Kolejne święto demokracji – wybory prezydenckie za nami. Podczas gdy jedni otwierają szampana, inni grożą złożeniem protestu wyborczego. A co o organizacji, przebiegu i wynikach wyborów myślą przedstawiciele Polonii na Wyspach? Takie otwarte pytanie zadaliśmy w naszej powyborczej sondzie. Najciekawsze wypowiedzi zebrała i opracowała Magdalena Grzymkowska.
Michał, TheBluntMan Vloger z Edynburga
Organizacja głosowania korespondencyjnego na Wyspach była bardzo dobrze przeprowadzona jak na warunki i opóźnienia, jakie wynikały ze strony MSZ, które to w ostatniej chwili wysłano pakiety wyborcze. Gratulacje dla ambasady RP w Londynie i wszystkich placówek konsularnych. U Polaków w drugiej turze przeważył minimalnie gen odpowiedzialności i instynktu samozachowawczego. Ja osobiście zdecydowanie bardziej cieszę się z porażki Trzaskowskiego, niż ze zwycięstwa Andrzeja Dudy. Myślę, że tą decydującą wisienką na torcie okazała się pogarda z ust ludzi takich jak Zbigniew Boniek, dzieląca Polskę na tę dla elit, wykształconych, z dużego miasta, i na drugich — tych gorszych, starszych, biedniejszych. Myślę, że to był czynnik motywacyjny dla wielu wyborców z małych miasteczek. A na koniec mam dla obozu władzy darmową radę: wy teraz nie otwierajcie szampana. Wy teraz otwórzcie oczy. I nie wyciągajcie kieliszków, tylko wnioski.
Martyna, w ostatnich wyborach kurierka społeczna Polonia Express
Wybory w Wielkiej Brytanii były w mojej opinii słabo przygotowane. Zapewne nie jest to wina małej ilości konsulatów, a zarządzeń płynących do nich z Polski bądź braku powiększenia obsady placówek konsularnych dodatkowymi pracownikami na czas wyborów. Ja i mój mąż dostaliśmy pakiety na obie tury na czas, aczkolwiek wybraliśmy inne komisje i mąż dostał swój pakiet szybciej niż ja, mimo że oba szły z Londynu do Londynu. Niemniej jednak zdążyliśmy oddać głos, ale dużo ludzi miało z tym problem. Dlatego włączyłam się do akcji Polonia Express, by jako wolontariusz zostać kurierem społecznym i umożliwiać innym dostarczenie ich głosów na czas. Podczas akcji zauważyliśmy dopiero, jak wielu ludzi nie dostało pakietów wcale, bądź dostało je już za późno, by wysłać tradycyjna poczta. Większość ludzi, która korzystała z naszych usług darmowej dostawy głosów do konsulatów, była bardzo wdzięczna za tę możliwość. To była fantastyczna akcja zorganizowana przez pomysłowych aktywistów, dzięki której nawiązałam nowe przyjaźnie. To jedyny plus tych wyborów.
Lidia, dziennikarka z Aberdeen
Moim zdaniem wybory w formie korespondencyjnej, jak dla mnie przebiegły bardzo sprawnie. W pierwszej turze pakiet wyborczy dotarł do mnie na kilka dni przed wyborami, ale wciąż miałam czas na nadanie przesyłki. Z kolei przed drugą turą potrzebne kwity miałam już półtora tygodnia przed tym całym wydarzeniem, także nie mam na co narzekać. Co więcej, elekcja w takiej formie była bezpiecznym rozwiązaniem, bez ewentualnego narażania się wirusa, tudzież karę za złamanie lockdown-u, choć byłam gotowa i na to, by w razie potrzeby wskoczyć w pociąg i pojechać z Aberdeen do Edynburga, nawet kosztem poniesienia kary pieniężnej. Co do wyników, no to na Wyspach są zawsze podobne. PO zawsze tu miało swoje zaplecze. Raczej nie przekładam wykształcenia wyborcy na to, kogo wybierał, bo znam tu Polaków różnych zawodów i bywa różnie. Głosy raczej przekładają się na system wartości człowieka, na to, co dla niego jest ważne. Dla jednych będzie to wiara, ochrona życia, dla innych europejskość, czy czyste powietrze.
