Mieszkańcy Wielkiej Brytanii wystarczająco starzy by pamiętać lata 70-te XX wieku obawiają się, że czeka ich powtórka z przeszłości. Ekonomiści ostrzegają: kryzys najbliższych lat będzie znacznie gorszy i trudniejszy po przezwyciężenia.
Władimir Putin to nie OPEC – jest znacznie mniej przewidywalny i niezdolny do negocjacji. Brytyjskie związki zawodowe nie zrzeszają większości robotników, a więc nie mogą ogłaszać łatwo strajków solidarnościowych tym bardziej grozić strajkiem powszechnym. Czy grozi powrót do trzydniowego tygodnia pracy? W czasie pandemicznego zamknięcia wypróbowano alternatywne formy zatrudnienia. Wydawać by się więc mogło, że nie będzie tak źle, choć podobnie jak i przed ponad 40 laty głównym problemem jest stagflacja.
Iain McMacleod z Partii Konserwatywnej był pierwszym brytyjskim politykiem, który ostrzegał przed stagflacją. Mówił o niej w 1955 roku. Rozwój gospodarczy lat 1960. upływał pod znakiem inflacji. O stagflacji przypomniano sobie w czasach kryzysu naftowego, który rozpoczął się przez gwałtowny wzrost cen ropy naftowej na rynkach światowych, wynikający z sankcji państw zrzeszonych w OPEC zastosowanych wobec Stanów Zjednoczonych po wybuchu w październiku 1973 roku wojny izraelsko-arabskiej. To właśnie w czasie trwania tzw. wojny Jom Kipur arabscy członkowie OPEC zadecydowali wstrzymać handel ropą naftową z krajami popierającymi Izrael tzn. USA i krajami Europy Zachodniej. W rezultacie nastąpił gwałtowny wzrost cen energii. Co zakończyło okres beztroskiej konsumpcji ropy naftowej. W rezultacie wiele krajów zostało zmuszonych do daleko idących zmian w polityce energetycznej. Ceny ropy wzrastały wraz z kolejnymi kryzysami politycznymi w rejonie Bliskiego Wschodu – w czasie rewolucji irańskiej (1979) i wojny w zatoce perskiej (1991). Jednak państwa OPEC nie miały już takiej siły dyktowania cen i ograniczania podaży, by wywołać kryzys podobny do tego pierwszego, który wyjątkowo głęboko dotknął Wielką Brytanię.
Dlaczego więc istnieją tak poważne obawy, że obecna wojna rosyjsko-ukraińska odbije się na gospodarce światowej, a przede wszystkim europejskiej uzależnionej od rosyjskiego gazu i w mniejszym stopniu od rosyjskiej nafty? By to wyjaśnić wróćmy do definicji samego zjawiska stagflacji. Otóż charakteryzuje się ono wysoką inflacją i jednoczesnym niskim wzrostem gospodarczym. Wzrastające ceny energii ograniczają siłę nabywczą ludności, a więc zmniejsza się popyt. Przedsiębiorcy mają wówczas dwa wyjścia: mogą podnieść ceny produktów zgodnie ze wzrostem cen energii lub ograniczyć produkcję. Na wzrost cen reagują pracownicy, domagając się wyższych płac wyrównujących wzrost cen. By zapobiec inflacji banki podnoszą stopy procentowe. Ogranicza to inwestycje.
W Wielkiej Brytanii odpowiednio wykształconych pracowników zastępowali cudzoziemcy. Tak było taniej. Brexit i późniejszy pandemiczny lockdown spowodowały exodus obywateli państw Unii Europejskiej. Nowe przepisy emigracyjne ograniczyły napływ siły roboczej z państw spoza kontynentu europejskiego. Obawy, że pandemia przyniesie bezrobocie okazały się nieuzasadnione. Wręcz przeciwnie: w wielu dziedzinach brakuje pracowników. Rząd konserwatywny stara się zachęcać pracodawców do prowadzenia szkoleń dla nowo zatrudnionych, wprowadzania automatyzacji itp. Zmiany te jednak rozpoczęto zbyt późno i wystąpił czynnik nieprzewidywalny – atak Rosji na Ukrainę.
Od lat mówi się o potrzebie zmian w zakresie magazynowania energii odnawialnej, ograniczenia użycia energii oraz wprowadzenia siłowni nuklearnych. O konkretnych inwestycjach słyszy się mało. Przewidywano, że zagrożeniu wynikającemu z ocieplenia klimatu należy przeciwdziałać m.in. większym użyciem gazu, który miał zastąpić węgiel przynajmniej w okresie przejściowym zanim nie zwiększy się produkcja „zielonej energii”. Sankcje nakładane na Rosję uzasadnione politycznie ograniczą import gazu właśnie.
W przeciwieństwie do sytuacji sprzed blisko pół wieku nie ma w Wielkiej Brytanii nadmiaru potencjalnej siły roboczej. Brytyjskie społeczeństwo jest obecnie znacznie starsze. Przedłużenie życia ludzkiego, dzięki poprawie warunków życia i odżywiania się, a także postęp w medycynie, to jedno z największych osiągnięć drugiej połowy XX wieku. W rezultacie szybko rośnie liczba emerytów. I powstaje kolejne pytanie: jak zapewnić im odpowiedni poziom życia? Wysokość emerytur zależy z jednej strony od podatków, które płacili, gdy pracowali, pieniędzy odkładanych na funduszach inwestycyjnych. Jednak te inwestycje często nie pokrywają wzrastających cen, zwłaszcza – jak dzieje się to ostatnio – opłat za energię. W rezultacie istnieje poważna obawa, że wielu emerytów zostanie nędzarzami. Wzrost emerytury państwowej, nawet przy obowiązujących obecnie zasadach, nie wyrównuje podwyżek. Przy zwiększonej inflacji prawdopodobnie w przyszłym roku emerytury zostaną podwyższone. Czyli, aby do przyszłej wiosny.
Wejście w wiek emerytalny nie oznacza natychmiastowej utraty nabytych wcześniej umiejętności ani braku zdolności do uczenia się rzeczy nowych. Niektórzy rozpoczynają wtedy nowe życie podejmując się nowego wyzwania. Kult młodości, jaki dominował w epoce „swinging sixties” powinien pójść w zapomnienie. Być może lepsze wykorzystanie młodych emerytów jest receptą na przezwyciężenie braków na rynku pracy i poprowadzi do przezwyciężenia stagflacji. Czy jednak brytyjskich polityków stać na takie rewolucyjne podejście?
Julita Kin