Polacy są bardzo kreatywni i przedsiębiorczy. Zachęcałabym zdolnych ludzi do założenia własnego biznesu. Wiadomo, że trzeba poświęcić sporo czasu i pracy, aby móc osiągnąć sukces. Ale jeśli nawet pojawi się jakieś niepowodzenie, potraktujmy je jako lekcję na przyszłość – mówi mieszkająca w Szkocji Gosia Iwaniec, właścicielka marki Soapwell w rozmowie z Magdaleną Grzymkowską.
Jesteś producentką najbardziej pożądanego w czasie epidemii produktu: mydła.
– Rzeczywiście, szczególnie na początku epidemii, kiedy wszystko zaczęło znikać ze sklepów, wiele osób nagle zaczęło potrzebować mydła. Kiedy byliśmy wszyscy zamknięci w domach, ja pracowałam w domu i wysyłałam zamówienia pocztą. Ale to nie jest tak, że epidemia nie wpłynęła na moje życie. To jest trudny czas dla nas wszystkich, wiele biznesów niestety na tym ucierpiało. Miejmy nadzieję, że niedługo wszystko wróci do normy.
Skąd się wziął pomysł na robienie mydeł?
– Zaczęło się tak naprawdę od tego, że kilka lat temu zaczęliśmy bardzo interesować się zdrowiem, zdrowym odżywianiem, ziołolecznictwem i innymi aspektami życia zgodnego z naturą. Przestaliśmy jeść też jeść mięso i spojrzeliśmy na wszystko zupełnie inaczej! Zbieraliśmy już od dawna zioła, robiliśmy różne napary, przetwory i inne rzeczy, ale brakowało nam jeszcze zdrowych wegańskich kosmetyków. Szukaliśmy ich sklepach, ale nie znajdowaliśmy czegoś bardziej odpowiedniego szczególnie dla naszych dzieci. Dlatego postanowiliśmy zrobić własne mydło. Pierwsze mydła były z dodatkiem rozmarynu. Jedno mydło zostawiliśmy sobie na pamiątkę, wygląda zdecydowanie inaczej niż to, co robimy teraz. Dzieci śmieją się, że może ta pierwsza sztuka trafi kiedyś do muzeum. Tak więc nie było dawniej żadnych marzeń o salonie kosmetycznym, był to taki naturalny proces, z którego zrodził się mały rodzinny biznes. Na początku obdarowywaliśmy znajomych i rodzinę naszymi mydełkami, a po czasie zaczęliśmy dostawać pytania o możliwość ich zakupu.
Twoje mydła są bardzo oryginalne. Mydło o zapachu leśnym ze szkocką whisky, tęczowe mydło owocowe, mydło z makiem… Skąd czerpiesz pomysły na produkty?
– Tworzymy mydła z pasji, wpada do głowy świetny pomysł i staramy się go realizować. Pomysły na mydła rodzą się z tak zwanego „dnia codziennego” i obserwacji tego, co dzieje się dookoła. Uznałam, że dodatek szkockiej whisky do naszych mydeł i nawilżających kul zostanie doceniony przez innych. I tak się rzeczywiście dzieje. Mydła „odziane są” w mini kilty z przepięknego wegańskiego tartanu lub tradycyjnych tartanów na życzenie. Zapachy lasu i leśne dodatki są nam szczególnie bliskie, ponieważ bardzo często spędzamy czas w lesie, kochamy naturę i wszystko, co nam daje. Staramy się trafiać do jak najszerszej grupy osób, stąd też m.in. nasze piękne tęczowe mydła. Jeśli chodzi zaś o kule do kąpieli, wyszliśmy z założenia, mają one przede wszystkim przynosić korzyści zdrowotne dla skóry i relaksować podczas kąpieli. Dlatego większość kul jest bezbarwna i posiada dużą dawkę oleju kokosowego extra virgine, który bardzo dobrze nawilża skórę.
Twoje produkty są robione z lokalnych, szkockich składników, są też przyjazne środowisku.
