13 października 2022, 10:37
Jerzy Sulimirski. Po człowieku zostają tylko wspomnienia

Małgorzata Mroczkowska

Polska Fundacja Kulturalna i „Tydzień Polski” przymierzają się do projektu stworzenia portalu, będącego kroniką życia Polaków z Wielkiej Brytanii.
Założycielem PFK (1950) i pierwszym przewodniczącym jej Rady był gen. Władysław Anders. Od początku swojego istnienia fundacja miała na celu propagowanie i upowszechnianie “polskiego słowa pisanego”, pierwotnie jako wydawca „Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza”, a od 1963 jako dom wydawniczy (Caldra House) publikując pozycje książkowe, albumy, foldery, broszury i in., i dziś ma na swym koncie ponad 500 tytułów wydanych książek.

PFK jest też bezcennym źródłem badań dla rodzin, które szukają w archiwalnych wydaniach gazety informacji o swoich bliskich. Dziś w erze komputerów pomocne są tu zdigitalizowane roczniki “Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza”.

Troszcząc się o dorobek emigracji i o jej tradycje, PFK zrealizowała pierwszy etap projektu portalu internetowego, którego celem jest utrzymanie i popularyzacja polskiego dziedzictwa historyczno-kulturowego Polaków w Wielkiej Brytanii. 

Digitalizacja archiwów domowych to kolejny krok naprzód – ułatwi kolejne działania – w pierwszej kolejności zabezpieczając “domowe archiwa emigracji” w formie cyfrowej. A docelowo – udostępniając materiały online. Digitalizacja ma na celu zachowanie dziedzictwa narodowego oraz upamiętnienie dokonań Polaków żyjących na obczyźnie. 

Wierzymy, że każdy niesie ze sobą historię, która może nas zainteresować i którą warto spisać by zachować dla kolejnych pokoleń.

Jednak do realizacji tego ambitnego projektu potrzebne są fundusze. Za każdy datek, darowiznę i przekaz jesteśmy ogromnie wdzięczni. Emigracyjne archiwum każdego dnia wzbogaca się o kolejne historie, o których nie można zapomnieć. Oto kolejny krok w tej sprawie: 

 

Diana oprowadza mnie po swoim londyńskim domu. Zatrzymujemy się przy fotografiach przedstawiających jej męża i ją samą. Wracają wspomnienia, które są niezwykle żywe. Od pogrzebu minęło zbyt mało czasu, by Diana oswoiła się z nową sytuacją.

– Kiedy człowiek żył z kimś całe życie i jeszcze to życie było piękne i szczęśliwe, to nagle, gdy jedno odchodzi nie jest łatwo poradzić sobie z codziennością – mówi nie kryjąc wzruszenia.

Swojego męża, Jerzego Sulimirskiego wspomina jako człowieka wesołego i otwartego, który potrafił cieszyć się życiem. Na dowód tych słów pokazuje mi zdjęcie uśmiechniętego Jerzego pływającego w basenie.

– Miał tu osiemdziesiąt lat – dodaje. – Był młody do samego końca.

Na stole obok dokumentów leżą też medale i odznaczenia, które zostały po Jerzym. Są też książki.

– Jaka szkoda, że przez te wszystkie lata nie nauczyłam się mówić po polsku – dodaje Diana – Mogłabym teraz te książki przeczytać. Niestety, nic z nich nie rozumiem i nie wiem, co mogłabym z nimi zrobić, gdzie je przekazać.

Diana wspomina, że Jerzy chociaż przyjechał do Londynu jako dziecko, to nigdy nie przestał być Polakiem. Kiedy pytam, co ma na myśli, odpowiada:

– Nigdy nie pozbył się polskiego akcentu, chociaż skończył dobre brytyjskie szkoły – uśmiecha się – I jak każdy prawdziwy Polak nie lubił Anglii, narzekał na Brytyjczyków, na ich mentalność i podejście do życia. Lecz z drugiej strony tu był jego dom, tu żył i nie chciał przeprowadzić się do Polski, którą uwielbiał. 

Jerzy Sulimirski, pomimo że miał żonę Brytyjkę i mieszkał w Wielkiej Brytanii przez 70 lat to nigdy nie wystąpił o brytyjskie obywatelstwo, bo jak mówił nie czuł się poddanym królowej. Zawsze podróżował używając wyłącznie polskiego paszportu, a po Brexicie został zmuszony o wystąpienie o status pozwalający mu zalegalizować pobyt na Wyspach. 

Wśród dokumentów, starych fotografii oraz odznaczeń i medali znajduje się także pośmiertne wspomnienie, które napisał brat Jerzego, Karol Jan. Fragment wspomnień o swoim bracie zamieszczamy poniżej:

„Jerzy, który wśród brytyjskich przyjaciół znany był jako George był półtora roku młodszy ode mnie. Byliśmy dwójką najmłodszych z pięciorga rodzeństwa. Przez pierwszych trzynaście lat naszego życia dzieliliśmy wspólny pokój.

Nasz ojciec, Tadeusz Sulimirski był dziekanem wydziału archeologii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. 1 września 1939 Niemcy napadli Polskę od zachodu, a dwa tygodnie później Sowieci zaatakowali kraj od wschodu. Naszemu ojcu udało się uciec do Francji, był oficerem rezerwy w Wojsku Polskim i zaproponowano mu objęcie funkcji sekretarza generalnego w Rządzie na Uchodźstwie. 