Inga, wyborczyni z Edynburga
Rejestracja przez internet była bardzo prosta i szybka. Przed pierwszą tura denerwowałam się, że nie zdążę otrzymać i odesłać karty na czas. Na szczęście otrzymałam ją 23 czerwca i tego samego dnia odesłałam do konsulatu. Wyjaśnienia dotyczące, jak prawidłowo odesłać kartę, były przejrzyste i zrozumiałe. Otrzymałam pełen komplet i karta do głosowania była prawidłowo podstemplowana. Spory koszt za przesyłkę na następny dzień (nieco ponad £6). Mogło to zniechęcić tych, którym wiedzie się finansowo trochę gorzej. Jeśli chodzi o druga turę, to kartę do głosowania otrzymałam na tyle wcześnie, że wystarczyło ją odesłać przesyłką ‘signed for’ za nieco ponad £2.
Wiktoria, wyborczyni z Londynu
Podczas kampanii nie zwracałam do końca uwagi na doniesienia osób, które grzmiały, że ich karty jeszcze nie dotarły. Nadzieja, że mój kandydat wygra, była ważniejsza niż jednostkowe problemy. Teraz widzę, że wiele osób zamierza coś zrobić z faktem pozbawienia ich głosu. Zastanawiam się, czy to miałoby jakąkolwiek moc unieważnienia tych wyborów i było kolejną szansą na przywrócenie postępu, tolerancji i równości w Polsce. Na te chwile nadal przyszłość wiążę z Polską, ale nie wiem, gdzie jest granica absurdu, czego jeszcze „dokona” władza, że postanowię, że na ten zaścianek Europy już nigdy nie wracam.
Bernadeta, wyborczyni z Edynburga
Rejestracja do I tury bez problemu. Skorzystałam z podanego na Facebooku linka. Nie było to trudne. Potwierdzenie przyszło szybko. Trochę niepokoju i oczekiwania na listonosza. Dotarł w terminie. Wypełnione natychmiast, zapakowane i zaniesione na pocztę, oczywiście ze znaczkiem. II tura też bez problemu. Można to pomnożyć przez 2, małżonek głosował ze mną razem i on biegał na pocztę. Poszło gładko. Tak prywatnie trzymałam kciuki za członków komisji, aby nie padli przy liczeniu. Bardzo im wszystkim współczułam. Osobiście nie cierpię papierkowej roboty. Brawo Wy!
Łukasz, członek obwodowej komisji wyborczej w Edynburgu
Ostatnie wybory prezydencki, szczególnie korespondencyjne, odbieram jako jedną wielką walkę z czasem. Ciekawiej było zwłaszcza w drugiej turze. Najpierw konsulaty i ambasady musiały przygotować pakiety do wysyłki. Ale trzeba było czekać do wtorku na wzór karty. Następnie szybki kontakt z drukarnią i pierwsze pakiety można było skompletować w środę. Sztaby wolontariuszy, członków komisji i każdy, kto mógł, szykował pakiety do wysyłki. Wyborcy czekali niecierpliwie na przesyłki. Ostatnie pakiety wysyłane były w weekend. Po otrzymaniu korespondencji z konsulatu lub ambasady szybko na pocztę. Gdy dni do wyborów zostało już niewiele, Special Delivery. Dodatkowy koszt. A gdy ktoś otrzymał pakiet wyborczy dzień lub dwa przed wyborami, został już tylko kurier społeczny. Wielu nie zdążyło. Przegrali z czasem. I systemem.
Mirosław, organizator wydarzeń kulturalnych z Londynu
Pierwszą turę głosowałem w Polsce, w poniedziałek, dzień po wyborach zgłosiłem się przez stronę ambasady do II tury już w wielkiej Brytanii. Wracałem do Londynu 4 lipca, moja karta była już w skrzynce 2 lipca. Więc pod tym względem było ok. Jedyne, do czego mogę mieć zastrzeżenia to fakt, że wysyłania przez Pocztę. List miał być jako Next Day Delivery, ale poczta poinformowała SMS, że list dotrze dopiero na sobotę, czyli 3 dni później. Więc jeżeli chodzi o zgłoszenie i wysłanie do mnie, to było wszystko OK.
Alicja, wyborczyni z Londynu
W związku z tym, że były to pierwsze wybory korespondencyjne, dużo osób nie wiedziało, jak powinna zostać karta odesłana, a gonił ich czas. Wiele osób, wysłało karty razem z domownikami, jednym listem, głosy te były nieważne. W rezultacie wiele głosów było nieważnych, a duża liczba osób nie miała możliwości na zagłosowanie ze względu na brak czasu pomiędzy otrzymaniem karty a końcem głosowania, lub została pozbawiona głosu, ponieważ nie otrzymała pakietów wyborczych.
