Dawno już nie zaglądałem do londyńskich muzeów i galerii, a czas wrócić do relacji z tego co tam nowe.. Nawet jeśli rezerwowanie wizyt sprawia kłopot plusem jest to, że nie ma teraz tłoku w salach, a stałe galerie są niemal puste. I one warte odwiedzenia bo odkryć można niespodzianki, obrazy wyciągnięte z magazynów lub czasowo wypożyczone z innych zbiorów. Nawet te już znane pokazane w innym miejscu, w sąsiedztwie innych płócien mogą zachwycić z nowa siłą jak się niedawno przekonałem uradowany widokiem pochodzącego z prywatnej kolekcji „Portretu młodzieńca” ok 1550/55 florenckiego manierysty Agnola Bronzina.
To jednym z moich ulubionych portretów jego pędzla i z pewnością wiele razy już go oglądałem, ale tym razem wydawał mi się jakby inny, świeży i do tej pory nie jestem pewien czy widziałem go przedtem tutaj czy innym muzeum, a może tylko w albumach. Bronzino elegancki i chłodny obok portretów malował też religijne i alegoryczne obrazy czego przykładem jego „Alegoria miłości” namalowana dla króla Francji Franciszka I, ale w roku 1860 zakupiona do zbiorów National Gallery. Ten zagadkowy w przesłaniu i prowokujący erotyką obraz pokazywany jest zwykle w głównych salach, ale teraz oglądać go można na parterze, gdzie w niewielkiej wnętrzu króluje wśród kilkunastu innych prac, głównie obrazów, w rozmaity sposób odwołujących do tematu grzechu. Wszystkie składają się na nową i nie wymagającą płatnego biletu niewielką wystawę „Sin. The Art of Transgression”. Stanowi rodzaj wprowadzenia w religijną problematykę grzesznych pokus, początków grzechu i obietnicy odkupienia jakie zajmują nie tylko te obrazy, ale i dużą część innych zgromadzonych w zbiorach National Gallery. Choć te, z racji specjalizacji galerii, stanowią dzieła europejskich starych mistrzów wystawa nie ogranicza się do dzieł z własnych zbiorów i daje też okazję przypomnienia, że refleksja nad tym co grzeszne, zakorzenione w religijnym niepokoju czy przywołujące religijne symbole nie jest obce i współczesnej sztuce.
Po dwóch stronach wejścia na wystawę witają nas dwa wzywające do pokuty płótna Andy Warhola („Ukorzcie się i nie grzeszcie więcej”-1985-86), a na centralnym panelu obok „Allegorii Miłości” Bronzina zawieszono różowy neon Tracey Emin ze słowami „It was Just a Kiss” (2010). Po lewej stronie na czarnych ścianach oglądamy obrazy poświęcone historii pierworodnego grzechu i wizerunkom grzesznych postępków, po prawej na białym tle mówiące o obietnicy odkupienia.
Zaczynamy od obrazu raju: u Jana Brueghela to wizja pokoju i szczęśliwości wszystkiego co żyje i dopiero przypatrując się bliżej dostrzegamy ukryte w głębi miniaturowej wielkości postacie Adama i Ewy pod Drzewem Wiadomości Dobrego i Złego. Obok na obrazie Łukasza Cranacha możemy ich zobaczyć w pełnej skali, w ważkim momencie wahania się Adama, któremu Ewa podaje jabłko. Ten „męski” namysł, i ostateczna świadoma decyzja grzeszącego rozumu ma, zdaniem niewielkiego katalogu wystawy, być dopełnieniem bardziej „cielesnego” powodującego się emocjami grzechu Ewy. Odzwierciedla to kwestionowane przez współczesne kobiety obiegowe stereotypy i znajduje też swój wyraz w wiszącym obok innym obrazie Cranacha – niedawno zakupionym przez National Gallery wizerunku „Wenus’. Słodycz cielesnej miłości zwodzi, a pożądanie jest grzechem, wiedzie do bólu poucza nas za doktorami Kościoła Cranach dając za towarzysza pięknej nagiej Wenus obolałego Amora, oganiającego się od żądlących go pszczół, którym spragniony słodyczy ukradł plaster lepkiego miodu.
Plaster miodu zobaczymy też w dłoni kryjącej się za Wenus postaci, która w dolnej części ciała zamienia się w węża, w enigmatycznej „Alegorii miłości” Bronzina; w drugiej dłoni dzierży jadowite żądło. Kontrastujące aspekty miłości i pożądania widać i w postaci putta które trzymając w dłoniach garść różowych płatków, bose stąpa po cierniach. Niejasne przesłanie obrazu zachęca do refleksji i prowokuje erotyzmem, którym z pewnością delektowano się na francuskim dworze, ale wyraźnie bulwersował późniejszych właścicieli „grzesznego” dzieła. Dopiero w 1958 roku konserwatorzy usunęli ich interwencje i przemalówki – skrawek materiału jaki przesłaniał łono bogini, gałązkę wawrzynu kryjący wypięte pośladki Amora i farbę jaką zamalowano język Wenus wsuwający się między wargi jej syna oraz wyprężoną pod jego pieszczotami sutkę jej piersi – Strzeżmy się więc bo malowane nagie ciała znów mogą wieść na pokuszenie. Nasz stosunek do nich na ogół się zmienił i wiszący obok neon Tracey Emin „It was just a Kiss” staje się współczesnym komentarzem wobec dawnych zgorszeń i niepokojów.
