad, moich intencji i wysiłku. I zdecydowałam, że dzisiaj jest dobrym dniem na rozpoczęcie. Mężczyzna rozglądał się znowu, kontemplując beznadziejny los milionów rozgwiazd i z niedowierzaniem dodał:
– Po każdej, którą wrzucasz do wody, fale wyrzucają natychmiast trzy następne! Niby jakie to ma znaczenie? Kobieta spojrzała na niego trochę długo, przyglądając się zapewne własnym myślom, wzięła w dłoń maleńką rozgwiazdę i wrzuciła ja z powrotem do morza.
– Dla tej jednej ma to duże znaczenie! I uśmiechnęła się do niego najpromienniejszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek w życiu widział.
Każdy człowiek marzy. Ale nie wszyscy tak samo. Niektóre marzenia przemieniają się w wielki ruch, który czy posuwa świat do przodu czy nie, nie wiemy, ale wystarczy, że go porusza. A co by człowiek zrobił, gdyby miał pewność, że nie poniesie porażki? Życie jest świetną okazją, by tworzyć, współdziałać i odkrywać. Każdy nosi w naparstku wodę życia, która może wskrzeszać omdlałych. Nie czekaj na zaproszenie na kurs cudów. Idź i zasadź dzisiaj drzewko. To jest dobry moment. Odwiedzaj drzewko i pozdrawiaj je codziennie z entuzjazmem, nie wiedząc, czy będziesz kiedyś mógł posiedzieć w jego cieniu.
Grażyna Wasiak-Maxwell