W odpowiedzi na szerzące się w polskiej społeczności w Wielkiej Brytanii teorie spiskowe i fałszywe informacje na temat szczepionek na COVID-19 trwa kampania informacyjna, mająca na celu dostarczyć Polakom fachowej i rzetelnej wiedzy na ten temat. Ekspertką na tych spotkaniach jest dr Joanna Bagniewska, popularyzatorka nauki Oxford Vaccine Group, w 2015 roku wyróżniona Nagrodą „Dziennika Polskiego”. Jakie są najczęstsze obawy Polaków, tłumaczy w rozmowie z Magdaleną Grzymkowską.
Jaka jest Twoja rola obecnie ramach kampanii informacyjnej na temat szczepionki na COVID-19 skierowanej do Polaków?
– Aktualnie pełnię dwie role: jestem adiunktką Na Brunel University London w College of Health, Medicine and Life Sciences, a także pracuję jako popularyzatorka nauki na uniwersytecie oxfordzkim na wydziale pediatrii. I to pod wydział pediatrii podchodzi Oxford Vaccine Group. W związku z tym moja rola na tych spotkaniach z polską społecznością, polega na tłumaczeniu z naukowego na nasze. Czyli mogę wytłumaczyć na czym polega szczepionka, jak wygląda proces jej tworzenia, jak wyglądają badania kliniczne, skąd się to wszystko bierze i jaka jest najnowsza wiedza na ten temat. I wytłumaczyć to w sposób przystępny dla zwykłego śmiertelnika. Bo nie każdy ekspert ma doświadczenie w rozmowie z szerszą publicznością i to nie jest wcale takie łatwe: przetłumaczenie sobie nawet samemu w głowie całego żargonu, całej terminologii medycznej na taki bardziej ludzki język.
Z jakim takim absurdalnym albo najczęściej powtarzanym mitem spotkałaś się do tej pory?
– Że zawiera cząstki szympansów.
Dla Ciebie jako zoologa to musi być szczególnie zabawne.
– Tak, jest to zabawne. Akurat z takimi pytaniami mogę dać sobie radę, bo to jest kwestia wyjaśnienia tego co tam właściwie co w tej szczepionce jest i jak działa jej mechanizm. I rozumiem, że ludzie zadają takie pytania, no bo nie każdy jest ekspertem od tworzenia szczepionek i bardzo dobrze, że zadają takie pytania. Lepiej, żeby się pytali niż patrzyli na jakieś podejrzane strony w internecie czy szukali innych źródeł. No więc dobrze, że się pytają.
Więc o co chodzi z tym szympansami?
– W dużym skrócie szczepionkę oksfordzką opracowano z wykorzystaniem innego wirusa, z rodziny adenowirusów, który występuje u szympansów. Wirus ten został zmodyfikowany w taki sposób, aby zawierał gen produkujący białko z SARSCoV-2. Jest to białko na powierzchni wirusa SARSCoV-2, które wirus wykorzystuje do wniknięcia do komórek organizmu. Układ odpornościowy będzie wówczas stanie rozpoznać to białko jako obce, wytworzyć skierowane przeciwko niemu przeciwciała.
Czy nie jesteś zmęczona tym maratonem spotkań, popularyzujących rzetelną wiedzę na temat szczepionek wśród polskiej społeczności?
– Tak, jestem zmęczona. To nawet nie jest kwestia zmęczenia tymi samymi pytaniami, bo rozumiem, że ludzie nie mają obowiązku znać się na tym, jak się produkuje szczepionki albo jakie są efekty uboczne. Bardziej chodzi mi o takie fizyczne zmęczenie, bo te spotkania obywają się po moim całym dniu pracy. Naprawdę wolałabym spędzić ten czas z rodziną albo z książką. I to to byłoby do zniesienia, gdyby nie to, że później ludzie mnie pytają, ile „big pharma” mi płaci za to, żeby mówić te wszystkie rzeczy. Otóż, nic mi nie płaci. We wszystkich spotkaniach biorę w nich udział z własnej nieprzymuszonej woli i moja pensja z uniwersytetu jest dokładnie taka sama jak rok temu, mimo że pracy jest dziesięć razy więcej. Więc stąd pochodzi moje zmęczenie. Najgorsze jest to, że nikt mi nie powie tego w twarz, te zarzuty pojawiają się gdzieś w komentarzach, do których nie mogę odnieść i uważam, że to jest niesprawiedliwe.
A spotkałaś się z takim hejtem wobec twojej osoby? Czy to w mediach społecznościowych czy to podczas spotkań?