– Wszystkie mydła są wegańskie, glicerynowe i nie zawierają oleju palmowego, większość jest na bazie oleju kokosowego. Mydła są zdrowe, wolne od SLS i parabenów. Bardzo zależy nam na tym, aby przy ich produkcji nie ucierpiało żadne zwierzę. Część mydeł jest bezzapachowa z dodatkami ziół i naparów. Jesteśmy szczególnie zadowoleni z naszego mydła z naparem z ziela ostrożenia warzywnego, które łagodzi problemy skórne, takie jak egzema, łuszczyca czy trądzik. Wiele ziół i kwiatów zbieramy sami z czystych terenów Szkocji, m.in. piękne kwiaty wrzosu. Już teraz nie mogę się doczekać, kiedy znowu przyjdzie wiosna i wszystko będzie budzić się do życia. Ponadto nasze mydła zapakowane są w folię, która nadaje się na kompost. Nie żyjemy całkowicie zgodnie z zasadą „zero waste”, ale staramy się, jak najmniej używać plastiku. Na co dzień organizujemy też małe wyjścia na czyszczenie świata i to, co znajdujemy w parkach i lasach, jest straszne i zarazem bardzo smutne! Szkocja jest taka piękna i… taka brudna. Mój mąż stworzył grupę na Facebooku „Save the world”, która ma na celu uświadamianie ludzi w tym zakresie.
Czy Twoimi klientami są bardziej Polacy czy Szkoci?
– Większość klientów to Polacy, ale mam też trochę klientów szkockich i angielskich. Znaczna część mojej sprzedaży odbywa się przez internet, szczególnie teraz w tych szalonych i zwariowanych czasach. Wkrótce powstanie nasza strona internetowa, w tym momencie zamówienia nadal przyjmuję przede wszystkim za pomocą wiadomości na Facebooku lub Instagramie (@my_soapwell).
Kosmetyki naturalne, ręcznie robione robią coraz większą furorę.
– Też zauważyłam ten pozytywny trend już od dawna. To dobrze i bardzo cieszę się z tego, że ludzie interesują się naturalnymi kosmetykami i zaczynają doceniać ręczną pracę. Ludzie chętniej kupują naturalne gąbki czy szczoteczki bambusowe, jednak nie zdają sobie sprawy, ile pracy kosztuje wyprodukowanie czegoś zdrowego i unikatowego. To nie to samo, co seryjne masowo wykonane produkty w fabrykach! Dlatego cena ręcznie robionego mydła zawsze będzie z pewnością wyższa od mydła na półkach w popularnych supermarketach. Mam nadzieję, że świadomość ludzi na temat zdrowia i potrzeba używania naturalnych produktów będzie rosła!
Mydło w kilcie czy kula ze wstążką w szkocką kratę to świetny pomysł na pamiątkę ze Szkocji.
– Uwielbiam piękne wzory tartanów, dlatego ozdabiam nimi nasze mydła i kule do kąpieli. Tartan jest typowym szkockim akcentem, więc takie mydła czy kule (w dodatku ze szkocką whisky) są idealnym drobnym upominkiem np. dla rodziny z Polski. Zabierasz w podróż walizkę z mydłami w kiltach i masz załatwione prezenty dla całej rodzinki. Szczególnie teraz jest to trafiony prezent, kiedy wszyscy muszą na okrągło myć ręce! Nasze mydła można znaleźć w niektórych salonach fryzjerskich i kosmetycznych. Klienci jednego ze wspaniałych hoteli na wyspie Skye myją się też naszymi mydełkami w kiltach, tak więc jest powód do zadowolenia.
Każdy zapach ma inne właściwości. Wiadomo, że lawenda uspokaja i relaksuje, a mięta z cytryną pobudza, dodaje energii… Jako ekspert od zapachów, czy mogłabyś doradzić, jakie zapachy sprawdzą się najlepiej u różnych osób, z różnymi potrzebami?
