Instytucje to przede wszystkim ludzie, Ci którzy je tworzą, którzy je prowadzą i nade wszystko Ci, którzy nadają im swoisty charakter; co nie jest regułą, a raczej wartością dodaną.
Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie powołano w 1945 roku pod ówczesną nazwą Instytut Historyczny im. gen. Sikorskiego; jako miejsce dla zabezpieczenia materialnej spuścizny po polskim wkładzie w II wojnę światową na wszystkich frontach działań: politycznych, dyplomatycznych, militarnych, społecznych i oświatowych, a także konsekwencji jaką poniósł naród polski w tym ostatnim międzynarodowym konflikcie zbrojnym. Symboliczna „ambasada polskości” na Wyspach Brytyjskich, nierozerwalnie związana z dziejami emigracji niepodległościowej. Instytut przetrwał różne etapy działalności, nie zawsze łatwe. Borykał się z wielkimi trudnościami finansowymi, szczególnie w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Następnie dotkliwie odczuwał niedobory kadrowe i zmagał się kilkakrotnie z naturalną wymianą pokoleniową, zwłaszcza w połowie lat sześćdziesiątych. Dzielnie wytrwał, aż do wielkiego przełomu w Kraju roku dziewięćdziesiątego, aby finalnie odnaleźć swoje miejsce i współczesny kształt. Wielokrotnie krytykowany, oceniany, a nawet szkalowany; przetrwał dzięki silnej woli Polaków oraz ludności polskiego pochodzenia, rozsianej po całym świecie i ich przyjaciół. Wznosił się w decydujących momentach ponad wszelkimi podziałami, kwestiami politycznymi i innymi konfliktami środowisk emigracyjno-polonijnych. Zawsze skromne fundusze w kontekście zasobu muzealno-archiwalnego zabezpieczano ostrożną polityką wewnętrzną Instytucji i popierano pracą wielu już pokoleń wolontariuszy oraz pracowników, którzy obok pełnionych obowiązków byli także wyraźnie obecni w działaniach szeroko wykraczających poza etatowe powinności.
Miejsce to przez lata i pokolenia stworzyło niepowtarzalny klimat. Każdy eksponat muzealny, każdy skrawek archiwum ma swoją historię, bardzo mocno związaną nie tylko z twórcą, ale z opiekunami i strażnikami tego miejsca. Współodpowiedzialność wszystkich związanych z Placówką wytworzyła klimat wielkiej rodziny; bardzo zróżnicowanej i ze zróżnicowanym stopniem zaangażowania oraz poczucia odpowiedzialności za polskie dziedzictwo narodowe zagranicą i jego międzynarodowy kontekst. Instytut od 1946 roku mieści się w pierwszej i jedynej własnej siedzibie. Charakterystyczne drzwi, otwierano uroczyście aby w 1947 roku weszły przez nie sztandary oddziałów Polskich Sił Zbrojnych. Przekroczył je w 1949 roku legendarny Winston Churchill, a w 1989 roku następca brytyjskiego tronu Książe Walii – Karol. Wchodzili przez nie przedstawiciele legalnych władz Rzeczpospolitej Polskiej czasowo rezydujący na uchodźstwie, na czele z kolejnymi Prezydentami i Premierami. Tutaj prowadził swoje biuro aż do śmierci gen. Władysław Anders. Po roku 1990 drzwi otwierały się przed Prezydentami RP wybranymi w demokratycznych wyborach w Kraju: Lechem Wałęsą, Aleksandrem Kwaśniewskim i Andrzejem Dudą oraz wieloma przedstawicielami rządu, czołowymi politykami i wojskowymi oraz reprezentantami życia społeczno-kulturalnego w Polsce. Zawsze gościnne podwoje wpuszczały do środka harcerzy, uczniów, historyków i turystów, zarówno lokalnych jak i z Kraju oraz zagranicy. Tutaj byli żołnierze wszystkich jednostek i rodzajów broni i służb Polskich Sił Zbrojnych oddawali hołd sztandarom w dniu Święta Żołnierza.