Znając twórczość Emin uwikłaną w trudną biografię artystki trudno byłoby jednak powiedzieć, że miłość w jej oczach i sztuce to rzecz lekka i błaha nawet jeśli ona sama daleka jest od mieszczańskiego z ducha moralizowania jakie reprezentuje na przykład sztuka Williama Hogartha. Jego obraz z cyklu zainspirowanego XVII-wiecznym dramatem „Mariage a la Mode” Dreydena poucza konsekwencjami moralnego rozkładu świata, w którym liczy się tylko żądza zaspokojenia przyziemnych przyjemności i chuci. Syn zubożałego arystokraty próbując wyjść z finansowych tarapatów poślubia córkę pnącego się po społecznej drabinie nuworysza, ale nie zdobywa szczęścia ani dla niej, ani dla siebie. Obraz przedstawiający ranek zmęczonej i znudzonej sobą pary pełen jest detali, z których każdy od pliku niezapłaconych rachunków, po czarną plamę na szyi młodzieńca, znamię syfilisa, poucza oglądających lekcją o upadku i zepsuciu. O grzechach nie opowiada się tu przywołując biblijne opowieści, ale ilustruje skutki popełniania ich obrazami współczesnego życia. Robili to już przed Hogarthem inspirujący go Holandrzy jak Jan Steen operujący obrazowym słownikiem przedmiotów i scen łączonych z poszczególnymi grzechami i wywodzących się z tradycji emblematów – krótkich poetyckich utworów opatrzonych prostym symbolicznym wizerunkiem. Spójrzmy na jego moralizujący obraz „Efekty nieumiarkowania” (1663-5). Daleko do kościoła w domowym obejściu, które tu oglądamy i gdzie krzątać się powinna i pilnować porządku gospodyni. Ta woli pochrapywać śpiąca, może nawet trochę pijana (cynowy dzban leży przed nią) i leniwa, bo czas ma by lulki palić, ale nie pilnuje dzieci. Zły przykład im daje sobą. Emblematyczna papuga jaką widzimy w tej dydaktycznej scenie odwołuje do idei „naśladowania”. Dzieci -ostrzega – papugować będą tę leniwą, niegospodarną matkę, cóż dopiero jeśli się zapatrzą w samotną sąsiadkę popijającą w ogrodzie w kącie obrazu z jakimś kawalerem czy żołnierzem.
Ułomną i grzeszną jest ludzka natura. Chwała Bogu, że prawa biała strona wystawy daje nadzieję, obiecując zbawienie poprzez ofiarę Boskiego Syna, ukrzyżowanego dla odkupienia naszych grzechów. W katolickim kościele pośredniczką pomiędzy nim i nami jest Matka Boska, w myśl nauk katolickiego kościoła jedyna niesplamiona Pierworodnym grzechem. Tę„Immaculatę” oglądamy w wizerunku Diega Velázqueza z1618/19 roku jako obleczoną w słońce , stojącą na księżycu Apokaliptyczną Niewiastę w koronie z gwiazd w otoczeniu symboli czystości: zamknionego ogrodu, fontanny przeczystej wody i świątyni, a w nawiązaniu do jej imienia i Stelli Maris- -gwiazdy wskazującej drogę statkom żeglującym po wzburzonym morzu, jak nam zagubionym pośród podróży życia, wskazującej zbawienie poprzez Chrystusa.
Wiszący obok niewielki, wypożyczony z muzeum w Manchesterze obraz głęboko wierzącego PreRafaelity Williama Holmana Hunta -„Kozioł ofiarny” szuka zapowiedzi i pierwowzorów Chrystusowej ofiary i przejęcia na siebie naszych grzechów przywołując znany z Biblii zwyczaj przebłagiwania i godzenia się z Bogiem w czasie obchodów Yom Kippur poprzez rytualne przenoszenie grzechów wspólnoty na składane w ofierze dwa kozły, jednego ofiarowywanego w świątyni, drugiego wyganianego na pustkowie.
Kościół katolicki bardziej optymistycznie niż protestancki nastawiony na szansę wymazania indywidualnych grzechów dopuszcza możliwość ich odpuszczenia przez żal i wyznanie przewin w akcie spowiedzi. Patrząc na odwołujący do spowiedzi panel z późnośredniowiecznego francuskiego ołtarza z wyobrażeniem nie znanego mi dotąd cudu świętego Gilla, trudno nie być zdumionym, że nawet w tych tak poważnych sprawach możni tego świata okazywali się uprzywilejowani w swych kontaktach z Bogiem. Historia cudu głosi, że spowiadający się przez św.Gillem cesarz Karol Wielki nie znalazł odwagi na wyznanie swego nieznanego nam do dziś, zatrważającego grzechu. Gill nie mógł go więc odpuścić, ale w czasie niedzielnych modlitw przed odprawiającym mszę świętym ukazał się Anioł ze zwojem pergaminu wyjaśniającym, że wobec głębokiego żalu cesarza, Bóg wybacza mu grzech, którego Karol nie był mocen w spowiedzi wyjawić. Cóż powiedzieć prócz powtórzenia maksymy,że niezbadane i niepojęte dla ludzkiego rozumu bywają wyroki Boskie. Bliższy mi Chrystus z niewielkiego olejnego wizerunku en grisaille, malowany na desce przez Pietera Breugela – Chrystus broniący cudzołożnicy przed faryzeuszami słowami „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem”.
Ostatnia praca wystawy niewielka hiperrealistyczna rzeźba Rona Muecka „Youth” (2009) przerzuca most nad wiekami – czarnoskórego chłopaka podwijającego koszulkę by przyjrzeć się, ale i nam pokazać, krwawiącą w jego boku ranę, porównuje do Chrystusa; nie ilustruje jakieś tezy, ale zmusza do refleksji nad niewinną (?) ofiarą, tak zresztą jak cała wystawa, która przypomina, że sztuka nie poprzestaje tylko na cieszeniu oka, ale próbuje też świat poprawiać i zmieniać.
Andrzej Maria Borkowski