Sierpniowe słońce świeci jak zawsze, pandemia koronawirusa szaleje na świecie, lecz my jesteśmy już po obozie harcerskim. Pozostał smutek i żal po spędzonych razem dniach ale w tym dziwnym czasie może być już po obozie? W ogóle jaki obóz? Przecież już był zakaz od miesięcy wszystkich harcerskich akcji… aha… bo w harcerstwie „jak chcieć to móc”.
Przy wielu trudach inicjatorki i komendantki pierwszego wirtualnego obozu harcerskiego w WB (a może i na świecie?), odbył się obóz hufca „Kaszuby” w północnej Anglii pt. „Per Aspera ad Astra” – przez trudy do gwiazd. Większość instruktorek w hufcu brało udział pomagając nowo mianowanej przewodniczce Teresce Klęp w prowadzeniu tak niezwykłego obozu. Trwał aż siedem dni od 25 lipca do 2 sierpnia. Rozpoczął się raportem i rozkazem na Zoomie, a przy wciągnięciu flagi śpiewano jak zwykle „Wszystko co nasze”, jednak flaga była na terenie stanicy harcerskiej w Fenton a filmik ceremonii wcześniej nakręcony. Flaga powiewała ponad stanicą przez cały okres obozu, a na rozpoczęcie dołączyła do nas pomimo wczesnej tam godziny Naczelniczka Harcerek hm. Danusia Figiel z Kanady. No i harcerki, do akcji. Trzeba było postawić namiot w ogrodzie lub zrobić sobie namiocik w sypialni, a bez obozowej kapliczki się nie dało i z pomocą mojego filmiku, każda harcerka zrobiła kapliczkę do codziennej modlitwy.
Jak zazwyczaj, od samego rana każdego dnia ćwiczyłyśmy tygodniowy kurs jogi z Agatą przez YouTube, potem szybko przebieranie się w mundury na raport o 08.40 i ogłoszenia na dzień. Były zajęcia na sprawność Astronomki: robienie zegara słonecznego, poznanie układu słonecznego oraz rozpoznawanie gwiazdozbiorów na niebie. Na sprawność Kucharki Domowej, phm. Zosia Klęp odkryła nowy talent do przedstawienia gotowania na ekranie – a jakie to przysmaki mogłyśmy przygotowywać – od śniadań Mlecznej Drogi do klopsów w rozmiarach układu słonecznego i paliwa rakietowego (sok owocowy), było po czym się oblizywać. Popołudniu w zastępach używając nastawienie „breakout rooms” zastępy miały czas pobyć razem i zbierać punktacje przygotowując nową sprawność Znawczyni Kwarantanny. Aby osiągnąć wyniki w konkursie punktacji, harcerki otrzymywały punkty za obecność, przesyłanie zdjęć swoich dzieł na codzienne wyzwania oraz odbyły się nawet inspekcje mundurów, bo łatwiej było stać przed komputerem na boso lub w kapciach domowych zamiast butów mundurowych.
Wieczorami zbierałyśmy się znowu przy Zoomie na ognisko i płonęło nam codziennie na ekranie, słychać było iskry a ponieważ wiemy, że śpiew się nie udaje na tej aplikacji, to Tereska poprosiła koleżankę z chóru harcerskiego „Watra” o nagranie nam piosenek z gitarą. Każda z nas włączyła głośnik i śpiewała sobie do wspaniałych harmonii przez komputer. Ponieważ pogoda była niezła, przespałam kilka nocy pod namiotem w ogrodzie, a z naszej Koronawirusowej Grupy Ulicznej „Whatsapp” szybko napływały pytania „jakież to wspaniałe śpiewy wieczorne – z którego ogrodu to słyszymy?”. Dzień kończyłyśmy gawędą, modlitwą i „Idzie Noc”.
Jak zwykle na obozie byłam zagoniona, bo tu raport, tu filmik do zakończenia i wrzucenia, tam pytania od harcerki, która nie mogła ściągnąć filmiku. A komendantka Tereska siedziała przy komputerze cały dzień i pół nocy, aby wszystkie zajęcia wrzucić na czas. Udało się wcisnąć w program zajęcia na stopnie, a to był jeden z powodów przeprowadzenia obozu, aby harcerki miały okazję zdobyć czy zakończyć kolejne stopnie i nie zniechęciły się do harcerstwa. W ciągu tych dni, harcerki, które nie mogły dołączyć lub nie wierzyły, że taki obóz może się odbyć, zaczęły trochę zazdrościć swoim koleżankom.
I doszłyśmy do 1 sierpnia, rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Jak można nie obchodzić tego wydarzenia, w którym harcerstwo odegrało taką wielką rolę? Za zwyczaj jesteśmy na obozie tego dnia i młodzież przeżywa to w formie gry. U nas nie było inaczej: w zastępach na Zoomie druhny stworzyły pocztę harcerską, punkt sanitarny oraz składnicę mundurów, potem używając interaktywną mapę Warszawy z roku 1939, „szły” jej ulicami, każda z innego miejsca notując po drodze ulice, miejsca pamięci i inne zabytki, aż spotkały się przy ważnym gmachu, np. przy Arsenale czy budynku PASTy. Wszystko musiało być wykonane w krótkim czasie, aby harcerki zrozumiały pod jaką presją trzeba było działać podczas Powstania. Przy swoim budynku przeczytały część depeszy napisanej Morsem i uczyły się z aplikacją komputerową, jak przesyłać to sygnałem radiowym. I dowiedziały się jak trudno odczytać taką depeszą gdy dźwięki kropek i kresek padają szybko …jak kule do celu.
Nie wiem jak było w innych hufcach, ale na Apel Poległych o 17.00 oraz na ognisko tego dnia dołączył do nas Przewodniczący ZHP hm. Robert Rospędzihowski, Sekretarz Generalny hm. Oleńka Mańkowska, Komendantka Chorągwi hm. Maryś Bnińska i sporo druhen z całej Anglii. W tej chwili z kotwicą i kamieniem do złożenia w hołdzie tym którzy trafili na szaniec, czuliśmy braterstwo naszej światowej harcerskiej rodziny. W swoich ogrodach i domach stanęłyśmy na baczność do Apelu przygotowanego przez hm. Annę Mańkowską. Wieczorem przy ognisku przeplatanym śpiewem o bagnetach na broń i sercu w plecaku, komendantka Tereska i hufcowa hm. Zuzia Sawicka-Green przybliżyły nam poświęcenie powstańców często bardzo młodych i gotowych oddać wszystko za Ojczyznę.
Na zakończenie obozu 2 sierpnia, dołączyłyśmy do Mszy Świętej transmitowanej z kościoła polskiego w Leeds i odprawionej przez ks. proboszcza Jana Zarębę (który chwalił nas za uczenie się o przepięknym kosmosie stworzonym przez Boga).
Wiele ciepłych, radosnych słów padło z ust harcerek przy zakończeniu, o tym czego się nauczyły, jak im się ten obóz podobał i że wszystkim było smutno rozstać się. Po tych wypowiedziach stwierdzić można że obóz był udany. Olga Małkowska, współzałożycielka ruchu harcerskiego powiedziała kiedyś „róbmy rzeczy które świat uważa jako niemożliwe” – myślę że byłaby dumna z naszego hufca.
hm. Ania Kucewicz