Magdalena Wikiel. Fotografka. Pochodzi z małej wsi pod Warszawą. Mieszka w Londynie. W swojej twórczości skupia się na fotografii sensualnej. Swoją pasję zaczęła rozwijać podczas pandemii i pierwszego lockdownu. Pracuje z kobietami, pomagając im pokochać się na nowo. Znak zodiaku: Wodnik.
Początki na Wyspach…
Do Wielkiej Brytanii, a konkretnie do Londynu, przyjechałam prawie sześć lat temu, stawiając wszystko na jedną kartę i wychodząc ze strefy komfortu – choć tak naprawdę nie czułam się źle robiąc to. Wręcz przeciwnie – byłam niezwykle podekscytowana! Ukończyłam licencjat z pedagogiki, ze specjalizacją z doradztwa zawodowego, potem magistra z zarządzania zasobami ludzkimi i studia podyplomowe z zarządzania sprzedażą. W wieku 26 lat zdecydowałam się zmienić moją ścieżkę kariery i zaczęłam pracę w AML (anti-money laundering) w bankowości, a już w Anglii zrobiłam certyfikaty w tym kierunku.
Dlaczego Wielka Brytania…
Odpowiedź jest prosta – zakochałam się w Brytyjczyku i chciałam dać szansę temu związkowi. A w głębi serca chyba po prostu potrzebowałam zmiany i chciałam zrobić w końcu coś tylko dla siebie, a nie jedynie zaspokajać oczekiwania społeczne. Poza tym byłam wcześniej w Londynie i zakochałam się w tym mieście, w klimacie i poczuciu bycia wolną. Miłość nie przetrwała, ale ja zostałam, bo lubiłam swoje życie tutaj, miałam dobrą pracę, poznawałam ludzi, zwiedzałam… Praca, mieszkanie i codzienne życie nie sprawiało mi większych trudności. Cztery lata temu poznałam mojego obecnego partnera Anglika i znalazłam swoje miejsce na ziemi przy jego boku. Był dla mnie ogromnym wsparciem, kiedy miałam kryzys kariery zawodowej dwa lata temu i to on cały czas dopinguje mnie w rozwijaniu fotografii. A każdy, kto próbował budować własny biznes jednocześnie pracując na etacie wie, że nie jest lekko i bycie w związku z wyrozumiałym partnerem jest na wagę złota.
Początki fotografii…
Po pięciu latach i bardzo słabym okresie w pracy zrobiłam sobie przerwę zawodową na osiem miesięcy, by odpocząć i poukładać sobie moją karierę na nowo. Brakowało mi swobody i elastyczności w tym, co robiłam i nie ukrywam, że stres i presja w pracy były ogromne. Zdecydowałam się zadbać o swój komfort psychiczny i dać sobie czas do zastanowienia się nad moimi dalszymi krokami. Ten czas wykorzystałam na terapię i poznanie siebie. Zrobiłam testy psychologiczne, które dały mi odpowiedzi na wiele pytań i wskazały kierunek. Jeden z testów utwierdził mnie w przekonaniu, że bardzo duża część mnie jest introwertyczna i kreatywna, a jednym z zawodów, który mógłby pozwolić mi się spełnić, było zostanie fotografką. W czasie pierwszego lockdownu sama zrobiłam sobie zdjęcia sensualne. Spojrzałam na nie i byłam sobą zachwycona! Wiem, jak to brzmi, ale to był bodziec, żeby zacząć robić zdjęcia kobiece i wywoływać ten sam zachwyt u innych kobiet. Pandemia utrudniła i spowolniła mi pracę na własny rachunek, więc w tygodniu pracuję jako civil servant, a w weekendy skupiam się na fotografii.
Co najbardziej lubię w swojej pracy z kobietami…
Uwielbiam moment, kiedy klientki otrzymują gotowe zdjęcia i towarzyszą im pełne emocji reakcje. To daje mi najwięcej satysfakcji i motywuje do działania. Na sesjach lubię pracować z różnymi kobietami, bo każda jest fascynująca, każda inna, każda z własną historią, każda ma inną motywację, która skłoniła ją do zrobienia sesji. Właśnie tę różnorodność lubię najbardziej. Sama także staję przed obiektywem, nie tylko swoim. A już niedługo ja również wybieram się na sesję kobiecą, by poczuć się tak, jak czują się moje klientki – wyjątkowo, ale we własnej skórze. Polecam taką sesję każdej kobiecie!
Wolny czas…
A co to jest?! (śmiech) Myślę, że mój czas wolny wykorzystuję na relaks – w wolnym czasie robię to, czego akurat potrzebuję, by się odstresować. Czasami jest to leżenie z lampką alkoholu w dłoni, oglądając telewizję z moim partnerem, innym razem może to być wyjście z przyjaciółkami na kolację albo po prostu gotowanie. Staram się słuchać siebie. Jednak większość wolnego czasu poświęcam na tworzenie własnego biznesu, co jest bardzo czasochłonne i obejmuje wiele różnych dziedzin, które muszę opanować.
Ulubiony film…
„Eat, pray, love” – to film o poszukiwaniu siebie, wychodzeniu ze strefy komfortu, stawianiu wszystkiego na jedną kartę i podejmowaniu ryzyka w życiu, by odnaleźć własną ścieżkę oraz szczęście. Bardzo emocjonalnie podchodzę do tego filmu, bo momentami widzę siebie w głównej bohaterce.
Moje motto…
„Jeśli chcesz znaleźć miłość swojego życia – popatrz w lustro”. Zajmując się fotografią kobiecą i nawiązując relacje z kobietami widzę, jak wszystkie pragniemy tej miłości, bliskości, poczucia bycia kochaną, ważną – a jednocześnie – jak bardzo nie kochamy samych siebie, jesteśmy dla siebie bardzo surowe i wymagające. Wyznaje zasadę, że trudno dać się pokochać i być szczęśliwą, jeśli nie kocha się samej siebie.
Rozmawiała: Magdalena Strachanowska-Trojan