W piątek 14 czerwca w Sali Malinowej w POSK-u miał miejsce wykład profesora Jana Franciszka Miodka na temat „Rzeczywistości elektronicznej w codziennym językowym obcowaniu”. Spotkanie z profesorem, zgromadziło wielu sympatyków profesora oraz przedstawicieli organizacji polonijnych. Wśród nich znalazł się mi. in. rektor Polskiej Misi Katolickiej w Anglii i Walii, ks. prałat Stefan Wylężek, przyjaciel profesora sprzed lat, o którym profesor powiedział „krajan z Tarnowskich Gór” i którego profesor Miodek nie widział blisko pół wieku.
– Jestem rozczulony patrząc na salę – powiedział profesor Miodek, a następnie zwrócił się po imieniu do rektora, mówiąc „Cześć Stasiu” i podkreślił siłę tradycji, w myśl, której widząc bliską osobę nawet po upływie 50 lat, można się do niej zwrócić tak, jak za czasów, kiedy obaj panowie byli kolegami z tego samego rejonu Polski. Organizatorem spotkania z profesorem Miodkiem był Związek Pisarzy Polskich na Obczyźnie.
Profesor Jan Franciszek Miodek do Londynu zawitał po 37 latach i w kilku słowach odwołał się do wspomnień związanych ze swoją pierwszą wizytą w stolicy Wielkiej Brytanii, podkreślając, że udało mu się odwiedzić Londyn dzięki temu, że w tamtych czasach posiadał paszport służbowy.
– Absolutny fenomen, wybitna postać w nauce, wybitny językoznawca i popularyzator wiedzy o języku, członek Rady Języka Polskiego, od 25 lat pełni funkcję dyrektora Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego, a z Wrocławiem związany jest od lat wczesnej młodości – tak profesora Miodka przedstawiła Regina Wasiak-Taylor, sekretarz redakcji Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie.
Rewolucja w słowie
Profesor Miodek rozpoczynając swój wykład sięgnął wspomnieniami do roku 1989, kiedy w Polsce wydarzyła się wolność i dzięki tej wolności wiele rzeczy zmieniło się w języku polskim. – Wydarzyła się bezkrwawa, aksamitna rewolucja, geopolityczna i cywilizacyjna rewolucja językowa –„za rzeczą postąpiło słowo” – mówił profesor, zaznaczając, że czas przemian w języku przyczynił się do tego, że nastąpiła także wzmożona wulgaryzacja języka.
W obrębie przemian rewolucyjnych, według profesora Miodka, w przeszłość odchodzą niektóre formy językowe, a ich miejsce zajmuje rzeczywistość elektroniczna, którą prelegent porównał do upowszechniana się druku Gutenberga. Wraz z tą rzeczywistością pojawiły się nowe słowa, takie jak: mail, komputer, sms, itp.
– Od momentu wynalezienia druku, ludzie zaczęli tracić pamięć, dzisiaj ludzie nie muszą mieć już tak dobrej pamięci, mają internet i może wyjątkami będą Ci, którzy będą na pamięć znali tabliczkę mnożenia – powiedział autor ponad 2240 felietonów na temat języka do „Rzeczy o języku”, który podczas spotkania w POSK-u podkreślał, że dzięki tym przemianom, w języku znalazły się zupełnie nowe słowa, nieznane Polakom jeszcze 25 lat temu, ale które nie wyrządzają językowi szkody, a wręcz przeciwnie doczekały się adaptacji morfologicznej. Obok nowych wyrazów, które pozytywnie wpływają na język polski, w dobie rzeczywistości elektronicznej, powstają także takie słowa, które profesor nazwał „potworami językowymi”, niezgodnymi z normą wzorcową. Profesor zauważa wszystkie zmiany jakie mają miejsce w przestrzeni językowej, ale podkreślał, że najbardziej interesują go zachowania stylistyczno-językowe Polaków. Przytoczył kilka przykładów, które obrazują adaptację nowych słów w języku polskim. Między innymi wspomniał sytuację, gdy czekał w kolejce na swój wykład inauguracyjny i przysłuchiwał się wypowiedzi rektora uczelni, który życzył nowoprzyjętym studentom żeby nie byli jak „dyskietka”, ale w ciągu pięciu lat studiów nauczyli się myśleć. Profesor zadał sobie retoryczne pytanie, czy 10 lat temu, ten sam rektor użyłby w swojej wypowiedzi słowa „dyskietka”, czy zastąpiłby je innym.