Sławek, działacz polonijny z Shrewsbury
A więc jednak Duda. Czyli monopol nie został przełamany. Nawet jeżeli prezydent jest tylko ozdobą, bo nie ma realnej władzy, to jednak pozostanie pewnym symbolem. Symbolem odrodzonej demokracji w Polsce. Zawsze postrzegałem wybory prezydenckie jako tylko walkę o symbole, jako sprawdzian, jakie poparcie ma dana partia. Jednak te wybory były wyjątkowe pod wieloma względami. Koronawirus, zamieszanie w wyborach korespondencyjnych, czy przepychanki majowe o datę wyborów, nie wystawiły nam i Polsce dobrego świadectwa. Część moich znajomych nie raz pytało się mnie, co właściwie się w Polsce dzieje. Czasem sam miałem problem, żeby na to odpowiedzieć. Na pewno cieszy frekwencja oraz zaangażowanie wielu osób. To, co martwi to, że tak wielu głosowało znowu bez spojrzenia na to, co realnie kandydat może, a nie to, co obiecuje. Fajne jest to, że połowa kraju nie akceptuje języka nienawiści i szczucia jednych na drugich. Ale oby to też się przełożyło w życiu codziennym, a nie tylko w internecie.
Iza, dziennikarka z Hatfield
Wbrew wielu krytycznym głosom, ja mam bardzo pozytywne wrażenia ze sposobu zorganizowania wyborów. Jestem pełna podziwu dla mobilizacji ludzi na brytyjskich placówkach dyplomatycznych. Pracowali naprawdę ciężko przez wiele, wiele dni – o czym, niestety, nie wspomina się zbyt często. Swoje nazwisko do spisu wyborców dodałam bez problemu, w kilka minut, jeszcze przed pierwszą turą wyborów. Czytałam w ogólnopolskiej prasie, że system rejestracji się zawiesza, jest niewydajny, skomplikowany. Być może jestem szczęściarą, ale mnie to nie spotkało. Na obie przesyłki z Ambasady nie czekałam zbyt długo (być może dlatego, że mieszkam pod Londynem?); ostatnią dostałam we wtorek i odesłałam tego samego dnia. Wiem jednak, że kilkoro spośród moich znajomych do dziś nie otrzymało swoich kopert.
Sandra, członkini obwodowej komisji wyborczej w Edynburgu
Udział w pracy w komisji wyborczej w obu turach była dla mnie niesamowicie wspaniałym doświadczeniem. Pomimo tego, że było ciężko pracować bez przerwy na sen, czułam motywację do działania. Miałam duże nadzieje na zmiany, byłam nawet pewna, iż te wybory zakończą kadencję Pana Dudy. Tak się nie stało. Czuje się bardzo smutna, jak myślę o tym, ile sił ja i reszta osób z komisji włożyła w pracę przy wyborach i to wszystko poszło na marne. Zauważyłam bardzo dużą różnicę w głosach między Wielkiej Brytanii a Polską. Tu, na Wyspach, wygrał Pan Trzaskowski i to bez dwóch zdań – myślę, że to jest jedyny fakt, który może mnie pocieszyć w tej sytuacji. Jedna rzecz, która nie spodobała się mi oraz dużej ilości osób, to fakt, że musieliśmy za wybory częściowo płacić. Nie to, że jestem skąpa i żałuję funta czy dwa na znaczek na kopertę, ale opłatą kopert zwrotnych nie powinniśmy my wyborcy być obciążeni.
Dorota, wyborczyni z Glasgow
Uważam, że organizacja i przebieg były całkiem niezłe, zwłaszcza biorąc pod uwagę okoliczności. Rejestracja online prosta, wszystko jasno opisane. Nasze pakiety wyborcze w obu turach dotarły szybko, zostały odesłane tego samego dnia i kolejnego były z powrotem w konsulacie. Zrozumiałe jest jednak, że w niektórych przypadkach nie dotarły lub dotarły z opóźnieniem do odbiorców — jak wiadomo, poczta pracuje teraz na pełnych obrotach i w dalszym ciągu czasem nie wyrabia, nie ma to jednak nic wspólnego z wyborami w Polsce… Na temat wyników nie ma co się wypowiadać, bo jak wiadomo to kwestia sporna — jednym pasuje, inni są oburzeni… Nie zamierzam też szukać dziury w całym i płakać nad tym, że koperty zwrotne nie były z góry opłacone, a tajność głosowania została naruszona — wiadomo, że w tych okolicznościach nie wszystko mogło być idealnie dopięte na ostatni guzik, a do głosowania nikt nikogo nie zmuszał. Tyle ode mnie.
