Coraz więcej osób zmaga się z różnego rodzaju problemami psychicznymi. Wpływ na nasze zdrowie ma z pewnością sytuacja pandemii, ale także fakt przebywania na emigracji, z dala od bliskich. O tym, gdzie można szukać pomocy w kryzysie, opowiada psychoterapeutka Barbara Wesołowska w rozmowie z Barbarą Sadowską.
Z jakimi problemami w zakresie zdrowia psychicznego borykają się Polacy teraz, w czasie pandemii?
Myślę, że duży wpływ na zdrowie psychiczne Polaków w Wielkiej Brytanii mają dwie sytuacje, które się na siebie nałożyły – pandemia i Brexit. A w ostatnich czasach dołączyła do tego wojna na Ukrainie. Wszystkie te sytuacje przynoszą bardzo dużą niepewność, co się będzie działo. Jest to coś poza naszą kontrolą, dlatego wywołuje strach. To powoduje długotrwały stres, który obciąża nasz układ nerwowy. Wiele zależy od tego, co z tym strachem zrobimy. To, że się pojawia, jest naturalną reakcją. Ale to od nas zależy, czy pozwolimy mu zupełnie przejąć kontrolę nad naszym życiem. Kiedy nie jesteśmy w stanie nad nim zapanować, w takiej sytuacji mogą nasilać się problemy emocjonalne – depresja, nerwice, lęki, ataki paniki. Jeśli jednak pracujemy nad sobą i nie pozwalamy strachowi zupełnie się „ponieść”, możemy poczuć się lepiej.
W ostatnim czasie wiele osób straciło pracę, a niepewność finansowa ma ogromny wpływ na to, jak się czujemy. Poza tym do pogorszenia się naszej kondycji psychicznej może przyczynić się również izolacja. W depresji czy w jakichkolwiek problemach psychicznych, jeśli jesteśmy odizolowani od innych, jest nam jeszcze trudniej sobie radzić. Bliskie kontakty z innymi ludźmi są bardzo wspierające.
Ponadto również wysoce niepokojąca jest przemoc domowa – ona się nasiliła bardzo mocno w czasie pandemii. I to przemoc domowa nie tylko względem kobiet, ale również mężczyzn (o której nie mówi się często). Myślę, że lockdown przetestował wiele relacji. Dzieci nie chodziły do szkoły, co dla wielu rodziców było trudne, ponieważ wiązało się to z niemożnością bycia samemu, zdystansowania się do sytuacji oraz odpoczęcia.
W swojej pracy obserwuję, że znacznie więcej osób jest w sytuacji kryzysowej lub po bardzo ciężkich kryzysach. Jest to o wiele większy procent ludzi teraz niż przed pandemią. Chociaż te kryzysy mogą wydawać się niepokojącym zjawiskiem, to jednak wierzę, że są potrzebne, bo przynoszą zmianę w świadomości każdego z nas.
Czy imigranci są bardziej narażeni na problemy związane ze zdrowiem psychicznym? Z jakimi wyzwaniami się mierzą?
Na pewno olbrzymi wpływ na zdrowie psychiczne ma tutaj niepewność utrzymania swojej pracy czy w ogóle jej brak. Również to, że na emigracji, będąc w obcym kraju, jesteśmy odcięci od tego, co jest nasze, swojskie. Przez to możemy czuć się odizolowani. Przed pandemią było łatwiej – można było bez problemu pojechać do siebie, pobyć z bliskimi, z własną kulturą, językiem. Teraz znacznie trudniej jest podróżować, wiąże się to z dużym stresem. Wiele osób nie widziało swoich bliskich przez długi czas. Znam osoby, które nie widziały rodziny przez cały okres pandemii. To stwarza sytuację bycia poza swoją strefą komfortu przez długi czas, a umysł tego nie lubi, bo czuje, że cały czas walczy, jest pobudzony. A żeby nasz układ nerwowy miał się dobrze, musi odpoczywać, bo tylko tak się regeneruje.
Poza tym częstym problemem na emigracji jest brak znajomości języka – niektórzy mają większe trudności z opanowaniem obcego języka, przez co trudniej jest im funkcjonować w codziennym życiu. Tutaj wracamy do strefy komfortu – im bardziej jesteśmy poza nią (a brak języka czy niezrozumienie kultury to nasila), tym bardziej czujemy się obciążeni emocjonalnie.
