Miejcie nadzieję
Na zaproszenie londyńskich sympatyków Prawa i Sprawiedliwości, 15 czerwca w sali św. Józefa przy kaplicy Little Brompton Oratory odbyło się spotkanie z europosłem, niegdyś szefem Naczelnej Izby Kontroli, a wcześniej sędzią – Januszem Wojciechowskim. Brompton coraz częściej staje się miejscem spotkań ważnych i ciekawych, dyskusji, którym daleko do politycznej poprawności, choć blisko do załamania rąk.
Nie rozmawiano o sprawach Polonii, przyszłości tutaj urodzonych polskich dzieci, słabości tutejszych organizacji, upadku SPK, wirażu Ogniska Polskiego. Tych spraw przyjezdni z kraju i Europy nie znają, choć w kwestiach dzieci ośmielają się zabierać głos, jako że liczba rodzących się tutaj jest gigantyczna, więc coś powiedzieć trzeba. Zwykle jest to zdanie ogólne i zawsze na miejscu: jestem zatroskany (a). Wojciechowski nie przyjechał jednak do Londynu by wejść swym zainteresowaniem w bolączki emigracji, lecz ludzi, którym choć żyją z dala od kraju, jego los leży na sercu. Nie było wymiany wiadomości pozytywnych, dyskusji, która przynieść mogła wnioski niosące nadzieję. Wojciechowski jest politykiem, reprezentantem grupy będącej w opozycji wobec dominacji rządowej i prorządowej, dlatego oczywistym jest, że nie będąc obiektywnym, oferował odpowiedź: głosujcie na nas w kolejnych wyborach. My zrobimy to inaczej. My zmienimy to, co zepsuto. Amen. Zogniskował w sobie niepokój obecnych na tym spotkaniu ludzi. Został zasypany pytaniami, które czasem, bezskutecznie, prosiły o receptę, czasem o potwierdzenie.
– Jesteśmy świadkami likwidacji polskiego państwa – wyczytał z kartki współprowadzący spotkanie. – Czy PiS ma plan reform by tę sytuację zmienić? – Pytano.
– Jeszcze w dalszym ciągu jest czego w Polsce bronić i czego ratować. Prywatyzacja poszła w wielu dziedzinach (np. energetyka) za daleko, ale to nie jest sytuacja beznadziejna – tonował Wojciechowski. Wspomniał swoje spotkanie z warszawskimi powstańcami: Marzenną Schejbal i Janem Brodzkim. Złożyli wspólnie kwiaty pod pomnikiem katyńskim na cmentarzu Gunnersbury, spędzili razem kilka dłuższych chwil. – W naszym narodzie jest duża zdolność regeneracji – stwierdził Wojciechowski, dziękując obecnym w Brompton, żołnierzom Armii Krajowej, dzisiaj przede wszystkim broniącym tych wartości, które w 1944 r. dały warszawskiej młodzieży męstwo wyzwania Niemców do boju. Wartości, które wychowały pokolenie Kolumbów i które najpełniej budują patriotyzm i miłość ojczyzny, podlegają od kilku lat głębokiej i szerokiej medialnej manipulacji, utożsamiane są z faszyzacją państwa, narodowiec to dzisiaj faszysta. Libertyńskie bojówki lewaków, przywiezione i spuszczone w Warszawie ze smyczy 11 listopada 2011 roku, skutecznie wzbudziły propagandowy odzew. Odbił się on w prezydenckiej inicjatywie zmiany ustawy o zgromadzeniach.
Kwestia prywatyzacji, poruszona na spotkaniu z Wojciechowskim, kilka dni temu znowu storpedowała nadzieję, że będzie czego jeszcze ratować. Media podały, iż szykuje się prywatyzacja uzdrowisk, włącznie z tymi, które funkcjonują dobrze. Ministerstwo Skarbu planuje pozbyć się: Ciechocinka, Lądka-Zdroju, Kołobrzegu, Rymanowa, Świnoujścia i Buska-Zdroju. Państwowa pozostanie jedynie Krynica-Żegiestów. Wpływy z tego tytułu szacowane są na ok. 125,5 mln zł. Czy trzeba nimi załatać dziurę? Czy też sprostać naciskom lobbingu? O Polsce lobbystów również mówił w Brompton poseł Wojciechowski. Zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości pytali, dlaczego żaden z kandydatów ostatnich, parlamentarnych wyborów, nie wyruszył po głosy do Londynu. Przedwyborcze potkanie próbowali zorganizować zwolennicy tej partii. Padła więc kwestia możliwego sabotażu, jako że Joanna Kluzik-Rostkowska, z którą w sprawie spotkań kontaktowano się na linii Londyn – Warszawa, wkrótce po przegranej, z partii wystąpiła i założyła własną.
Z wiarą
Utarło się przyjmować (zresztą nie bez podstaw, sądząc po preferencjach wyborczych, wskazanych w 2011 r.), że Polonia brytyjska jest „postępowa”, w odróżnieniu od amerykańskiej, która sprzyja konserwatywnym oszołomom. Polonia brytyjska głosuje za Europą, a przeciw ciemnemu grodowi, jak według starej, a dobrej stalinowskiej metody sloganu, handlarze-dziennikarze wyuczyli Polaków nazywać ludzi o poglądach prawicowych. W Londynie obecni są akolici lewicowej „Krytyki politycznej”, ale jedynym spotkaniem, które można jakoś z tą grupą połączyć, był wieczór z Henryką Krzywonos w Jazz Cafe, w 2010 roku, kiedy odbyła się promocja książki przez „Krytykę polityczną” wydanej. „Postępowe” organizacje społeczne, gromko twierdzą, że są apolityczne, więc same nie inicjując, jedynie radośnie doszlusowują do nielicznych, londyńskich spotkań z reprezentantami racji panującej. Środowiskiem najbardziej aktywnym są ci, których posądza się o skostniałość: konserwatyści. Działa londyńska sekcja „Frondy”; podpisy w sprawie reformy edukacji, ze szczególnym uwzględnieniem nauki historii, zbierali inicjatorzy niedawnego spotkania z Bronisławem Wildsteinem – Londyński Klub Dyskusyjny; coś zamilkł tylko Klub Gazety Polskiej, ale wyrosła za to nowa grupa – Patriae Fidelis.
Jak słusznie skonstatował poseł Wojciechowski, maleje zdolność Polaków do przyswajania propagandy. Świadomość robionych w konia zaczyna wybijać się na niepodległość. Ciemny gród coraz trudniej wierzy w telewizyjne bajki, a coraz odważniej unosi głowę. Oby nie zdzielono go obuchem, który zbyt posiniaczy nadzieję.