W tym czasie mieszkaliśmy w dawnej posiadłości naszej matki na południu Polski. Nasz dom znajdował się 100 kilometrów od nowej granicy między Niemcami, a ZSRR. Wyrzucono nas z tego domu, gdyż pogranicznicy zamienili go na swoją lokalną kwaterę. Wówczas przenieśliśmy się do majątku naszego dziadka ze strony ojca, do dworu w Kobylanach. Dom był pełen ludzi, schronienie w nim znalazła cała rodzina i przyjaciele uciekający przed wojną. Niestety połowę domu przejęli Niemcy. Ciekawostką jest, że na strychu tego domu znajdowała się niemiecka tajna apteka pierwszej pomocy, z której w ukryciu korzystało też polskie podziemie. 

Razem z Jerzym byliśmy dwujęzyczni właściwie od urodzenia, gdyż nasza niania była Niemką i mówiła do nas po niemiecku, co bardzo było przydatne w czasie wojny. 

Latem 1944 Sowieci wyrzucili nas z naszego domu. Komuniści przejęli dwór i upaństwowili cały rodzinny majątek. Wyrzucono nas i odebrano wszystko. Udaliśmy się do dalszej rodziny w Sanoku, gdzie nadal mieszkały nasze ciotki, wówczas starsze już panie. Przez jakiś czas cała nasza piątka plus mam mieszkała w jednym pokoju, w domu bez kanalizacji. 

W 1945 od razu po zakończeniu wojny mamie udało się nawiązać kontakt z ojcem. Postanowiliśmy uciec przed władzą komunistyczną na Zachód. Jako pierwszy wyjechał od razu nasz najstarszy brat, Witold. Pozostali wyruszyli w tą trudną i ryzykowną drogę dopiero zimą w 1947. To było dramatyczne przejście, kiedy pokonując śnieg i mróz razem z przewodnikiem, którego mama opłaciła uciekaliśmy przez NRD do Berlina, a następnie do północno-zachodnich Niemiec. To nie był koniec naszej walki. Dopiero po długich sześciu miesiącach oczekiwania w końcu otrzymaliśmy brytyjskie wizy, co pozwoliło nam dotrzeć do Anglii. Po ośmiu latach w końcu mogliśmy zobaczyć, czy raczej poznać naszego ojca. 

Zamieszkaliśmy w Londynie, w okolicach Earl’s Court, który wtedy był polską dzielnicą. Rodzice zapisali nas do brytyjskich szkół, chociaż nie znaliśmy ani jednego słowa w języku angielskim. Uczęszczaliśmy do Ealing Priory School, gdzie sporą część uczniów stanowili Polacy. Z wieloma zaprzyjaźniliśmy się, jak się później okazało na całe życie. Pod koniec 1949 wysłano nas do różnych szkół z internatem i nasze życie rozdzieliło się. Jerzy został posłany do szkoły w opactwie Belmont w Herefordshire. Spotykaliśmy się w domu rodziców na święta, uczęszczaliśmy na spotkania polskich harcerzy. Celebrowaliśmy polskie tradycje”.

 

Jerzy Sulimirski zmarł w Londynie 28 kwietnia 2021 roku w wieku 84 lat. Jego prochy spoczęły na cmentarzu parafialnym w Kobylanach. Uroczystości zgromadziły kilkadziesiąt osób z rodziny Sulimirskich, potomków dawnych dziedziców Kobylan. Na pogrzeb przyjechał między innymi z USA jego brat Karol, który jest jedynym żyjącym członkiem rodziny pamiętający Dwór Sulimirskich z czasów II wojny światowej.

Tadeusz Sulimirski

Ojciec Jerzego, Tadeusz Sulimirski był prawnikiem, filozofem, archeologiem i historykiem, doctorem honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego i rektorem Polskiego Uniwersytetu na Obczyźnie w Londynie, rotmistrzem rezerwy kawalerii Wojska Polskiego RP. 

Był organizatorem szkolnictwa średniego, uczelni Polish University College w Londynie, gdzie wykładał socjologię. W 1958 został profesorem archeologii w Instytucie Archeologii Uniwersytetu Londyńskiego. W latach 1952–1965 prowadził wykłady oraz seminaria na wielu uniwersytetach europejskich oraz amerykańskich (1968–1969). Członek założyciel i prezes Polskiego Towarzystwa Naukowego na Obczyźnie oraz prezes Polskiego Towarzystwa Historycznego w Wielkiej Brytanii. Pracował na Polskim Uniwersytecie na Obczyźnie w Londynie, gdzie wykładał prehistorię, pełnił funkcję dziekana i został wybrany rektorem na rok akademicki 1967/1968. Na jubileusz 80 urodzin w 1978 otrzymał tytuł doctora honoris causa tej uczelni. Był członkiem wielu stowarzyszeń i gremiów naukowych m.in.: Society of Antiquaries in London, Royal Anthropological Institute of Great Britain and Ireland, Polskie Towarzystwo Archeologiczne i Numizmatyczne, Prehistoric Society London-Cambridge.

Zamieszkiwał przy ulicy Parkstone Gardens w Londynie.  Zmarł 20 czerwca 1983 w Londynie. Został pochowany w rodzinnych Kobylanach w Polsce.

 

 

 

 

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_