Małgorzata Mroczkowska
Na chodniku niewielkiej i na pozór spokojnej uliczce na południu dzielnicy Ealing w Londynie ktoś postawił zdjęcie w ramkach młodej dziewczyny. Uśmiecha się z niego Ania, 21 latka, która zaledwie tydzień temu tragicznie zginęła właśnie w tym miejscu. Przechodnie zostawiają kwiaty, ale ktoś przyniósł też butelkę wina i tubkę polskiego, słodkiego mleka. Na tym symbolicznym miejscu zbrodni palą się też znicze.
Anię Jędrkowiak, bo tak nazywała się młoda Polka zmarła dosłownie dwa kroki od miejscowego kościoła, tuż za rogiem od jego głównej bramy.
Ewa, którą tam spotkam mówi, że jest wstrząśnięta.
– Właśnie rozmawiałam przez telefon z moją mamą – kładzie bukiet kwiatów obok zdjęcia Ani – Mama przylatuje do nas z Polski zawsze w wakacje i zna dobrze Ealing. Nie może w to uwierzyć, tak sama zresztą, jak ja. Jak można zabić tak młodą, piękną osobę, która całe życie miała dopiero przed sobą? Co się dzieje z tymi ludźmi?
Ewa ociera łzy, które napływają jej do oczu.
– Ja także mam córkę – mówi – W tym samym wieku, co Ania. Jak sobie pomyślę, to aż mi się niedobrze robi. Moja córka jest inna, nie to co ja. Ja to się wszystkiego boję, a ona przeciwnie. Uwierzy pani, że córka wracając o dziesiątej w nocy z pracy idzie jeszcze na siłownię? Tyle razy jej mówiłam, żeby nie chodziła po nocy, ale nie wytłumaczysz. Ona czuje się tu bezpiecznie, i to nas różni. Jak byłam w jej wieku, to też myślałam, że będę żyć wiecznie.
Stoimy przy murze kościoła. Kwiatów przybywa, podchodzą przechodnie, którzy zatrzymują się z zadumą. Jedna z kobiet modli się głośno, znowu inna, starsza kręci głową z niedowierzaniem. Mówi w języku angielskim, że szkoda tak młodej dziewczyny, że czasy są złe, że dawniej było stu pokojniej.
Jest wczesne popołudnie, cicha uliczka na Ealingu zaczyna zapełniać się rodzicami, którzy udają się do pobliskiej szkoły odebrać dzieci po zajęciach. Od czasu do czasu słychać polską mowę.
– Pani wie, że my słyszeliśmy helikopter, który w nocy przelatywał nad naszym domem – mówi Iwona, z którą idę razem na dziedziniec szkolny – Obudził nam dzieci, zdenerwowałam się nawet, ale do głowy mi nie przyszło, że on leciał po Anię. Nie, nie znałam jej. Ale to w końcu jedna z naszych, prawda? Ja tylko nie rozumiem, co taka młoda dziewczyna robiła w tym ciemnym zaułku. Pani widzi, jak tu jest wąsko i nie ma domów, tylko płoty? W życiu w nocy bym tu nie szła, nawet, żeby mi zapłacili. Tu jest ciemno i niebezpiecznie, tędy się po prostu nie chodzi. Ale ludzie giną wszędzie, nie tylko w Anglii. W Polsce też jest pełno szaleńców.
Na pytanie, czy czuje się bezpiecznie w Londynie odpowiada zdecydowanie, że nie.
– To jest niebezpieczne miasto – mówi – W Polsce mieszkałam na wiosce i nigdy nie czułam takiego strachu, jak tu. Niby duże miasto, a jednak nie da się tu ufać nikomu. I trzeba uważać, i dzieci uczyć, żeby uważały. Pani wie, że nawet kolegę z klasy mojego syna pobili chuligani kilka miesięcy temu? A to przecież dziesięcioletnie dzieci są. I za co? Za to, że nie miał przy sobie kilku funtów, żeby im dać! A już chciałam, żeby syn sam chodził do szkoły, ale po tym incydencie to strach dzieciaka puszczać samemu. Taki Londyn jest, proszę pani, nie ma cudów. A człowiek chciałby najlepiej dla swoich dzieci, wiadomo.