W kolejnym przykładzie wspomniał napotkanego przez siebie znajomego, starszego pana na wrocławskim rynku, który w rozmowie z profesorem na temat zdrowia swojej żony, mówił, że „chodzi o to, żeby jej się teraz mózg zresetował”, zamiast używając innej terminologii, np. żeby żona odpoczęła, odzyskała siły, wróciła do zdrowia. Inny przykład jest dowodem na to, że nawet tak konserwatywna instytucja, jak Kościół, w której nadal dominuje archaiczny kod językowy, np. w tekstach pieśni i modlitw: „umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion”, nie zdołał być odporny na zmiany będące skutkiem rzeczywistości elektronicznej. Jako przykład, profesor Miodek podał księdza witającego na placu przed kościołem dzieci przystępujące do sakramentu Pierwszej Komunii Świętej, do których ów ksiądz zwrócił się z pytaniem: „czy wasze serduszka już się zresetowały”?
Angielszczyzna w polszczyźnie
Profesor Miodek nie tylko zauważa przemiany językowe będące skutkiem doby internetu, ale sam mówi o sobie, że „ludzie do niego piszą, skypują, smsują”, a w tych smsach, które Polacy sobie wysyłają aż się roi od znaków graficznych – „buziaczków”, „słoneczek” itp. Wobec tej sytuacji nasuwa się pytanie, czy rzeczywistość elektroniczna nie zagraża słowu oraz jak kształtuje się relacja języka polskiego z językiem angielskim. Profesor Miodek zauważył, że rodzicie, dziadkowie dzieci z jednej strony są zadowoleni z faktu, że ich dzieci uczą się nawet kilku języków obcych, ale z drugiej strony obawiają się, że angielszczyzna bije wszelkie rekordy w zakradaniu się słów brzmiących obco do rodzimej mowy zarówno w piśmie, jak i w wymowie oraz w stawianiu akcentów.
– Piłsudski, Dmowski, Prus, Sienkiewicz, Konopnicka, Orzeszkowa, np. słowo „bussines” wymawiali tak, jak było ono zapisane, bo ludzie ze słowami zapoznawali się za pomocą druku, galaktyki Gutenberga – mówił profesor. Dzisiaj nie tylko chcemy słowa angielskie mające miejsce w polszczyźnie zapisywać zgodnie z angielskim oryginałem, ale zmierzamy do tego, aby je wymawiać zgodnie z angielską wymową. I zgodnie z nią stawiać akcenty. Ta sytuacja powoduje, że w języku polskim znalazło się wiele zapożyczeń akustycznych i pojawiają się liczne przerywniki wyrazowe, a obce konstrukcje językowe mają, zdaniem profesora, wielką siłę stylistyczną. I tak okazuje się, że mówiąc np. kilkakrotnie słowo „na zdrowie, za kolejnym razem Polacy wypowiadają je w języku angielskim. Nikogo nie dziwi już fakt że przepraszając często słyszy się zamiast „przepraszam” po prostu „sorry”, czy już zniekształcone „sorka”, „sorki”, czy nawet „sorewicz”. Dawniej w szkole otrzymywało się „dwóję”, dzisiaj dzieci dostają „łana” i zamiast uczyć się o greckiej bogini Nike, uczą się o tej samej bogini, ale jej imię wymawiają z angielskiego jako „Najki”. Dla profesora słowo „keczup” zawsze będzie brzmiało godnie z jego zapisem, ale gdyby ktoś 45 lat temu wymówił je tak, jak to ma miejsce dzisiaj, jako „keczap”, to profesor gotów byłby uznać taką osobę za snoba językowego, bo jego pokolenie było zachwycone, że zobaczyło „Tażana”, a nie „Tarzana” i co drugi pies wówczas tak się bawił.
Język ulega przemianom, to nieuniknione, podobnie jak wszystko podlega procesom, co ma miejsce w rzeczywistości społecznej. Nowa rzeczywistość elektroniczna stawia nowe wyzwania językowe i jest bez wątpienia znakiem czasu bijąc wszelkie rekordy popularności, zmieniając model morfologiczny współczesnej polszczyzny. Nastąpiła nowa elektroniczna era, także nowa era w języku polskim, który dobrze byłoby polubić i docenić to, jaki jest elastyczny i giętki, i jak wiele stwarza możliwości na przyszłość.
Tekst i fot.: Małgorzata Bugaj-Martynowska