02 lipca 2020, 17:00
Deborah Feldman:  Unorthodox. Jak porzuciłam świat ortodoksyjnych Żydów

Brak telefonu komórkowego, koncertów, kina, internetu. Aranżowane małżeństwa, golenie głowy na łyso i osobne łóżka po ślubie. Tak wygląda Nowy Jork w XXI wieku, a dokładnie jego chasydzka dzielnica Williamsburg. Satmarowie opisani przez Feldman żyją w izolacji od świata zewnętrznego. Trudno uwierzyć, że dziewczyna mieszkająca w stolicy świata nie może posługiwać się językiem angielskim, bo to język zła i zepsucia. 

Na podstawie wspomnień Feldman powstał zbierający świetne recenzje miniserial na Netflixie. Książka jest jednak lepsza, bogatsza; spodoba się zwłaszcza osobom zainteresowanym hermetycznym światem wyznawców ortodoksyjnej religii. Autorka opisuje swoją długą i bolesną walkę wewnętrzną, przetkaną upokorzeniami, milczącym przyzwoleniem na cierpienie, przemocą. Opowiada o wielu zwyczajach i rytuałach w satmarskiej społeczności. Kobiety wychodzą za mąż w wieku siedemnastu lat i ich jedynym zadaniem jest urodzić jak najwięcej dzieci. Nie mogą studiować, czytać książek. O tym, jak funkcjonuje ciało, dowiadują się dopiero na naukach przedmałżeńskich. W czasie menstruacji są nieczyste, mąż nie może ich dotykać, nawet słuchać śpiewu. Ciekawy jest sposób myślenia członków takiej społeczności, absolutne zawierzenie Bogu, rabinowi, rodzinie. Tak po prostu jest. Taki jest świat. Tak chce Bóg. 

Feldman jeszcze do dwudziestego roku życia była pewna, że tego chce. Po nieudanym związku i życiu pełnym zakazów i nakazów, zaczyna zastanawiać się nad ucieczką. „Unorthodox” to historia rodzącego się pragnienia wolności. Autorka pisze o trudnej prawdzie, stara się to jednak robić z wyczuciem. Postanowiła porzucić świat, jaki znała, nie dla przyjemności i wygody, ale wolności. Urodziła synka i nie chciała, by żył tak, jak ona.

Za opublikowanie swoich wspomnień spotkał ją lincz. Religijni przywódcy deklarowali, że przyniosła wstyd całej światowej społeczności żydowskiej. W jednym z artykułów porównano ją do Goebbelsa. Ostrzegano, że może być katalizatorem kolejnego Holocaustu. Nazywano kolejną wielką antysemitką.

 

Feldman przyznaje dziś, że wciąż identyfikuje się jako Żydówka, bo to jej dziedzictwo kulturowe, ale jej duchowość w żaden sposób nie czerpie z judaizmu. I jak sama mówi: nie żałuje. „Cena za opuszczenie religii, społeczności i rodziny jest wysoka. Opowiedzenie mojej historii dodało mi siły”.

Monika Mańka

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_