Liczba samobójstw wśród polskich mężczyzn mieszkających w Szkocji jest prawie dwukrotnie wyższa niż u Szkotów. Dlaczego te statystyki są tak dramatyczne?
Alarmujące jest to, że często są to bardzo młodzi mężczyźni. Wciąż jeszcze pokutuje myślenie, że jeśli poproszę o pomoc, to znaczy, że jestem słaby. Nie patrzy się na to jak na próbę rozwiązania problemu. Nadal mamy w naszej kulturze stereotyp mężczyzny, który nie może czuć, nie może płakać – ma być jak ten superman, który zawsze sobie poradzi. Dlatego mężczyźni dużo rzadziej niż kobiety proszą o pomoc.
Będąc w swoim kraju, nie zdajemy sobie sprawy z tego, co to znaczy żyć na emigracji. A realia są takie, że to życie bywa bardzo trudne. Wiele osób myśli, że na pewno jest lepiej, bo tutaj są lepsze zarobki, wszystko jest lepsze, a rzeczywistość nie zawsze tak wygląda. Wielu mężczyzn odczuwa strach przed porażką – uważają, że jeśli nie pracują lub nie zarabiają odpowiednio dużo, to może są nic nie warci. Wsparcie w postaci rodziny i przyjaciół, którzy mieszkają w Polsce, czasami może się wydawać zupełnie nieosiągalne, ponieważ są daleko. Samobójstwo jest takim momentem, kiedy ktoś podejmuje bardzo drastyczne kroki, myśląc, że to jest jedyne rozwiązanie. Nie widzi wyjścia z sytuacji, w której się znajduje, nie wierzy, że mogłoby być lepiej. Bardzo wiele może tutaj dać rozmowa z kimś obiektywnym, bo to zmienia perspektywę. Taka pomoc jest dostępna i na szczęście sytuacja powoli się zmienia. Feniks od wielu lat przygląda się temu problemowi i stara się pomóc. Ja w Feniksie prowadzę od kilku lat grupę „Radzę sobie” – jest to 6-tygoniowy kurs radzenia sobie z emocjami, który odbywa się raz w roku. Mężczyźni też pojawiają się na spotkaniach, choć jest ich znacznie mniej. W takiej grupie istotne jest to, że ludzie mogą zobaczyć, że nie są sami. Kiedy doświadczamy trudnych emocji, wydaje się nam, że nikt nie czuje podobnie, co sprawia, że czasami nawet nie potrafimy o tym mówić. Dlatego bycie w grupie osób z podobnymi problemami może być bardzo wspierające. Ważne, żeby zacząć rozmawiać o emocjach, traktować je jak coś normalnego – odczuwamy je wszyscy, niezależnie od płci. Kobiety mają większą łatwość mówienia o nich, ale to nie znaczy, że mężczyźni tego nie potrafią. Potrzebują takiego wewnętrznego przyzwolenia, ale także społecznego, że to jest w porządku, że mogą mieć depresję i stany lękowe, i jest na to rozwiązanie. I to nie musi być alkohol czy inne używki, po które często sięgają, bo nie znają innych możliwości. To wydaje się łatwym rozwiązaniem, ale bardzo szybko obraca się przeciwko nim. Praca z samym sobą nigdy nie jest łatwa, ale jest możliwa i przynosi długotrwałe rozwiązania.
Jakie sygnały mogą wskazywać na to, że potrzebujemy pomocy psychologicznej?
Jednym z takich sygnałów może być unikanie kontaktu z innymi ludźmi, izolowanie się. Poza tym to, że rzeczy, które zazwyczaj sprawiały nam radość, już nas nie cieszą, nie pamiętamy, kiedy czuliśmy się zadowoleni. Również pomocne może być nasze ciało. Kiedy odczuwamy w nim duże napięcie, nie umiemy go rozluźnić, mamy problemy ze snem oraz z apetytem – to są takie dość silne sygnały, że już czas o siebie zadbać.
Gdzie Polak mieszkający w Wielkiej Brytanii może szukać pomocy?
W Wielkiej Brytanii działa organizacja Mind, która wspiera osoby z trudnościami emocjonalnymi. Można też zadzwonić na NHS24. Jeśli sytuacja jest bardzo poważna – ktoś ma próby samobójcze czy nie wychodzi z domu od bardzo dawna – to w szpitalach psychiatrycznych można skorzystać z mental health assessment. Specjalista sprawdza, w jakim stanie jest pacjent, i może dobrać leki, jeśli są potrzebne.
