10 września 2012, 11:12
Polka z Polski

– Nie interesowałam się wtedy kwestiami społecznymi tylko własnym utrzymaniem się na powierzchni. Dopiero kiedy jest jakaś praca, stały dochód, zaczyna się szukać tego, co kiedyś robiło się w Polsce, co określało człowieka poza sferą zawodową i prywatną – mówi Ania Kalinowska.

Jako wolontariusz pracowała z ludźmi wykluczonymi, bezdomnymi, uzależnionymi od narkotyków, a z racji kierunku studiów, uczestniczyła w pracy podczas wyborów. Mieszka w Londynie od dziesięciu lat. Przyjechała żeby poprawić swój angielski. – Miałam w Polsce pracę. Skończyłam politologię na Uniwersytecie Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie i uczyłam historii. Przyjechałam aby zobaczyć jak Anglia wygląda turystycznie, później chodziłam do szkoły, a na koniec zostałam.

POSK

Nie wiedziała, że takie miejsce w ogóle w Londynie istnieje. Nie byliśmy wtedy w Unii, życie legalizowało się na podstawie studenckiej wizy, ale jakoś rok po przyjeździe, kolega zaprosił ją do POSK-u na wigilię. Właściwie zrobiła to jego ciocia, która mieszkała tu całe życie. Z czasem Anka zaczęła pracować na rzecz POSK-u jako wolontariusz, wreszcie stała się również członkiem tej organizacji, a kilka miesięcy temu została wybrana do Rady ośrodka. Pracowała przy wystawach: Polska Wrzesień 39, Długa droga do wolności 1940 i Adam Bunsch, żołnierz-artysta. Następny projekt miał dotyczyć tutejszych polskich fotografów z czasów minionych, gdy zdjęcia były jeszcze głównie w czerni i bieli. Zgłosiła się żona jednego z nich, Angielka, która ma masę po nim pamiątek, przede wszystkim zdjęć, ale nie tylko, chce je udostępnić, może również przekazać.

– Najbardziej wzruszająca była dla mnie możliwość pomocy przy przenoszeniu i aranżacji kancelarii prezydenta Ryszarda Kaczorowskiego w Kolekcji POSK-u. Ja wierzę w POSK i w możliwość, że moi rówieśnicy również zechcą angażować się w jego życie – mówi Anka Kalinowska.

…………………………………………………………………………………………………………………………………………

– Od siedmiu czy ośmiu lat jestem wolontariuszem w MS Society (Multiple Sclerosis Society UK), jest to organizacja dla ludzi chorujących na stwardnienie rozsiane. Wolontariusze pomagają chorym wychodzić z domu, spędzają z nimi czas, organizują spotkania. Zaangażowałam się również w tworzenie i organizację sposobów spędzania wolnego czasu w ramach organizacji Meetup groups. Chodzi o to, aby spotykać się w grupach, w celu rozwijania wspólnych zainteresowań. Pracuję w teamie, z Angielką i Austriaczką. Na stronie internetowej ogłaszamy nasze propozycje spędzenia wolnego czasu w sposób aktywny i pożyteczny. Ja proponuję chodzenie po górach. Zbieram dane, przygotowuję plan. Wstawiam pomysł na stronę internetową i ludzie się zapisują. Zabieramy ludzi na jednodniowe lub weekendowe wycieczki, albo jedziemy za Londyn i robimy spacery do 10, albo 20 mil. Większość z członków mojej grupy to ludzie bardzo dobrze zorganizowani zawodowo, ale nie potrafiący zorganizować sobie wolnego czasu. Poza chodzeniem, proponuję również spotkania w Jazz Cafe, które ma opinię bardzo dobrego klubu. Od roku systematycznie spotykamy się na koncertach. Ostatnio przyszło czterdzieści osób, Polacy byli w mniejszości. Ci, którzy są członkami mojej grupy i nigdy nie słyszeli o POSK-u, przyszli tutaj po moich namowach i wydaje mi się, że będą tu bywać, bo im się spodobało, nawet sam pomysł. Bo do tej pory zawsze myśleli, że POSK jest dla starszych ludzi. Tym z całego świata o Polsce również opowiadam, proponuję nasz obiad. Kilka wycieczek zaprowadziłam do Kolekcji. Jest to niezwykła historia zwykłych ludzi, można nią zainteresować, a przez pryzmat losu jednostki nakreślić los kraju. Jeżeli opowiada się o historii, przekazując dla wielu ludzi trudną faktografię rodem z podręczników, to nie mogą często ani wyobrazić sobie procesu ani tym bardziej go zrozumieć. W Kolekcji mamy zbiory dotyczące zwykłych ludzi, które przez pryzmat ich osobistych pamiątek pokazują wydarzenia i procesy historyczne. To jest bardzo interesujące, bo ludzie mogą oglądać rzeczy i dokumenty, a w tym czasie słuchać prawdziwej opowieści, której namacalnym elementem jest to, co oglądają i gdzie się znajdują. Kiedy obcują z prywatnymi drobiazgami, autentycznymi dokumentami, listami, pamiętnikami, angażują się na moment emocjonalnie, historia zaczyna ich wciągać, bo kogoś im żal, komuś współczują, albo podziwiają. Kolekcja jest również miejscem, którym możemy zainteresować rodziny, żeby przychodzili tu z dziećmi, w celu spotkania z polską historią w sposób, który będzie dla nich ciekawy i spowoduje, że łatwo i przyjemnie czegoś się nauczą. Może warsztaty? Może parogodzinną wycieczką do Kolekcji byłyby zainteresowane szkoły sobotnie? Mieliśmy już dwie czy trzy wycieczki, ale niepolskie, ze Stanów Zjednoczonych, czy organizowane przez Hammersmith&Fulham – opowiada Anka.