Z ustaleń funkcjonariuszy Scotland Yardu wynika, że 19 maja Ania Jędrkowiak skończyła wieczorną zmianę w jednej z restauracji na Ealingu. Było już po jedenastej w nocy i wiadomo, że nie wracała sama. Towarzyszył jej przyjaciel, który odprowadzał ją do domu. Wiele wskazuje na to, że był to jej obecny partner. Obydwoje wracali ciemną, wąską uliczką w okolicy kościoła, nie wiadomo jednak, czy była to ich zwykła trasa, czy może znaleźli się w tym miejscu uciekając przed mordercą.
Jak wynika z niepotwierdzonych doniesień Ania i jej morderca znali się wcześniej i przez pewien czas tworzyli parę. Poznali się dzięki aplikacji randkowej krótko po tym, jak Ania w 2020 przyjechała do Wielkiej Brytanii, by rozpocząć tu studia. Kobieta zerwała jednak znajomość z 29 latkiem, kiedy zaczęła pracować dorywczo w restauracji, by pokryć wysokie koszty utrzymania w Londynie. Wtedy też zaczęła się spotykać z nowym partnerem. Jest wielce prawdopodobne, że 29 letni mężczyzna zabił naszą rodaczkę z zazdrości nie mogąc pogodzić się z odrzuceniem i faktem, że znalazła sobie nowego partnera.
Sean Wilson, główny nadinspektor w Metropolitan Police w wywiadzie telewizyjnym, którego udzielił tuż po aresztowaniu podejrzanego o morderstwo powiedział, że to tragiczne wydarzenie było szokiem dla lokalnej społeczności, a zwłaszcza dla mniejszości polskiej, która licznie zamieszkuje dzielnicę Ealing.
Policji bardzo szybko udało się namierzyć sprawcę.
29 latek został schwytany jeszcze tej samej nocy, kiedy czekał na autobus na dworcu Victoria w Londynie. Oskarżony próbował uciec do swojego rodzinnego miasta, Newport w Walii.
Z oświadczenia Związku Polskich Policjantów z Metropolitan Police w sprawie Morderstwa Polki na Ealingu wynika, że śledczy prowadzący sprawę śmierci Ani Jędrkowiak na Ealingu w Londynie postawili mężczyźnie akt oskarżenia o zabójstwo. Mężczyzna ten to Dennis Akpomedaye, 29 letni mieszkaniec Newport w Walii. Policja otrzymała zgłoszenie w nocy, 19 maja w sprawie incydentu ugodzenia ostrym narzędziem w alejce niedaleko Church Gardens, na południu dzielnicy Ealing. Funkcjonariusze, którzy zjawili się na miejscu zdarzenia znaleźli 21 letnią kobietę, która została wielokrotnie ugodzona narzędziem ostrym. Pomimo wysiłku służb nie udało się jej uratować. Ania zmarła na miejscu.
20 letni mężczyzna, który początkowo został aresztowany w tej sprawie został zwolniony bez postawienia mu zarzutów.
W poniedziałek, 23 maja oskarżony, który obecnie przebywa w więzieniu w Wandsworth za pośrednictwem linii wideo pojawił się na zdalnej rozprawie, podczas której ustalono, że do czasu przyszłorocznego procesu pozostanie w więzieniu.
W oświadczeniu przysłanym do naszej redakcji czytamy, że Metropolitan Police i Związek Polskich Policjantów w Metropolitan Police zapewnia, że zrobi wszystko, by sprawiedliwości stało się zadość i sprawcę tej okrutnej zbrodni spotkała zasłużona kara.
Policja nadal poszukuje świadków zbrodni. Osoby, które posiadają jakiekolwiek informacje mogące pomóc w tej sprawie proszone są o kontakt z policją, gdzie anonimowo mogą złożyć zeznanie na Crimestoppers pod numerem 0800555111, numer referencyjny zdarzenia to 77/17MAY
Imiona rozmówców zostały zmienione.