W Edynburgu działa bardzo dobra organizacja dla ludzi w kryzysie – Edinburgh Crisis Centre. Może ona nawet zaoferować pobyt u siebie przez kilka dni, żeby osoba w kryzysie nie musiała przechodzić przez niego sama. Jeśli chodzi o temat samobójstw, pomoc oferują organizacje The Samaritans i Breathing Space, które mają darmowe infolinie. W Edynburgu działa organizacja Feniks oferująca terapię indywidualną i grupową. Wraz z innymi polskimi terapeutami w Szkocji, Feniks organizuje raz w roku cykl darmowych warsztatów „Oswoić Depresję”. Feniks realizuje też projekty, które nie tylko są stricte związane z terapią, ale z pracą ze społecznością – pomoc to nie tylko terapia, ale także bycie w kontakcie z innymi ludźmi.
Czy mogłaby Pani opowiedzieć o aplikacji Feeling Good? Na czym polega i jak może pomóc osobie w kryzysie?
To jest aplikacja, która funkcjonuje w Wielkiej Brytanii od wielu lat. Została przetłumaczona na kilka języków, w tym ostatnio na polski. Początkowo była używana przez mistrzów olimpijskich, żeby mogli uczyć się radzenia sobie z olbrzymim stresem, jakiego doświadczają. Program oparty jest na wizualizacji i pracy z ciałem, składa się z kilkunastu odcinków. Uczenie się relaksacji jest niezwykle przydatne, dzięki temu możemy uniknąć kryzysu, a jeśli nawet on się wydarzy, to może być lżejszy. Warto codziennie poświęcić 10-15 minut, posłuchać nagrań i pobyć ze sobą, kiedy nikt nam nie przeszkadza. Z rozmów z klientami, którzy korzystają z tej aplikacji czy z innych metod relaksacji, wiem, że to naprawdę pomaga. To jest sposób na to, żeby nasz układ nerwowy mógł się zregenerować. Kiedy zadbamy o to, by przez te 15 minut pobyć w ciszy i w kontakcie ze sobą, możemy poczuć się lepiej. Każdy może skorzystać z tej aplikacji. Warto zrobić to wtedy, gdy nie jesteśmy w kryzysie, ale kiedy chcemy nauczyć się radzić sobie ze stresem, wyciszać się. Wtedy efekty będą znacznie lepsze.
Czy Polacy mogą skorzystać z tej aplikacji za darmo?
Tak, aplikacja jest na stronie Feniksa (www.feniks.org.uk/project/feeling-good-app/). Można ją sobie pobrać, wybierając opcję nieodpłatną – polska wersja jest w całości darmowa. Każdy może z niej skorzystać. Bardzo zachęcamy, bo jest dobrze zrobiona i naprawdę przydatna.
Podkładała Pani głos do polskiej wersji aplikacji. Jakie są Pani doświadczenia, jeśli chodzi o ten projekt? Czy musiała się Pani jakoś specjalnie do tego przygotować?
Dużą rolę miała tu też druga terapeutka z Feniksa, Gosia Russell, która tłumaczyła cały tekst i miała naprawdę twardy orzech do zgryzienia, bo język angielski, w przeciwieństwie do polskiego, jest dużo mniej skomplikowany oraz neutralny pod względem gender. Chcieliśmy, żeby treść była jasno sformułowana dla każdego, niezależnie od płci. Na szczęście się udało, ale wymagało od nas dużej pracy. Moją rolą w projekcie było nagranie samych relaksacji. Trochę śpiewam i to mi pomogło w kwestii pracy z głosem. Miałam też kilka spotkań z aktorką Ewą Kielar, która uczyła mnie voice coachingu. Pomagała również Gabriela Krzemińska, która wolontaryjnie wsparła projekt, dzieląc się wiedzą z zakresu pomagania ludziom w relaksowaniu się. Same nagrania wymagały ode mnie, żebym i ja była zrelaksowana, żeby nie było słychać napięcia w moim głosie, bo wtedy trudno się zrelaksować słuchającemu. Dlatego przed nagraniem starałam się robić ćwiczenia relaksacyjne, oddechowe oraz głosowe. Głos musiał być neutralny, miał być tylko tłem, które pomaga komuś pobyć ze sobą. To było bardzo ciekawe doświadczenie.
Barbara Wesołowska – Psychoterapeutka, pracuje w Feniksie (www.feniks.org.uk/pl/) oraz prowadzi prywatną praktykę w Edynburgu i w Crieff (www.intuitiveself.co.uk).