Zawsze chciała w życiu robić coś, co zwiąże ją z historią, dlatego zaczęła pomagać Monice Skowrońskiej w organizowaniu poskowych wystaw. Przez ostatnie lata poznała warstwy historii zupełnie jej nieznanej. Spotkała i poznała bliżej ludzi, których doświadczenie ostatniej wojny i emigracji znała dotąd w okrojonej formie ogólnego zarysu. Wzięła się więc w POSK-u z samej ciekawości dla poznawania świata przez tych ludzi stworzonego. – Obecność przy nagrywaniu wywiadów, w których opowiadają swoje losy, była dla mnie wielką przygodą, przywilejem i bardzo cennym doświadczeniem, które uczy – mówi Ania. Doskonale rozumie, że do budowania społecznego i kulturowego dorobku tego środowiska dołączyła. Nie będzie więc twierdzić, że może zrobić coś inaczej i lepiej. Trzeba rozmawiać.

– Kandydowałam do Rady z tego względu, że pracuję na rzecz ośrodka już od pięciu lat. I wydaje mi się, że jestem w stanie zrobić coś więcej. Z żadnego wolontariatu nie mam finansowo nic, jest satysfakcja, że coś się zrobiło, coś powstało, na tym polega ta idea. Urodziłam się w kraju, przyjechałam do Londynu dziesięć lat temu. Jestem więc zaprzeczeniem twierdzenia, że młodzi ludzie nie mają w tym środowisku szansy. Jeżeli jednak przychodzą na dwa, trzy miesiące robić wolontariat, który jest im potrzebny bo wysłała ich uczelnia, to oczywistym jest, że nie zostaną na dłużej. Trudno więc angażować kogoś i wprowadzać w podskórne życie organizacji, jeśli istnieje świadomość tak krótkotrwałego związku. Trudno też o nawiązanie więzi, zbudowanie chęci do poświęcenia. Nie może być takich sytuacji, że wolontariusz przychodzi nagle i odmawia pomocy, bo nie ma na „trawelkę”, a mieszka w północnym Londynie. Wiem, że po takich doświadczeniach z młodszym pokoleniem, trzeba budować to zaufanie, co wymaga czasu, nie przychodzi samo. Oczywiście nie wiem, jak to będzie, jak potoczy się ta współpraca i czy w ogóle się potoczy, ale też rozumiem, że na zaufanie trzeba sobie zapracować – mówi Anka Kalinowska.

Chciałaby działać w komisji kultury. Kolejne zebranie jest za dwa tygodnie, radni spotykają się cztery razy do roku. Można zostać tylko takim, który przychodzi na zebranie. Albo dostać szansę i poczuć wsparcie, a więc motywację, by zaangażować się głębiej. A może jako najmłodsza radna, Anka powinna przez pierwszy rok nie odzywać się wcale, tylko poznawać ludzi i słuchać, uczyć się? Alternatywą jest samodzielność. Szukanie na zewnątrz pieniędzy na realizację swoich pomysłów.

– Może my, jako najmłodsi radni, powinniśmy zacząć to właśnie robić? – zastanawia się. To jest też kwestia umożliwienia poznania im najbardziej aktywnych członków polskiej społeczności, jej przekroju. Może lepiej zorientują się w możliwościach tkwiących najpierw we własnym środowisku. Może to tylko kwestia umiejętności ich uruchomienia? – mówi Anka Kalinowska

…………………………………………………………………………………………………………………………………………

Rada ośrodka zyskała trójkę nowych, młodych radnych: Anię Kalinowską, Roberta Szmigielskiego i Marcina Kaczmarskiego. Mają inne spojrzenie i świeżość debiutantów, która niesie szansę odświeżenia środowiska, nadania mu jakiegoś ciekawszego kształtu. Ciekawe, czy ono tego zechce. Trudno nie zauważyć, że w POSK-u brakuje świadomości wspólnotowej, działań wiązanych. Taka wspólnota istniała, gdy POSK budowano, ale dzisiaj działa się osobno, na własną rękę, nie ma wizji, która spajałaby wszystko w jedną całość. POSK-owi brakuje długofalowej polityki – strategii i koncepcji działania. Czegoś więcej niż „…na pożytek”.

Przeczytaj też

Udostępnij

About Author

komentarze (0)

_