W życiu każdego człowieka przychodzi moment, kiedy zdaje sobie sprawę z tego, jak szybko i nieubłaganie mija czas. Moment powiedzenia sobie: „stop”, rozliczenia się z przeszłością i zaakceptowania zmian, które w nim zaszły. W takim momencie swojego życia Jerzy Hebda postanowił stanąć z piórem w ręce naprzeciwko faktowi, że skończyły się jego młodzieńcze lata. W zbiorze wierszy pisanych od 1984 roku „Sins of the old age”, wyraził wszystkie swoje lęki, frustracje, wątpliwości i żale, ale również pozostałe mu drobne przyjemności związane z wejściem w „jesień życia”.
Z początku nie można pozbyć się wrażenia, że autor wrzuca czytelnika w szarą, smutną rzeczywistość, której tak wielu ludzi się często boi i chce za wszelką cenę uniknąć lub opóźnić, na ile tylko to możliwe. Jednak od upływu czasu uciec się nie da i po każdej kolejnej przeczytanej stronie, czytelnik zaczyna rozumieć, że właśnie to, co opisuje w wierszach Jerzy Hebda, czeka każdego z nas. Sam autor nie do końca zdaje się zgadzać z prawem natury, które pchnie go ku starości i śmierci. W wierszu „In a looking glass” przywołuje swoje własne zdziwienie, gdy pewnego dnia w lustrze ujrzał odbicie obcego mu człowieka. Nie rozpoznał w nim tego, za kogo się uważał, kogo pamiętał sprzed sześćdziesięciu laty. Zniknęły złote włosy, śmiejące się, błyskotliwe spojrzenie i gładka cera… Z lustra spoglądał na niego naznaczony wiekiem człowiek, którego „każda zmarszczka, blizna i plama zaznacza rozdział jego smutnego losu”. Autor ironicznie stwierdza, że te liczne fizyczne zmiany – podupadające zdrowie, zanikająca pamięć, słabnące siły, gasnący zapał – to dobra zabawa. „It’s not fun to grow old, when you’ve so much to remember”. Hebda przywołuje również towarzyszące starości uczucia, związane z odejściem bliskich mu osób oraz własną samotnością. W starość nie wchodzimy bowiem sami, razem z nami starzeje się wszystko i wszyscy dookoła. W „Loneliness” zauważa, że nagle przestały dzwonić telefony i przychodzić listy, że w domu nie ma się do kogo odezwać, nikt nie pożegna go też przed „ostatnią podróżą”. W „My testament” wyjawia obawę, że nikt nie wspomni zmarłego, starego człowieka, niewielu też sprawi ona przykrość, a nawet jeśli, to czas szybko wyleczy rany. Poza zmianami w sobie, Hebda opisuje również zmiany w otaczającym go świecie – z którymi nawet trudniej jest mu się pogodzić. Drażni go tłum na ulicach, zobojętnienie ludzi, głośna muzyka popularna, zadufana w sobie, rozwydrzona młodzież, brak manier, smsy, a graffiti dla niego to zwykły wandalizm…
Po głębszej lekturze, czytelnik dostrzega jednak, że wiersze nie są jedynie „zrzędzeniem starego człowieka”, jak sam o sobie napisał autor w „The things I can do without”. Można zgodzić się z fragmentem przedmowy, że „Hebda zagląda do puszki Pandory wypełnionej plagami i nieszczęściem, jednak nigdy nie traci nadziei. Pośród stron czytelnik znajdzie wiele kontrastujących ze sobą emocji – zgorzkniałość, frustrację, lecz nie rozpacz, kpi z samego siebie zamiast się nad sobą użalać, posługuje się raczej ironią i sarkazmem niż bezpośrednią dezaprobatą i antypatią”. W wielu wierszach wyraża swoją wielką pasję do muzyki oraz fascynację naturą, sięgając po porównania do pogody, pór roku, kwiatów i ptaków. Każdy kolejny opadający na ziemię liść to kolejna miniona minuta, a chłód i ciemność jesieni to zwiastun nadchodzącej zimy. Jednak po zimie zawsze przychodzi wiosna, promienie słońca ogrzewają przyrodę, która już wkrótce po raz kolejny rozkwitnie. W tych zjawiskach autor widzi piękno życia i docenia je, mimo świadomości, że być może nie będzie mu już dane ich oglądać na własne oczy. Ciągle powraca do pragnienia wzniesienia się jak ptak, mimo że wiek podcina mu wciąż skrzydła. Docenia wszystkie swoje wspomnienia – piękno zarówno byłych kochanek, jak i rodzinnych miejsc czy zwyczajów. Przywołuje dynamizm Mazurka oraz uroki regionu, z którego ten rytmiczny taniec pochodzi.
„Sins of the old age” powinno się czytać z odpowiednim nastawieniem. Młodzi powinni nabrać dystansu i postarać się zrozumieć perspektywę człowieka, którzy wiele przeżył. Nie powinni zaś zrażać się gorzkimi słowami. Starszych wiersze sprowokują zapewne do podobnych rozmyślań. W obydwu przypadkach wniosek z lektury nasuwa się jeden: każdy będzie musiał zrobić kiedyś podobny rachunek sumienia – czy przeżyło się życie w zgodzie z sobą samym, czy jest się zadowolonym z tego, gdzie los nas doprowadził i jak wykorzysta się czas, który nam pozostał. Jeśli ktoś nie jest na takie przemyślenia gotowy, lekturę powinien odłożyć na później. Dla pozostałych, tomik może być skutecznym bodźcem do głębszej refleksji.
Magdalena Czubińska