„Polacy i Żydzi podczas drugiej wojny światowej: na ile prawidłowo pojmujemy wzajemne historyczne relacje? Co one oznaczają dla współczesnego dialogu polsko-żydowskiego?” to temat konferencji, która odbyła się 15 marca w Ambasadzie RP w Londynie.
W roli panelistów wystąpili: ks. dr Romuald Jakub Weksler-Waszkinel, ocalony z Zagłady przez polską rodzinę; Vivian Wineman, prezydent the Board of Deputies of British Jews, największej organizacji społeczności żydowskiej w Wielkiej Brytanii; prof. Barbara Engelking, psycholog i dyrektor Centrum Badań nad Holokaustem w Warszawie, związana również z Polską Akademią Nauk oraz dr Maciej Kozłowski, historyk oraz specjalista w zakresie stosunków międzynarodowych, zastępca dyrektora Departamentu Afryki i Bliskiego Wschodu MSZ, były ambasador RP w Izraelu. Dyskusję moderował dr François Guesnet z katedry Współczesnej Historii Żydów University College London. Spotkanie otworzyła ambasador Barbara Tuge-Erecińska.
Zaginieni
Prof. Engelking przytoczyła szacunkowe dane. – Przyglądamy się temu ostatniemu okresowi Zagłady, temu, co działo się na ziemiach okupowanej Polski po tym, jak Żydzi zostali już wywiezieni z gett i 70 procent z nich ginie w obozach śmierci. Jednak kilkadziesiąt, może nawet dwieście tysięcy Żydów, pozostało. Znaleźliśmy rozmaite źródła, która pozwalają los części tych osób odnaleźć i opisać. Szczególnie w odniesieniu do polskiej wsi, gdzie wielu Żydów się ukrywało, z naszych badań wynika, że duża część z nich została albo zadenuncjowana, albo zamordowana. Wiedzieliśmy, że takie wypadki tu i tam, miały miejsce, ale skala tego zjawiska była, dla mnie samej, wielkim szokiem. Nie wiedzieliśmy, że to działo się na taką skalę. To są te fakty, które zmuszają nas do postawienia sobie pytania o udział Polaków w niemieckim pomyśle mordowania Żydów. To, jak się zmagamy z tym pytaniem, to moim zdaniem dopiero proces, który się zaczął – stwierdziła dyrektor Centrum Badań nad Holokaustem w Warszawie. Po zakończeniu wojny, w Polsce zostaje 50 tysięcy Żydów. Co stało się z tymi, których brakuje?
Ksiądz Weksler-Waszkinel podkreślił. – Będę mówił jako świadek, któremu bardzo trudno oddzielić emocje od rozumu. Jestem dzieckiem Holokaustu, urodzonym w 1943 roku, ale ja dopiero w 1968 roku dowiedziałem się o Zagładzie Żydów! W oficjalnym nauczaniu tego nie było, nie było w ogóle Holokaustu. Fakty są oczywiście bardzo bolesne, ale chcę powiedzieć, że żyję dlatego, że była polska rodzina, która miała również odwagę przeciwstawić się polskiemu społeczeństwu. Tym większym blaskiem powinni świecić ci, którzy mieli odwagę stanąć w obronie tego wdeptanego w ziemię. Moim osobistym bólem jest to, że ja również jestem księdzem. Ten ból to jest postawa Kościoła. Byłem wychowany w bardzo katolickiej rodzinie, nie mogę powiedzieć złego słowa na mojego polskiego ojca i na moją polską matkę, dlatego chcę się nazywać Weksler-Waszkinel. To jest moja tożsamość żydowsko-polska. A jeżeli zacząłem się bać „Żyda”, to niestety przez katechezę. Była przedsoborowa, potem Kościół radykalnie zmienił swoją postawę. Tylko jak przekłada się ona w nauczaniu współczesnego Kościoła w Polsce? Uważam, że tutaj jest olbrzymie pole do zrobienia. Dokumenty soboru watykańskiego II, zwłaszcza deklaracja „Nostra Aetate” [dotycząca stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich – red.], stanowią absolutny przełom w nauczaniu Kościoła – podkreślił ksiądz Waszkinel.
Przykład kontra… przykład
Pomawianie polskiego społeczeństwa o masowy udział w kolaboracji z Niemcami w eksterminacji narodu żydowskiego to fałszowanie historii i obrzydliwe kłamstwo. Dr Maciej Kozłowski przedstawił anglojęzyczną książkę powstałą pod redakcją Sebastiana Rejaka i Elżbiety Frister pt. „Inferno of Choices. Poles and the Holocaust”. Są to dokumenty, relacje, wspomnienia. Obwieszczenia niemieckich władz, papiery żydowskich rad starszych, rządu londyńskiego, Delegatury Rządu na Kraj, prasy konspiracyjnej a także analizy postaw Polaków wobec prześladowanych Żydów. Otóż kilka dni temu, entuzjastyczna recenzja tej książki ukazała się w „The Japan Times”, najpoczytniejszej anglojęzycznej gazecie w Japonii. Napisał ją Roger Pulvers, amerykański dziennikarz pochodzący z żydowskiej rodziny o polskich korzeniach. Jego rodzina przybyła do Polski pod koniec XV wieku z Hiszpanii, skąd uciekli przed rozpoczynającą się erą świętej inkwizycji. Ponad czterysta lat mieszkali w Krakowie, z którego wyemigrowali przed wojną. Jedynym członkiem rodu, który zginął w wyniku II wojny światowej był lekarz Maksymilian Krengel. Został zamordowany w Katyniu jako kapitan Wojska Polskiego.
Autor nie boi się stwierdzić: „Polska zła sława (jako kraju antysemickiego) tak naprawdę nie ma nic wspólnego z prawdą. W rzeczywistości Polska od wieków była największych krajem filosemitów”. Roger Pulvers porusza również kwestię „błędów” powielanych przez zagraniczne media, w tym BBC: „(…) używają określenia ‘polskie obozy koncentracyjne’ dla obozów, które znajdowały się na tym terytorium. To tak, jakby obóz koncentracyjny w Guantanamo nazwać ‘kubańskim’.”
W książce nie pominięto wątków bolesnych, nie brakuje opisu przykładów szmalcownictwa, szantażu i denuncjacji Żydów, obok historii „altruizmu i zwyczajnej ludzkiej przyzwoitości”, bo jednak Polacy uratowali przed Zagładą 300 tysięcy Żydów. Jak pisze Pulvers, na każdy przykład negatywny, można podać odpowiedź w postaci pozytywu. Każdy wniosek wysnuty na podstawie jednego źródła, szybko przestaje być oczywisty, bowiem przeciwstawić można mu wniosek powstały na podstawie innego zeznania, zapisu, dokumentu. Żydzi mają pewną tendencję do traktowania Holokaustu na wyłączność. PRL głęboko ukrył przed swymi obywatelami również temat Zagłady, nie dał im wyzwolić się z traumy, a dzisiaj obrosła ona swoistą mitologią, głównie negatywną. To nieprawda, że tzw. cywilizowany świat doskonale zdaje sobie sprawę z liczby polskich Sprawiedliwych i karze śmierci za pomoc Żydowi. Nośnikami tych informacji, w przypadku niemal kompletnej indolencji PRL-u, mogli być przez te kolejne pokolenia sami Żydzi, sami ocaleni. Tak się jednak nie stało.