15 lipca 2020, 10:00
Gabriel Garcia Marquez: Jesień patriarchy

„Po tylu latach jałowych złudzeń zaczął przeczuwać, że człowiek nie żyje, tylko przeżywa innych, że zbyt późno uczy się, iż najdłuższego i najużyteczniejszego życia starcza li tylko na to, by nauczyć się żyć”…

Zmierzch dyktatury. Portret starego i schorowanego dyktatora, nakreślony wielogłosową narracją, w tym monologiem „wodza narodu”. Ten bezwzględny i mściwy psychopata, pełen przesądów sadysta i erotoman, dziwnym zbiegiem okoliczności zyskał władzę podczas wojny domowej. Poparty przez obce mocarstwa, stał się przywódcą absolutnym w swoim kraju. Poznajemy człowieka, który jest mieszaniną słabości i siły, odwagi i tchórzostwa, okrucieństwa i wspaniałomyślności, miłości i nienawiści. Teraz, u schyłku życia, zamknięty w swojej złotej klatce, pędzi samotniczy żywot, mając za towarzystwo jedynie ptaki. I chociaż chciał umrzeć wzniośle, jego koniec będzie żałosny.

Dyktator Marqueza jest próbą zrealizowania paraboli dyktatora latynoamerykańskiego. Równocześnie jest summą tyranii: od indiańskich królów, poprzez Cezara i Napoleona, do dyktatorów współczesnych, których łączą podobne cechy –  żądza władzy i instynkt przetrwania, przy jednoczesnym braku zdolności do uczuć wyższych. 

„Jesień patriarchy” to powieść trudna, niekonwencjonalna, inna niż pozostałe książki Marqueza. Rozpisane na kilka, kilkanaście stron zdania, szkatułkowa budowa, sprawiają, że czyta się ją wolniej, z namysłem. Historia toczy się wielotorowo w strzępach wspomnień, dygresjach, zasnutych mgłą obrazach. Od współczesności, wojny niepodległościowej z USA, po czasy hiszpańskich konkwistadorów. W ten sposób zacierają się granice chronologii; czas jest martwy i nieruchomy, bliższy nieskończoności. Wszystko to potęguje wrażenie, że dyktator żyje wiecznie, a koszmarny sen o władzy nigdy się nie kończy. 

Licząca zaledwie 272 stron opowieść jest popisem kunsztu, stylu i absolutnego talentu kolumbijskiego pisarza. Kiedy już przyzwyczaimy się do tempa, nie sposób się oderwać. Wyjątkowo aktualna, niesie niebezpiecznie przesłanie: dyktator nie trzyma się władzy dzięki swojemu geniuszowi, ale wiernym, zaślepionym wyznawcom. W akcie tym ma swój pośredni udział całe społeczeństwo. Im mniej świadome, tym bardziej podatne.

Monika Mańka

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_