– To były takie komentarze: „co ona tam wie”, „ona jest opłacona przez AstraZenekę” albo „oni wszyscy są skorumpowani”. Ale nikt nie dostaję wiadomości prywatnych ani maili zaadresowanych bezpośrednio do mnie. Natomiast spotykam się z takimi nieprzyjemnymi mailami antyszczepionkowców skierowanymi do grupy badawczej Oxford Vaccine Group. Ale jest też dużo pozytywnych maili.
A czy spotkałaś się z jakimś takim argumentem, że poczułaś się bezradna, bo nie wiedziałaś, w jaki sposób możesz wpłynąć na przekonania tej osoby?
– Zauważyłam, że ludzie, którzy przychodzą na spotkania dzielą się na cztery grupy. Pierwsza grupa to są entuzjaści szczepionek, którzy chcą się dowiedzieć więcej. Druga grupa to są ludzie, którzy nie przyjęli jeszcze szczepionki, ale z tego względu, że maja jakieś bardzo konkretne pytania, na przykład o swój stan zdrowia, bo mają uczulenie na penicylinę i nie są pewni czy mogą poddać się szczepieniu. I to jest jak najbardziej zasadne pytanie. Trzecia grupa to jest grupa ludzi, która nie rozumie, na czym polegają szczepionki na COVID-19 i czym one się różnią od innych szczepionek. W tej grupie padają pytania o szympansy, RNA mutujące nasze DNA i tym podobne. Ale to też są pytania, na które da się odpowiedzieć. A czwarta grupa to jest grupa, która właściwie nie wiem, dlaczego przychodzi na spotkania, bo to jest grupa, która nie jest zainteresowana szczepionkami i niezależnie, co im się powie, to pozostaje nieprzejednana. To oni kwestionują istnienie koronawirusa albo wyciągają statystyki, które są po prostu fałszywe, że tysiące ludzi zmarły po szczepieniu. W tym momencie trudno jest się kłócić z kimś takim, który w obronie swojego stanowiska posługuje się nieprawdziwymi informacjami. Takich osób nie jest dużo, ale są bardzo głośne, a ich opinie popularne.
Ostatnio w The Specator ukazał się artykuł Oleńki Hamilton o tym, że Polacy w Wielkiej Brytanii nie chcą się szczepić. Nie zostawia on suchej nitki na polskiej społeczności, która wykazuje się niechęcią wobec szczepienia.
– Trudno jest mi polemizować z tym artykułem, ponieważ on nie zawiera konkretnych danych popartych badaniami, bo o ile wiem nie było badań dotyczących sceptycyzmu wobec szczepionek w społeczności polskiej w Wielkiej Brytanii. Bo jeżeli są jakieś tego typu badania, to biorą pod uwagę pochodzenie etniczne, a nie narodowość, wobec czego my podpadamy pod tę kategorię „white other”, czyli jesteśmy tam razem z Francuzami, Brazylijczykami czy Australijczykami. Nie wiemy dokładnie, czy Polacy są tak ogromną grupą w Wielkiej Brytanii przeciwną szczepionkom. Z drugiej strony to ciekawy artykuł, bo rzeczywiście ja również odnoszę wrażenie, że jest dużo sceptycyzmu wśród Polaków. Ale jak mówiłam wcześniej to może być bardzo nieliczna grupa bardzo głośnych osób w internecie, co też trochę zniekształca obraz naszej społeczności.
W tym momencie rodzi się pytanie o rolę organizacji polonijnych. Czy to nie jest tak, że te organizacje trochę za późno zabrały się za rzetelne informowanie Polaków na temat szczepionek?
– Pewnie łatwo by było tak powiedzieć. Ale skąd organizacje polonijne miały wiedzieć, że Polacy nie chcą szczepionek? W Polsce szczepionki dla dzieci są obowiązkowe w odróżnieniu od Wielkiej Brytanii, gdzie są one wolontaryjne. Nie ma więc twardych danych, na podstawie których można było przewidzieć, że Polacy będą bardzo odporni na ten temat. Jedyne badanie, które mogło to sygnalizować, to bardzo niski odsetek osób z Europy środkowowschodniej w Wielkiej Brytanii, które szczepią się na grypę. Ale też trudno powiedzieć, czy nie chcą, czy nie wiedzą, czy nie mają potrzeby, bo nie pracują z innymi ludźmi i nie są narażeni na infekcje. Na szczęcie teraz dużo się o tym mówi, są organizowane liczne spotkania, a to właśnie teraz najwięcej Polaków poniżej 60. roku życia, których na Wyspach jest najwięcej, dostanie list z zaproszeniem na szczepienie. Miejmy nadzieję, że dokonają słusznego wyboru.
Rozmawiała: Magdalena Grzymkowska