24 grudnia 2020 roku na kilka dni przed zakończeniu okresu przejściowego i w dniu podpisania umowy handlowej między Unią Europejską i Wielką Brytanią premier Szkocji Nicola Sturgeon powiedziała: „Zanim ruszy ta karuzela, warto pamiętać, że brexit odbywa się wbrew woli Szkocji. I nie ma takiej umowy, która zrekompensowałaby to, co brexit nam zabiera. Nadszedł czas, aby nakreślić naszą własną przyszłość jako niepodległego, europejskiego narodu.”
Ta wypowiedź udostępniona przeze mnie w mediach społecznościowych wywołała dyskusję, w której głos zabrał jeden z moich angielskich znajomych. Oto jego wypowiedź w wolnym tłumaczeniu: „Mogę tylko powiedzieć, że jestem tak samo niezadowolony z katastrofy brexitu, jak każdy, na północ lub południe od Solway Firth. Co więcej, stało się jasne, że Anglia doprowadziła do niej, głównie z powodu angielskiego kryzysu tożsamości. Ale rozpad Zjednoczonego Królestwa nie jest rozwiązaniem. Niepodległa Szkocja znalazłaby się w trudnej sytuacji ekonomicznej. Kończy się wydobycie ropy naftowej z Morza Północnego. Umowa Barnetta jest bardzo korzystna dla Szkocji. Niepodległa Szkocja oczywiście natychmiast złożyłaby wniosek o przystąpienie do Unii Europejskiej i prawie na pewno wniosek zostałby przyjęty. I być może fundusze europejskie dla Szkocji byłyby bardzo hojne. Ale czy byłyby tak hojne, by zastąpić utracony dochód z formuły Barnetta?”
Ta rozmowa przypomniała mi się przy okazji wygranych przez Szkocką Partię Narodową wyborów do parlamentu szkockiego, kiedy temat niepodległości Szkocji wrócił na agendę.
Formuła Barnetta to mechanizm stosowany przez Ministerstwo Skarbu w Wielkiej Brytanii w celu automatycznego proporcjonalnego dostosowania kwot wydatków publicznych przyznanych Irlandii Północnej, Szkocji i Walii. Powszechnie uznaje się, że formuła Barnetta jest kontrowersyjna między innymi dlatego, że nie uwzględnia ona różnych potrzeb ani różnych kosztów na różnych obszarach. Nie ma jednak zgody co do tego, jak ją zmienić.
Mój rozmówca miał zapewne rację, co do zmagań gospodarczych tuż po potencjalnym odzyskaniu niepodległości. Umowa Barnetta jest rzeczywiście hojna, ale podobnie było z programami unijnymi. A przede wszystkim Unia Europejska zasilała Szkocję w ludzi, których ten kraj potrzebuje, by się rozwijać – dla kraju o tak małej populacji jest to jeden z kluczowych czynników.
Zgadzam się również z argumentem na temat ropy. Złoża powoli kończą się nie tylko w Szkocji, ale na całym świecie. Szczerze mówiąc mam nadzieję, że wkrótce ropa i tak będzie bezwartościowa. Zakładam, że szkocki rząd i jego eksperci byli świadomi tego faktu na długo przed nami, dlatego też energia odnawialna i biopaliwa są dynamicznie rozwijającą się gałęzią przemysłu w Szkocji (z ambitnym planem całkowitej dekarbonizacji systemu energetycznego do 2050 roku). To samo dotyczy kwitnącego w Szkocji sektora zaawansowanych technologii.
Mój rozmówca z Anglii, jednak nie odpuszczał, uderzając w coraz bardziej czułe struny. „Czy nie lepiej dla wszystkich mieszkańców Zjednoczonego Królestwa pracować razem, aby solidarnie przezwyciężyć izolacjonistyczną chorobę brexitu? Czy ucieczka Szkocji w niepodległość to właściwe rozwiązanie dla wszystkich mieszkańców Wysp?” – dopytywał.
Zastanawiam się, jak takie wspólne przezwyciężanie tendencji izolacjonistycznych miałoby wyglądać w Szkocji z Anglią u boku. Ponieważ brexit już stał się faktem, czy tego chcemy, czy nie. Podoba mi się idea współpracy, ale niestety nie widzę teraz żadnego punktu wyjścia. Czy może chodzi o to, że Anglia samolubnie podjęła decyzję o wyjściu z unii, a Szkocja miałaby ocieplać jej wizerunek na arenie międzynarodowej?
A może przyszedł czas, żeby Szkocja samolubnie podjęła decyzję o swojej niepodległości?
W końcu padł argument ostateczny, na który tylko czekałam: „Magda, wybacz, jeśli się mylę, ale chyba nie jesteś nacjonalistką?”
Jestem Polką i Europejką, i oczywiście jestem daleka od nacjonalizmu, który umniejsza znaczenie i dyskryminuje inne narody. Ale szkocki nacjonalizm taki nie jest. Szkocja to kraj otwarty, tolerancyjny i gościnny. Po prostu nie chce być rządzona przez większość, która nie szanuje głosu mniejszości. Mówiąc wprost: chce się uwolnić od nacjonalizmu angielskiego.
Wreszcie warto przypomnieć, że ostatnia kampania referendalna była zbudowana na strachu przed tym, że gdy Szkocja opuści Wielką Brytanię, nagle znajdzie się poza granicami Unii Europejskiej. Biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności, które zmieniły się od 2014 roku, uważam, że sprawiedliwie byłoby pozwolić Szkotom ponownie zadecydować o swoim losie. Z dziennikarskiego punktu widzenia obserwowanie tego byłoby niezwykle interesujące!
Ale cokolwiek Szkoci zdecydują, ja na pewno będę wspierać ten kraj, który stał się moim domem.