Bartek, wyborca z Wrexham
Wybory korespondencyjne w Wielkiej Brytanii nie miały nic wspólnego z wyborami tajnymi czy jakkolwiek uczciwymi. Koperty prześwitywały, mnóstwo osób nie otrzymało pakietów lub zbyt późno, by móc je odesłać z szansą na dostarczenie. Nie wspominając już o konieczności samodzielnego opłacenia przesyłki zwrotnej, które moim zdaniem nie powinno mieć miejsca. Część osób skarżyło się, że były one niekompletne, tj. brak pieczęci, brak oświadczenia lub brak samej karty do głosowania. O ile w drugiej turze mój głos dotarł do wybranego konsulatu, tak głos z pierwszej tury nadal jest „w drodze”. Co do wyniku — gdzie nie sięga propaganda mediów, sięgamy po rozum.
Thomas, wyborca z Chelmsford
Po 10 latach pracy przy wyborach w Polsce (byłem osobą zliczającą wyniki za całe woj opolskie w KBW jako pełnomocnik komisarza wyborczego i współtworzącą system informatyczny w Polsce do wyborów), patrząc na chaos, jaki panował podczas obecnych wyborów, jestem przerażony. Przyznaję, że miałem momenty, iż chciałem popracować w komisji wyborczej, ale problemy logistyczne związane z koronawirusem szybko mnie od tego „wyleczyły”. Aczkolwiek jestem pełen podziwu, dla wszystkich, którzy brali udział w liczeniu głosów w obwodach głosowania za granicą i dziwi mnie, że do dnia dzisiejszego nie zostało to w żaden sposób systemowy rozwiązane (ilość głosów przypadających na jeden obwód głosowania).
Paulina, wyborczyni z Londynu
Uważam, że wybory były niesprawiedliwe z tego powodu, że wiele kart było nieważnych z powodu braku pieczątki, a również pakiety nie przyszły na czas. Z powodu tych okoliczności mógł zostać wybrany niewłaściwy oraz nietolerancyjny Prezydent Rzeczypospolitej Polski-Andrzej Duda. Stwierdzam, że nie do takiej Polski chciałabym wrócić. Przede wszystkim chciałabym wrócić do Polski tolerancyjnej, gdzie mogłabym swobodnie czuć się ze swoją narzeczoną. Chciałabym wrócić do Polski zielonej, gdzie moje podatki nie będą szły na 500+ dla ludzi bezrobotnych.
Iwona, wyborczyni z Chirnside
Z mojej i wyłącznie mojej perspektywy wszystko przebiegło, jak należy. Karta do głosowania umożliwiająca oddanie głosu w wyborach Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej została doręczona na czas, co umożliwiło mi odesłanie jej do Konsulatu w Edynburgu w wyznaczonym terminie. W kopercie znajdowały się wszystkie potrzebne dokumenty, jak również koperta zwrotna oraz notatka z bardzo klarowną instrukcją, z której krok po kroku wyczytać można było jak prawidłowo wypełnić kartę do głosowania oraz co powinno znaleźć się w kopercie zwrotnej. Co do wyniku głosowania to już chyba bardziej kwestia indywidualna, która opiera się na osobistych poglądach politycznych każdego Polaka. Ja osobiście ostatecznego wyniku wyborów na Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej jestem zadowolona, gdyż został nim kandydat, na którego oddałam swój głos… głos, który zaważył!
Laura, wyborczyni z Derby
Sam pomysł wyborów korespondencyjnych mi odpowiadał, gdyż do najbliższej komisji (w okresie przed pandemią) miałam 20 mil. Więc wizja jechania 20 mil, żeby oddać głos, równała się ponad godzinnej wyprawie, a wiadomo, że wszyscy jesteśmy zabiegani. W pierwszej turze pakiet mojego partnera przyszedł dzień przed wyborami, (mimo że wnioski składaliśmy tego samego dnia) więc nie mógł on oddać swojego głosu. W drugie turze nasze pakiety również przyszły w różne dni, ale tym razem przed czasem. Jednak mam wątpliwości czy wysyłając je First Class, doszły na czas. A jeśli doszły to, czy głosy faktycznie były tajne.
