Gdyby nie Polacy, nie byłoby szkockiej kraty. Czy to nie zbyt odważne i butne stwierdzenie? Pewnie tak, ale taka jest już nasza polska natura, czyż nie? My, Polacy lubimy podkreślać, że gdyby nas nie było na świecie, to ziemia z pewnością przestałby się kręcić. Liczne królewskie koligacje i pewna niewytłumaczalna nostalgia za monarchią, sprawiają, że chcemy także maczać palce w historii i osiągnięciach różnych krajów europejskich.
Ale po kolei. Zacznijmy od tego, czym jest szkocka krata. Tartan (bo taka jest jej fachowa nazwa) to wzorzysta tkanina z przecinającymi się poziomymi i pionowymi pasami w wielu kolorach, tworząca często skomplikowane prostokątne wzory. Najwcześniejszy przykład tartanu znaleziony w Szkocji pochodzi z III wieku i był używany jako korek w glinianym naczyniu znalezionym na wyspie St Kilda. Znany jako tartan Falkirk to prosta dwukolorowa kratka z niebarwionej brązowej i białej wełny owczej. Wczesne tartany były charakterystyczne dla lokalnych społeczności, a ich wzór i kolorystyka zależał od gustu mieszkańców danego terenu oraz bardzo pragmatycznego czynnika, jakim jest dostępność naturalnych barwników. Dopiero później zaczęto przypisywać określone wzory kraty do konkretnych szkockich klanów. I biada temu, kto nie należąc do rodziny McDonaldów lub Buchananów ośmielił się nosić ich tartan.
Gdy po klęsce powstań jakobickich, aby utemperować niepodległościowe zakusy szkockich górali, wprowadzano zakaz noszenia tradycyjnych strojów, a następnie w 1782 roku zakaz ten zniesiono, tartan stał się nie tylko elementem ubioru, lecz symbolem kultury, dziedzictwa i w pewnym stopniu martyrologii Szkocji. Prawdziwy rozkwit „tartanerii” przypadł na panowanie królowej Wiktorii, która Szkocję darzyła wielką miłością. Tartan stał się wyrazem pewnej nostalgii oraz… szkockiego snobizmu. Bo nic przecież nie podkreślało wyjątkowości szkockiej tożsamości, jak oryginalny i fantazyjny wzór na paradnej szacie.
Ale co Polacy mają z tym wspólnego? W oficjalnym internetowym szkockim rejestrze tartanu można przeglądać ponad 7 tysięcy wzorów tartanu. Jest tam kilka polskich akcentów. Swój wzór szkockiej kraty ma miasto Kraków, miś Wojtek oraz szkoła im. generała Maczka. Czy to już powód do tego, żeby zadzierać nosa i nonszalancko nosić tartan, pozwalając mu furkotać na szkockim wietrze? Jeśli dodam, że swój wzór tartanu ma także rodzina amerykańskiego prezydenta Barracka Obamy, a także marka „Hello Kitty”, pewnie niektórym zrzednie mina.
Ale moim najciekawszym „polskim” znaleziskiem jest tartan o wdzięcznej nazwie Sobieski-Stewart. „Chwila, chwila. Sobieski? Ten od naszego króla Jana Trzeciego?” przemknęły mi przez głowę rozentuzjazmowane myśli i zabrałam się za czytanie opisu. „Można powiedzieć, że bracia Sobiescy Stewartowie ze swoim Vestiarium Scoticum (pierwszym w historii rejestrem tartanu – przyp. red.) dali początek szkockiemu przemysłowi tartanu. tartan został zaprojektowany przez Bernarda O’Hagana (Redshank Scotland, Inverary), aby uczcić ich wkład i znaczące historyczne powiązania między Polską a Szkocją. Został również zaprojektowany, aby zapewnić polskiej społeczności w Szkocji tartan, który będzie zarówno dawał dumę z noszenia, jak i stymulował zainteresowanie polskimi powiązaniami. Kolory (wykorzystane w tartanie – przyp. red.) obejmują czerwień i biel polskiej flagi narodowej oraz czerń i srebro królewskiego orła Sobieskiego.”
Co za historia! Aż łezka w oku się kręci! I aż dziw bierze, że tak mało się o tym mówi! Przecież ta informacja powinna być tak powszechna jak to, że Fryderyk Chopin był najwybitniejszym POLSKIM pianistą i kompozytorem, a Jan Paweł II papieżem-Polakiem!
Historia może piękna, ale zupełnie nieprawdziwa. Może rzeczywiście John Sobieski Stuart oraz Charles Edward Stuart przyczynili się do rozpropagowania produkcji tartanu jako symbolu Szkocji. Jednak nie mieli oni żadnych polskich korzeni. Jedynie twierdzili, że ich ojciec, Thomas Allen urodził się we Włoszech jako jedyne prawowite dziecko księcia Karola Edwarda Stuarta (który był synem Klementyny Sobieskiej). Niestety cała ta historyjka została wymyślona przez angielskich braci, którzy nie mieli lepszego pomysłu na życie. Niemniej udało im się stworzyć wokół siebie aurę fałszywej królewskości, która przyciągnęła szerokie grono romantyzujących szkockich patriotów.
Gdyby w tamtych czasach istniał „Daily Mail”, tytuł artykułu na ten temat brzmiałby zapewne: „Podszywający się za Polaków bracia, twierdzili, że są prawowitymi władcami Zjednoczonego Królestwa.” Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że już kiedyś podobny nagłówek czytałam w prawdziwej gazecie…
Autorka: Magdalena Grzymkowska-Chuchra