– Są osoby, które zamawiają u nas mydła zapachowe a inne bezzapachowe. Każdy klient ma inne preferencje. Lawenda oczywiście relaksuje i uspakaja, szczególnie polecam ją w połączeniu z naszymi solami do kąpieli, z solą Epsom lub różową solą himalajską. Zapach kawy bardzo orzeźwia i pobudza do działania, szczególnie mnie, wiem, że sporo osób ma tak samo, jak ja. Mamy trzy rodzaje mydeł z kawą w tym jedno z naturalną gąbką luffa w środku do peelingu ciała podczas prysznica. Nasze letnie zapachy arbuzowy, czereśniowy czy jagodowy są bardzo relaksujące, powiedziałabym nawet wprowadzające w dobry nastrój. Często jednak np. kobiety w ciąży nie mogą używać kosmetyków o intensywnym zapachu, wtedy polecam im mydła bezzapachowe. Dla dzieci mamy też coś extra np. zapach gumy balonowej czy pianek marshmallow. Dzięki temu, że przyjmuję zamówienia osobiście, podchodzę do każdego zamówienia indywidualnie. Sporo osób docenia to, że spełniłam jego życzenie, którego nie mógł znaleźć u mnie w sklepie.
Zbliżają się święta, zmora dla tych, których nigdy nie wiedzą, co wybrać. Jakie zapachy lub produkty poleciłabyś na prezent?
– To jest ten czas, kiedy wszystko mamy już gotowe i gorączka świąteczna właściwie zaczęła się, zanim pojawiły się świąteczne rzeczy w sklepie. Zdarza się, że już w sierpniu ktoś pisze i składa świąteczne zamówienie. Wcześniejsze zamówienia są dobre, szczególnie kiedy mamy sporo osób do obdarowania. Popularne są nasze mini mydełka świąteczne w woreczkach z organzy, które można podarować kolegom z pracy, klientom sklepów, salonów fryzjerskich, kosmetycznych i innym. W ubiegłym roku jeden polski sklep z Anglii zamówił u nas 500 takich drobnych prezentów dla swoich klientów, którzy przychodzili na zakupy przed świętami. To bardzo miły gest. My teraz spory wybór mydeł świątecznych o takich zapachach jak: czekolada z pomarańczem i cynamonem; gingerbread, grzane wino z przyprawami; sosna; cherry spice czy jabłko. Mamy śnieżne kule z niespodzianką w środku w czterech zapachach: candy cane; pina colada; Christmas pudding i Christmas cookies. Nowością są peelingi do ciała solno-cukrowe (z solą Epsom i himalajską) o zapachach: lasu z mielonymi igłami sosny; pomarańczy z mieloną skórką pomarańczy i pinacolady z suszonymi kwiatami.
Co byś poleciła innym Polkom i Polakom, którzy chcą rozkręcić podobny biznes w Wielkiej Brytanii?
– Bardzo zachęcałabym zdolnych ludzi, którzy jeszcze wahają się, co zrobić, aby spróbowali swoich sił. Z pewnością założyć własny biznes w Wielkiej Brytanii jest dużo łatwiej niż w Polsce. Wiadomo, że trzeba poświęcić sporo czasu i pracy, aby móc osiągnąć sukces. Ale jeśli nawet pojawi się jakieś niepowodzenie, potraktujmy je jako lekcję na przyszłość. Mam wrażenie, że Polacy w większości są bardzo kreatywni i przedsiębiorczy. Potrafią wiele rzeczy zrobić samemu w domu, czują się dobrze w wielu dziedzinach i nie boją się. Polki umieją zrobić pyszny tort, piękne paznokcie, skrócić spodnie, wykreować ozdoby świąteczne, a w międzyczasie zagnieść ciasto na chleb czy pierogi. Polki są bardzo kreatywne i to jest wspaniałe. Wiele takich kobiet spotkałam tutaj w Szkocji, na przykład podczas jarmarków świątecznych i jestem pełna podziwu dla ich pracy. Pozytywnym aspektem „pracy na swoim” jest to, że sama sobie jestem szefową, mogę sobie zrobić przerwę wtedy, kiedy chcę. Mamy dwójkę dzieci w wieku szkolnym i prowadząc własny biznes, mogę dopasować moją pracę do ich planu dnia. Wspólnie jemy śniadanie, obiad i kolację i to jest wspaniałe. Śmiało mogę powiedzieć, że osiągam swój osobisty sukces każdego dnia.