Remigiusz, aktywista z Edynburga
Uważam, że wybory w Wielkiej Brytanii były przeprowadzone chaotycznie. Począwszy od strony MSZ, która zazwyczaj nie działała, lub ciężko było na niej znaleźć informacje na temat wyborów. Kart wyborczych i ich późnego wysłania nawet nie warto komentować, bo jest to kompromitacja. Pochwalić za to należy wolontariuszy, komisję i Polonię, która się zmobilizowała i sama zadbała o to, by głosy dotarły na czas. Mam nadzieję, że w przyszłości ktoś wyciągnie wnioski z tej lekcji.
Hubert, wyborca z Derby
Jeśli o mnie chodzi, to o ile nie jestem usatysfakcjonowany wynikiem wyborów (ale w końcu tak bywa — bo przecież mamy chociaż namiastkę demokracji i wygrał inny kandydat), o tyle nie mam większych zastrzeżeń co do przebiegu samego procesu głosowania tutaj na Wyspach. Karty do głosowania i pakiety wyborcze przyszły kompletne, ze zrozumiałą instrukcją postępowania. Oczywiście pierwszy pakiet (I tura) mógł przyjść do mnie nieco wcześniej, gdyż otrzymałem go dopiero we czwartek tuż przed wyborami, w związku z czym było ryzyko, że nie dojdzie na czas do konsulatu. Myślę, że na przyszłość rządzący powinni lepiej wziąć pod uwagę nas głosujących poza Polską, by było więcej informacji dotyczących tego, w jaki sposób przeprowadzany będzie proces. Ale mogę jednocześnie przyjąć jako wytłumaczenie, że czas mamy, jaki mamy. I że wszystko wywrócone jest do góry dnem.
Edyta, wyborczyni z Londynu
Wybory w Wielkiej Brytanii to przede wszystkim zła organizacja. Zrozumiałe jest, że wybory zostały przeprowadzone korespondencyjnie — ze względu na pandemię, jednak sposób organizacji zawiódł. W pierwszej turze ambasada i konsulaty zaczęły wysyłać pakiety we wtorek 23 czerwca — nie było szans na ich dotarcie do głosujących. W drugiej turze, pomimo dłuższego czasu, nadal wiele kart nie zostało dostarczonych do głosujących. Ponieważ było tak mało czasu, konsulaty i ambasady powinny zawrzeć umowę z Royal Mail lub pozwolić osobiście oddać głos/wrzucić kopertę z karta do głosowania do skrzynki przed konsulatem. W związku z tym, że były to pierwsze wybory korespondencyjne, dużo osób nie wiedziało, jak powinna zostać karta odesłana, a gonił ich czas. Wiele osób, wysłało karty razem z domownikami, jednym listem, głosy te nie były brane pod uwagę. W rezultacie wiele głosów było nieważnych.
Ania, wyborczyni z Edynburga
Głosowanie w wyborach prezydenckich 2020 za granicą w mojego punktu widzenia było bardzo niezorganizowane i przez to otoczone nutą niepewności i frustracji. Od początkowych informacji w maju o tym, że Polonia prawa do oddania głosu zostanie pozbawiona przez COVID-19, poprzez problemy z rejestracją online, chaotyczne i pospieszne rozsyłanie kart w I i II turze. Do tego dochodzą problemy z kontaktem z konsulatem, nieścisłości w stemplowaniu kart i mylące tweety z konsulatu — pokazujące stosy brązowych kopert zwrotnych, kiedy tegoroczne głosy były odsyłane w kopertach białych — to wszystko sprawiło, że organizacja głosowania pozostawia niesmak i negatywne odczucia. Ja znalazłam się w grupie, która oddała głos na czas bez większych problemów. Wynik nie był dla mnie najmniejszym zdziwieniem, ale fakt, że nie każdy mógł pewnie i z szacunkiem skorzystać z demokratycznego prawa oddania głosu w tych wyborach mnie martwi.
Ireneusz z Crawley
Tyle jadu i nienawiści przed wyborami jeszcze nie widziałem. Wybory jak zwykle według opinii publicznej sfałszowane. Nie głosowałem, bo uważam, że Polacy za granicą nie powinni mieć wpływu na to, co się dzieje w kraju.