Świadkiem i czynnym uczestnikiem tworzącej się historii Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego w Londynie od 1965 roku jest Stanisław Żurakowski. Ogrom pracy, prywatnego czasu i środków finansowych; pozostawiły trwały ślad w murach tej Placówki. Rocznice są doskonałym momentem, chociaż do krótkich podsumowań i obserwacji. Zwożenie archiwaliów składowanych jeszcze wiele lat po zakończeniu działań wojennych w różnych zamkach i pałacach brytyjskiej arystokracji, opróżnianie skrzyń- układanie na półkach, także tych zrobionych ze starych drzwi – dokumentacji i książek; wietrzenie mundurów, zabezpieczanie sztandarów, spisywanie eksponatów muzealnych, opisywanie zdjęć archiwalnych i wreszcie sprawdzanie czy dokumentacja 16 Lwowskiego Batalionu Strzelców jest dodatkowo zabezpieczona najgrubszą z możliwych – folią, na wypadek kataklizmu. Pogoda ducha i entuzjazm do pracy są zawsze cechami, którymi nas Pan Stanisław zaraża. Słynne „kawa gotowa” o godzinie 10.00 rano to niemal wojskowa odprawa w kolejne dni pracy. Te kilkanaście minut zatrzymania na kawę i kupowane przez Pana Stanisława „ciastka z muchami” czyli angielskie Garibaldi biscuits; gromadziło wolontariuszy i pracowników. Niezauważalnie pozwalało w pozornie luźnej atmosferze wyjaśnić zawiłości zleconych prac i utrwalić więzy międzyludzkie rodziny-Instytutu. Wszyscy rozchodzili się do swoich obowiązków z energią, uśmiechem i bez ponagleń. Godzina 13.00 oznaczała „przerwę obiadową”, przygotowany przez Pana Stanisława wielki dzbanek herbaty dla wszystkich, gromadził nas ponownie. Tym razem czasu starczało na rozmowy nie tylko o pracy. Wymienialiśmy się poglądami i relacjonowaliśmy ciekawsze wydarzeniami, których byliśmy uczestnikami; a także wspólnie przeżywaliśmy imieniny, urodziny, powroty z urlopów i ważne dla każdego prywatne święta. Każdy dzień tygodnia skupiał obok pracowników inną grupę wolontariuszy, Pan Stanisław był z nami codziennie. Zaczął od jednego dnia w tygodniu kiedy pracował zawodowo, poprzez dwa, trzy na emeryturze; a po śmierci ukochanej Doreen – pięciu. Michał Olizar wspomina, że kiedy był Pan Stanisław w budynku po prostu się o tym wiedziało. Instytut tętnił charakterystycznym życiem. Na pytanie o najwcześniejsze wspomnienia, Krzysztof Barbarski mówi, że przejrzystość poglądów i głośne wyrażanie ich bez względu na odbiór otoczenia. Andrzej Suchcitz natomiast podkreśla ważny etos pracy, wokół którego budował Pan Stanisław relacje z każdym. To właśnie praca była najważniejsza, a te krótkie chwile przepisowych przerw, miały nas do niej motywować i pozwalać zbierać siły.
Stulecie urodzin to piękny wiek, ale także niezwykła refleksja nad życiem człowieka, który swoją postawą świadczy o patriotyzmie pozbawionym zbędnego patosu.
Na przestrzeni 55 lat związku z Instytutem Polskim i Muzeum im. gen Sikorskiego, Stanisław Żurakowski pozostawił wyraźny ślad w kilku pokoleniach wolontariuszy. Zawsze widział drugiego człowieka w jego najlepszej odsłonie; a to zobowiązywało. Wierzył bezkrytycznie w polską młodzież, zarówno tą urodzoną na emigracji jak i przyjezdną z Kraju. Trudy walki o wolność, której poświęcił młodzieńcze lata i kontynuował w życiu emigracyjnym, nigdy nie zabiły w nim nadziei. Po 1990 roku pozostał niezmiennie i szczerze dumny z demokracji w Polsce, której bezwarunkowo ufał poprzez kolejne partie rządzące.
Niezauważalnie zaraża pogodą ducha, wartościami i bezkompromisowym podejściem do tego co nazywa zwyczajnym „przyzwoitym ludzkim życiem”.
Panie Stanisławie życzymy Panu dużo zdrowia; a sobie, żeby ta zwyczajność, którą Pan stworzył była niezatarcie obecna w murach Instytutu, bez względu na upływ czasu. Szacunek do człowieka, którym zawsze Pan obdarzał każdego na wejściu, ten kredyt zaufania i ta uwaga z jaką nas Pan poznawał; niech nigdy nie opuści IPMS. Pracować z Panem, spędzać czas, także ten poza Instytutowy to prawdziwy przywilej, który na trwałe wpłynął na nasze życie. Do dzisiaj przychodzą ludzie do Instytutu, aby tylko na chwile się zatrzymać i przekazać Panu pozdrowienia. Nie wiem czy możemy spłacić ten swoisty dług wobec Pana. Myślę, że obszarem, na którym warto próbować – jest praca, szczególnie charytatywna, ale nade wszystko rzetelna, szczera i z oddaniem, praca na rzecz Ojczyzny, na rzecz Instytutu.
Niech te życzenia z okazji stulecia urodzin będą wyzwaniem dla Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego, aby nie zatraciły pierwotnych założeń Placówki, której przeobrażenia wymuszane przez upływ czasu jedynie dostosowują ją do wymogów współczesnych.
Jadwiga Kowalska