Podróże czasie pandemii niosą ze sobą więcej stresu niż przyjemności, więc jeśli ktoś decyduje się na wyjazd w tych czasach, to musi to być, tzw. siła wyższa. Przekonałam się o tym na własnej skórze. Później okazało się, że ludzi w takiej sytuacji jak ja było dużo więcej.
Przedstawiam czytelnikom moją pełną zwrotów akcji historię podróży oraz przygotowań do niej oraz głosy Polaków, którym również przyszło się zmagać z systemem pełnym niedorzeczności. Trochę ku przestrodze, trochę ku pokrzepieniu serc, bo jest nadzieja, że wkrótce wrócimy do normalności. Wszystko zależy od nas.
26 kwietnia
Rząd szkocki ogłasza zniesienie obowiązkowej i kosztownej kwarantanny hotelowej dla wszystkich podróżujących po przylocie do Szkocji. Snuję teorie spiskowe, że to taka „kiełbasa wyborcza” przed wyborami do parlamentu szkockiego. Jednak osoby przylatujące z krajów z listy bursztynowej (w tym z Polski) muszę się izolować w domu przez 10 dni oraz wykupić pakiet testów na 2. i 8. dzień za 176 funtów. Są jednak pogłoski, że w przyszłości osoby zaszczepione będą z tego zwolnione. Zbiega się to w czasie z informacją, że z ważnych powodów urzędowych muszę przyjechać do Polski do końca czerwca. Wciąż nie dostałam mojego listu z zaproszeniem na szczepienie. Szczepione są aktualnie osoby powyżej 60. roku życia.
19 maja
Wciąż nie mam mojego niebieskiego listu z NHS. Znajduję informację, że osoby powyżej 30. roku życia mogą sprawdzić swój termin online, wchodząc na stronę internetową nhs24.scot i podając swoje dane. Po kilku minutach przychodzi sms oraz email z potwierdzeniem daty wizyty: 8 czerwca. Mam zaplanowany służbowy wyjazd do Londynu, a biorąc pod uwagę, że to dopiero pierwsza dawka, nie zdążę się w pełni zaszczepić przed moja podróżą do Polski. Tymczasem w Polsce terminy szczepienia są dostępne już dla dwudziestolatków. Nie trzeba mieć ubezpieczenia, wystarczy PESEL. Czytam doniesienia, że Czesi przyjeżdżają do Polski się szczepić, bo tak jest szybciej. Jest to niepokojące zjawisko, które wynika z tego, że większość Polaków odmawia szczepienia. Mimo konfliktu moralnego postanowiłam zarejestrować się na szczepienie w Polsce, ale wizytę w Szkocji przekładam na inny termin. Cały czas się martwię wariantem Delta i czy moja podróż do Polski się odbędzie.
15 czerwca
O północy ląduję w Warszawie. Czuję olbrzymią ulgę. Na lotnisku ostatni stres – robię test w kierunku koronawirusa. Na szczęście jest negatywny. Test zwalania z obowiązkowej kwarantanny po przylocie. Tego samego dnia jadę na szczepienie do sąsiedniego miasta (w Warszawie nie było terminów) i dostaję pierwszą i ostatnią dawkę szczepionki Johnson&Johnson. Na szczęście kilka dni temu Wielka Brytanii dopuściła do użytku także tę szczepionkę, więc nie martwię się już, że nie będzie ona akceptowana po powrocie. Od razu dostaję też europejski certyfikat covidowy, ale będzie ważny dopiero za 14 dni, gdy mój organizm nabierze odporności. Boli mnie głowa, w nocy mam gorączkę i dreszcze. Typowe skutki uboczne szczepienia.
21 czerwca
Ze względu na szalejący w Wielkiej Brytanii wariant Delta Polska wprowadza obowiązkową kwarantannę dla wszystkich przylatujących z tego kraju. Z kwarantanny zwolnione są osoby w pełni zaszczepione. Czyli udało mi się uniknąć kwarantanny w ostatniej chwili! Ja to mam szczęście! Po szczepieniu nie ma już śladu. Nie pamiętam już, w którą rękę dostałam zastrzyk.
5 lipca
Załatwiłam już wszystkie formalności w Polsce i korzystając z okazji jadę na urlop do Włoch. Jedziemy samochodem, przekraczając kolejne granice bez przystanków. Jakie to wspaniałe uczucie! Po prawie półtora roku w zamknięciu! Łezka kręci się w oku również z innego powodu. Pamiętam czasy, jak stało się na granicy w długich kolejkach na przejściach granicznych. Dzięki Unii Europejskiej to już tylko wspomnienie. Jedziemy przez Czechy, Słowację Austrię i Włochy i jedyne, co się zmienia to języki i architektura. To jest coś czego Brytyjczycy głosujący za brexitem nigdy nie zrozumieją.
7 lipca
W mediach pojawia się informacja, że od 19 lipca Anglia zwalnia zaszczepionych podróżujących z krajów z listy bursztynowej z obowiązku kwarantanny. Rząd szkocki milczy w tej sprawie. Nie zastanawiam się długo. Nauczona doświadczeniem, że Szkocja z pewną dozą rezerwy podchodzi do luzowania obostrzeń, kupuję nowy bilet powrotny do Londynu na 21 lipca, z zamiarem przejazdu do Edynburga pociągiem. Bilet kosztuje 16 funtów, a pociąg będzie tańszy niż testy. Następnego dnia cena przelotu wzrośnie kilkukrotnie.
19 lipca
Okazuje się, że nowe przepisy dotyczą tylko osób zaszczepionych w Wielkiej Brytanii. Moja szczepionka przyjęta w Unii Europejskiej nie jest uznawana. To jest sprawa wyłącznie polityczna i brak dobrej woli rządu, bo europejski certyfikat covidowy jest uznawany w Szwajcarii, Norwegii czy na Islandii. Czytam w mediach o przypadkach ludzi, których nie wpuszczono z tego powodu do samolotu lub zawrócono z granicy. Piszę w tej sprawie do mojego MP oraz GP, ale obaj są bezsilni. Już wiem, że ma szans, aby uniknąć kwarantanny i kosztownych testów po przelocie. Kupuję kolejny, już trzeci bilet powrotny, tym razem bezpośrednio do Edynburga.
28 lipca
Już będąc w Szkocji na kwarantannie dowiaduję się o kolejnej zmianie przepisów. Gdybym kupiła bilet w poniedziałek 2 sierpnia, nie musiałabym się izolować. Wypełnia mnie złość i pytania, które pozostaną bez odpowiedzi. Dlaczego nie można było tego tak rozwiązać od początku? Skąd to całe zamieszanie? Czy polityka jest ważniejsza niż zdrowie ludzi?
Magdalena Grzymkowska