Agnieszka Michalska. Dyrektor Polskiej Szkoły Sobotniej im. Powstańców Listopadowych w Portsmouth. Pracuje również w angielskiej szkole średniej, gdzie wspiera polskie dzieci oraz na miejscowym uniwersytecie, zajmując się sprawami administracyjnymi. Pochodzi z Bydgoszczy, ukończyła geografię na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Od 2004 roku mieszka w Portsmouth, znak zodiaku – Bliźnięta.
Życiowe motto…
„Żyj świadomie – tu i teraz”. Wierzę, że nasza codzienność zależy od stanu naszych myśli. Percepcja świata i to, co przyciągamy, jest odzwierciedleniem tego, co gra w sercu, duszy i umyśle. Dlatego, jeśli chcesz być szanowany – szanuj, kochany – kochaj, zrozumiany – staraj się rozumieć innych.
Sport…
Jazda na rowerze. Jak jest ciepło wyruszam na weekendowe wycieczki, w różne zakątki, np. do Dorset czy na Wyspę Wight, natomiast raz w roku organizuję jakąś dalszą wyprawę. Poza odkrywaniem Anglii i Francji lubię wracać na ojczyste ścieżki. W 2016 roku, w ciągu 9 dni, samotnie pokonałam trasę z Łeby do Krakowa, czyli około 900 km. Bez większych trudności radzę sobie z długimi odcinkami, jeśli nie ma dużych przewyższeń, ale jeden dzień w górzystym terenie potrafi odebrać mi dech w płucach.
Marzenie…
Kiedy miałam rok rodzice sprzedali wszystko co posiadali, by wyemigrować do Australii, jednak kilka dni przed wylotem w Polsce ogłoszono stan wojenny. Całe dzieciństwo tato opowiadał mi o tym odległym kontynencie, domu nad pięknym wybrzeżem i kangurach, które nosiłyby mnie w swoich torbach. Te historie pobudzały wyobraźnię i chęć odkrywania świata – co prawda nie udało mi się jeszcze odwiedzić Antypodów, ale wszystko przede mną.
Muzyka…
Jak byłam mała mówiono, że mogłabym robić za radio, bo ciągle śpiewałam. Słuchałam muzyki z płyt rodziców, a najbardziej do gustu przypadł mi krążek Leonarda Cohena, szczególnie piosenka „Ain’t No Cure for Love”, opowiadająca o tym, że pomimo starań wciąż nie odkryto lekarstwa na miłość. Latem przy szeroko otwartych oknach wykonywałam ją bawiąc sąsiadów i chociaż zadatków na wokalistkę raczej nie miałam, to nadal śpiewam – niemal każdą piosenkę, która wpadnie mi w ucho.
Miejsce…
Francja. Kraj średniowiecznych miast na wzgórzach, winnic, malowniczych dolin rzecznych i ciekawej linii brzegowej. To idealny cel rowerowych wojaży, z czego ochoczo korzystam. Pokonałam m.in. trasę z Caen do Paryża (około 250 km), objechałam całą Bretanię i częściowo Normandię, natomiast największe wrażenie zrobiło na mnie położone na wzgórzu, otoczone obronnymi murami miasteczko Dinan. Wzdłuż stromych kamiennych uliczek wznoszą się tam XIII-wieczne domki, a u podnóża płynie rzeka Rance, nad którą rozpościera się okazały wiadukt.
Hobby…
Fotografia. Z sentymentem wspominam pierwszą wystawę, na której prezentowałam swoje zdjęcia. Odbyła się 11 lat temu w Portsmouth i była inspirowana wierszem Wisławy Szymborskiej „Allegro ma non troppo” („Jesteś piękne –mówię życiu!”). I właśnie to lubię uwieczniać: bogactwo natury, jej żabiość, słowiczość, różnorodność. Potem uczestniczyłam jeszcze w kilku wystawach, a w ubiegłym roku moja fotografia ptasich lotów nad szkockimi klifami promowała singiel zespołu Fake Empire. Zauważyłam jednak, że przesyt obrazami w dzisiejszym cyfrowym świecie skłania mnie bardziej do tego, żeby cieszyć się tym, co jest, bez potrzeby łapania wszystkiego na kliszę.
Lektura…
„Mały Książę”. Wszyscy znamy przybysza z planety B-612 i jego próby zrozumienia ludzkich relacji oraz życia na Ziemi. Antonie de Saint-Exupéry w alegoryczny sposób pisze o przyjaźni i miłości, a ja zainspirowana książką przez lata studiowałam postać samego autora. Dlatego zaintrygował mnie również „Pamiętnik róży” pióra jego żony, Consuelo de Sain-Exupéry, w którym kreśli historię ich burzliwego związku. Pasjonująca lektura…
Piotr Gulbicki