11 stycznia 2021, 09:00
Koniec brexitowej sagi
W wigilię świąt Bożego Narodzenia premier Boris Johnson ogłosił, że ma dla Brytyjczyków prezent – porozumienie na temat przyszłych handlowych relacji brytyjsko-unijnych, które nazwał umową „Kanada jumbo”. „Odzyskaliśmy kontrolę nad naszym prawem i naszym losem” – mówił podczas konferencji prasowej.

Fot. Wikipedia / ChiralJon

Brzmiało to jak ponury dowcip. Od kilku dni w Dover na przeprawę do Francji czekało kilkanaście tysięcy kierowców TIR-ów, gdy ze względu na pojawienie się nowej formy wirusa COVID 19 decyzją prezydenta Emanuela Macrona granica została zamknięta. Jak można mówić o kontroli losu, w sytuacji, gdy ludzkość na całym świecie zmaga się z pandemią i nikt nie wie, jak potoczą się wydarzenia?

W dalszej części tego wystąpienia była mowa o związkach Wielkiej Brytanii z Europą „kulturowych, emocjonalnych, historycznych, strategicznych i geologicznych”, na co najlepszym dowodem jest 4 mln Europejczyków, którzy w ostatnich latach osiedlili się w Wielkiej Brytanii „i wnieśli ogromny wkład w nasz kraj i nasze życie”. Premier wyraził też nadzieję, że problem brexitu zostanie raz na zawsze załatwiony.

Jeszcze tego samego dnia odezwał się Nigel Farage. W wywiadzie dla BBC stwierdził, że choć porozumienie „nie jest doskonałe” to przyjmuje je z radością, gdyż jest zwycięstwem „zwykłych kobiet i mężczyzn”. Dodał, nie rozumie, dlaczego premier podkreślał związki Wielkiej Brytanii z Europą, bo przecież bliżej jej jest do innych państw anglojęzycznych. Nie dodał jednak, skąd w tych odległych od kontynentu europejskiego krajach pojawiły się osoby mówiące po angielsku. Określił też swój cel polityczny – jest nim zniszczenie Unii Europejskiej. Nie przeszkadza mu to brania z europejskiej kasy emerytury z tytułu pełnienia przez wiele lat funkcji europosła.

Z dniem 1 stycznia 2020 roku mieszkańcy Wielkiej Brytanii obudzili się w nowym kraju. Dla przeciwników Unii Europejskiej najważniejsze jest to, że nareszcie Brexitania stała się faktem. Mniej zastanawiają się nad tym, co oznacza to w praktyce i co zawiera umowa o handlu, a także zasadnicze porozumienie zawarte rok wcześniej.

Wielka Brytania nieodwołalnie znalazła się poza Unią Europejską, ale nie oznacza to, że opuściła Europę. W pogodny dzień z białych skał Dover daje się dostrzec brzeg Francji. Większość państw, do których podróżują Brytyjczycy, położonych jest na kontynencie europejskim. Europa, także ta poza unijna, jest największym odbiorcą brytyjskich produktów, tych realnych, jak i finansowych, a te ostatnie porozumieniem nie zostały objęte. Premier ma rację: historia wysp brytyjskich sprzężona jest z historią europejską i nie da się tego wymazać z podręczników. Nie zawsze relacje Anglii, a później Wielkiej Brytanii i reszty kontynentu układały się dobrze. Jak będą wyglądały stosunki Brexitanii z resztą Europy, trudno na razie przewidzieć, bo wiele spraw nadal nie zostało uregulowanych.

Ale nie tylko stosunki ze światem zewnętrznym są jedną wielką niewiadomą. Brexit podzielił brytyjskie społeczeństwo. Będzie to z pewnością trudniejsze niż zjednoczenie Partii Konserwatywnej. Konserwatyści stoją murem za swym premierem od czasu wyborów 2019 roku. Skończyło się głosowanie przeciw, skończył się podział na zwolenników i przeciwników Unii Europejskiej. Ci pierwsi po prostu zamilkli. Ci drudzy uznali, że brexit dokonał się na ich warunkach. Szkoda, że w procesie jednoczenia partii Johnson pozbył się barwniejszych i niezależnych w poglądach parlamentarzystów, z których kilku znalazło schronienie w Izbie Lordów, jak Ken Clarke i Philip Hammond, inni przeszli na polityczną emeryturę.

Podział kraju to nie tylko nierówności między bogatym południem Anglii i biedniejszą północą. To także podziały na po dewolucji dość niezależne prowincje. W dniu, w którym obradował zwołany w trybie pilnym brytyjski parlament, spotkały się także zgromadzenia legislacyjne Szkocji, Irlandii Północnej i Walii. Wszystkie trzy odrzuciły zawarte przez rząd brytyjski porozumienie z Unią Europejską, choć przedstawiane podczas obrad powody były różne. Decyzje te nie mają oczywiście żadnego wpływu na stanowisko rządu centralnego, który odpowiada za politykę zagraniczną, ale pokazują wyraźnie, że Zjednoczone Królestwo trzeszczy w szwach.

Wielka Brytania już dawno przestała być wielka. To kraj średniej wielkości zarówno jeśli chodzi o populację, jak i zdolności produkcyjne czy handlowe. Nie ma bogatych złóż minerałów, nie jest potęgą naftową, ani nie ma wspaniałego rolnictwa. Militarnie jest zależna od sił NATO i USA. Taki kraj we współczesnych czasach może istnieć jedynie jako satelita wielkich potęg. Wielka Brytania postanowiła działać samodzielnie. Może się okazać, że jest osamotniona. W Waszyngtonie nie odezwały się fanfary.

Dla Unii Europejskiej powstanie Brexitanii oznacza także problemy. To pierwszy przypadek w historii opuszczenia UE przez jednego z członków. Konieczna jest reforma i to głęboka, by następny kraj nie ustawił się w jednoosobowej kolejce do wyjścia. I patrząc z brytyjskiej perspektywy na drugą stronę Kanału La Manche wizji zmian nie widać.

Sytuację utrudnia pandemia. Oby jedną z ofiar koronawirusa nie była Unia Europejska, która nie potrafiła zjednoczyć się wobec tego nieznanego do tej pory niebezpieczeństwa. Przywrócono granice, ograniczono swobodny przepływ ludzi, a w wielu krajach parlamenty narodowe wprowadziły przepisy, które w normalnych warunkach zaskarżone byłyby jako niezgodne z prawami człowieka. Wirus ujawnił wszelkie słabości tej wielonarodowej organizacji. Takiego stanu rzeczy nie przewidzieli ojcowie założyciele wspólnoty europejskiej, którzy uważali, że solidarność między narodami jest najlepszym lekarstwem na dobrostan całego kontynentu.

Julita Kin

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_