17 lipca 2019, 14:30
Felieton: Osiem Konopnickich

O czym marzą kobiety? Pytanie wydaje się banalne a odpowiedź prosta.

Przynajmniej dla nas, ekspertów w sprawach płci słabej, zwanej też przeciwno-piękną. Kobiety piękne pragną być jeszcze piękniejsze, bogate – jeszcze bardziej bogate. Każda marzy o romantycznym księciu, który – jeśli nie zna się na walce ze smokami, to chociaż jest posiadaczem najnowszego Porsche w wersji cabrio. Ciche i spokojne zazwyczaj joginki pożądają mężczyzny w typie macho, który przeprowadzi je przez meandry życia oraz pokaże jego ciemne strony. Posiadaczki mało wydatnych ust marzą o większych i na odwrót. Te (z charakteru) mniszki pragną przygód i wyzwolenia, najlepiej u boku Indiany Jonesa. I tak dalej…

Wszystko to jest oczywiste, jak to, że po wiośnie przyjdzie lato i znów zaczną topnieć lodowce na Grenlandii. Ale czasami kobiety nas zaskakują. Pewna spokojna i zrównoważona blondynka, z którą miło rozmawiało mi się o filozofii stoików powiedziała mi, że chciałaby poznać boksera. – Ale takiego – wiesz Andrzej – takiego… takiego, no, takiego zabijakę.

Z kolei bardzo kulturalne dziewczyny z biura, w którym pracuję, niedawno wyjawiły swoje sekretne marzenia. Pierwsza z nich chce zostać kierowcą walca drogowego. Dobrze przeczytaliście, ona nie chce zatańczyć walca z przystojnym macho – ciacho. Ona chce poprowadzić walca. Najlepiej największego z możliwych. Poprowadzić po świeżo wylanym asfalcie, parującym i gorącym. Uważajcie panowie, w Polsce w ostatnich latach buduje się sporo nowych dróg i autostrad. Może pewnego dnia spotkacie tam zakochaną panią kierowcę walca, która po godzinach pracy przesiada się do potężnej koparki i zaczyna drążyć olbrzymie dziury w ziemi. Tak, to nie pomyłka, bo koleżanka nie może się zdecydować: walec czy koparka. Koparka czy walec. I jedno, i drugie ją pociąga. Kiedy opowiedziała o swoich marzeniach, ośmieliła drugą dziewczynę. – Ja to bym chciała zostać kierowcą TIRa. O rany, jak ja chcę jeździć ciężarówką!

Ma warunki – pomyślałem. Taka eteryczna, drobna, subtelna dziewczyna jako kierowca TIR – a to może być nowa jakość na drogach. Jakoś nie wyobrażam jej sobie jako pirata drogowego, przeklinającego i trąbiącego choleryka. Kto wie, może minęła się z powołaniem?

Przy takich szalonych marzeniach my, mężczyźni, wypadamy jakoś blado i prozaicznie. Pewien profesor, którego nie znam osobiście – więc nie jest to żadne kumoterstwo, gdy go tutaj wspominam – marzy o uszczęśliwianiu milionów Polaków. Profesor jest miłośnikiem twórczości Marii Konopnickiej, uważa ją za wzór cnót i podkreśla, że poetka była matką aż ośmiorga dzieci. To przykład do naśladowania i dlatego naukowiec zaproponował, aby stworzyć specjalny, nowy banknot w Polsce, poświęcony właśnie poetce. Tak, żeby każdy mógł nosić Konopnicką w kieszeni a jeszcze lepiej – blisko serca. Banknot o nominale… 800 zł, licząc po stówie na każde dziecko Konopnickiej. Cóż, obawiam się, że nawet jeśli pomysł przejdzie, to w życiu nie będę trzymać w ręku takiej kasy, ponieważ całe moje zarobki to równowartość zaledwie niecałych trzech Konopnickich. Całe szczęście, że nie wziął pod uwagę innego przykładu, bowiem w Indiach żyje pan Zion Chan, który doczekał się aż 94 dzieci.

Cóż, to już by była prawdziwa inflacja, gdybyśmy zaczęli drukować pieniądze o takich nominałach…

Kolejny profesor (którego również nie poznałem osobiście) znalazł inny sposób uszczęśliwiania Polaków. W kraju mamy teraz taką sytuację, że pojawił się tak zwany wyż demograficzny. Polega to na tym, że więcej niż przeciętnie dzieci trzeba przyjąć do szkół. Ale szkoły nie są na to przygotowane: brakuje miejsc oraz nauczycieli. Dlatego ten profesor zaproponował, żeby dzieciaki, dla których zabrakło miejsc, wyjechały za granicę do szkół w innych krajach. Pomysł jest doskonały, bo przecież wszyscy wiedzą, że dzieci są przyszłością każdego narodu i warto w nie inwestować. Takie polskie dzieci wysłane w świat mogą być naszym najlepszym towarem eksportowym. Już dawno temu wpadliśmy na ten pomysł.

Nie mówię nawet o wielkich polskich emigracjach z XIX i XX wieku. Myślę o pierwszym polskim cudownym dziecku eksportowym. Była to Świętosława – córka naszego władcy Mieszka I, siostra króla Bolesława Chrobrego. Nastoletnia Świętosława została wysłana z Polski do Szwecji, tam wyszła za mąż za króla Eryka Zwycięskiego i…to dopiero był początek jej wielkiej międzynarodowej kariery. A więc…wysyłajmy nasze dzieci w świat!

Andrzej Kisiel

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

admin

komentarze (0)

_